Ja tutaj ciągle na jesień narzekam, a tak naprawdę kilka ostatnich dni zaskoczyło nas śliczną pogodą. Na porannym spacerze z Ptysią musiałam zdjąć bluzę, tak było ciepło. Wczoraj C. ubrał znów krótkie spodnie, i podobno wcale nie zmarzł. W sumie to mu wierzę - sama chodziłam w koszulce z krótkim rękawem i grzałam się w promieniach południowego słonka. Ach, żeby tak mogło to potrwać trochę dłużej...
Zachęceni nieoczekiwanymi temperaturami, wybraliśmy się na dłuższy spacer. Wybór kierunku powierzyliśmy Ptysi, sami rozkoszowaliśmy się otaczającą nas zielenią. Psa zdecydowała, że idziemy nad jezioro - siedzieliśmy więc sobie na ławeczce tuż nad wodą, podczas gdy Ptysia dokazywała rozochocona naokoło. Mówię Wam, nie chciało się wracać do domu!
W końcu jednak trzeba było; po drodze znaleźliśmy prawdziwe skarby - dwa nowe jeżynowe miejsca (przydadzą się, bo w naszym stałym robi się pustawo), śliwę (kusi mnie ogromnie, choć jeszcze nie wymyśliłam, jak dostać się do rosnących na niej owoców), kilka jabłoni i gruszę uginającą się od owoców. To właśnie to ostatnie drzewo planuję niedługo napaść, mam bowiem kilka ciekawych przepisów z gruszkami w roli głównej, i chciałabym wypróbować je w tym sezonie.
Dzisiaj jednak będzie jeszcze jeżynowo. I trochę jabłkowo.
Kiedy przeczytałam o propozycji na wspólne przygotowanie cobblera, od razu się zainteresowałam. Nazwa gdzieś mi się kiedyś o uszy obiła, ale nie byłam pewna, co to dokładnie jest. Po wnikliwych poszukiwaniach okazało się, że to niesamowicie prosty deser, pełen owoców przykrytych kruchym lub półkruchym ciastem. Często robię owoce zapiekane pod kruszonką - prosto, szybko, a smakuje obłędnie. Pomyślałam sobie, że cobbler to taka troszkę inna wersja jednego z naszych ulubionych deserów. I miałam rację. Przygotowanie zajmuje nieco więcej czasu, bo po zagnieceniu ciasta trzeba je jeszcze rozwałkować i powykrawać kółka (lub dowolne inne kształty). Efekt jednak jest warty każdej poświęconej minuty (których nie ma znowu aż tak dużo) - cudownie soczyste, lekko kwaskowate owoce, a na wierzchu chrupkie krążki pachnącego ciasta. Do tego gałka lodów waniliowych lub jeżynowego sorbetu, i można odpłynąć z rozkoszy...
Przepis znalazłam w Den store dessert og bagebog, którą bardzo lubię za proste, ale ciekawe receptury i apetyczne zdjęcia. Wersja jeżynowo-jabłkowa bardzo przypadła mi do gustu. Do ciasta dodaje się przyprawę do piernika, deser więc pachnie już trochę jesiennie i wspaniale rozgrzewa. Idealny comfort food.
Cobbler jeżynowo-jabłkowy
Składniki:
(na formę 20x25 cm)
ciasto:
- 250 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka przyprawy do piernika
- 125 g zimnego masła
- 60 g cukru trzcinowego
- 50 ml mleka
wypełnienie:
- 2 jabłka
- 400 g jeżyn
- sok z 1/2 cytryny
- 60 g cukru
dodatkowo:
- 25 g masła
- 2 łyżki cukru trzcinowego
Mąkę przesiać do miski, wymieszać z proszkiem, cukrem i przyprawą do piernika. Dodać masło, posiekać, a następnie szybko zagnieść. Dolać mleko, zagnieść gładkie ciasto. Uformować z niego kulę, owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez 30 minut.
Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne, pokroić w kostkę. Wymieszać z sokiem z cytryny. Dodać jeżyny i cukier, delikatnie wymieszać.
Przełożyć owoce do formy, przykryć folią aluminiową.
Piec w 180 st. C. przez 15 minut.
Masło rozpuścić i przestudzić.
W tym czasie rozwałkować ciasto na grubość 5-8 mm, wykrawać szklanką koła.
Wyjąć formę z piekarnika, ułożyć ciasto na owocach. Posmarować masłem, posypać cukrem.
Piec w 180 st. C. przez 25-30 minut, aż ciasto się zrumieni.
Wyjąć z piekarnika, przestudzić 10 minut.
Podawać ciepłe.
Smacznego!
Ja chyba trochę za cienko rozwałkowałam ciasto, bo wyszło mi za dużo krążków w stosunku do owoców. Można więc zwiększyć ilość jeżyn i jabłek, rozwałkować ciasto grubiej, lub, tak jak ja, upiec pozostałe ciasteczka na blasze. Znikają równie szybko, co cobbler.
Bardzo ciekawy deser. Też ostatnio dużo czytałam przepisów na Cobbler, muszę sama spróbować :)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze wykorzystujesz okoliczne bezpanskie owoce... Ja tez czasami trafiam na takowe, ale niestety, jak nie w obsikanym przez okoliczne czworonogi parku, to przy samej, zawsze ruchliwej ulicy... I nici...
OdpowiedzUsuń:)
Tak, czy siak... Bardzo dziekuje za wspolne cobblerowanie!
Kasia
www.lejdi-of-the-house.bloog.pl
wygląda tak apetycznie, że zjadłybyśmy całe :)
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda! Z sezonowymi owocami to na pewno istne niebo w buzi! :)
OdpowiedzUsuńAle cudowny ten deser, u nas wysyp jabłek i teraz wiem co upiec przy najbliższej okazji, a ja uwielbiam wałkować, to tym bardziej mnie skusiłaś :)
OdpowiedzUsuńNabrałam ochoty na upieczenie czegoś:). W ten weekend na pewno zadziałam. Masz rację trzeba jeść i używać do pieczenia sezonowe owoce tak często jak tylko się da póki jeszcze są.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
Interesujący i zaskakujący deser, tych jeżyn to bardzo Ci zazdrozczę ;))
OdpowiedzUsuńU mnie brzoskwiniowo-morelowo. Zostałam obdarowana przez sąsiada tymi owocami i moje miejsce chyba dziś tylko w kuchni będzie.;)
Przymierzam się do wytrawnego ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o cobblerze, lubię nowości, na pewno więc kiedyś przygotuję ten deser :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o takim deserze. Ciekawy... :)
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie :> Przymierzam się, żeby zrobić takie cudo :)
OdpowiedzUsuńA ja mam jeszcze rabarbar z ogródka na wsi i cobbler to jest wspaniały pomysł, żeby go wykorzystać. Dzięki za inspirację :)
OdpowiedzUsuńGdy pisalam wtedy u Ciebie komentarz wylogowalo mnie i widze, ze nie nie zapisal... No nic to - pisalam, ze robie cobbler troche inaczej, gdyz ciasto jest 'miekkie', a nie wykrawane, jak np tutaj : http://www.beawkuchni.com/2012/08/migdalowy-cobbler-z-morelami.html i tutaj :
OdpowiedzUsuńhttp://www.beawkuchni.com/2011/07/wisniowo-czeresniowy-cobbler.html
Twoja propozycja brzmi jednak (i wyglada!) naprawde smakowicie :)
Pozdrawiam serdecznie!