Okazuje się, że bycie szefem wcale nie jest łatwe, a bycie dziewczyną szefa już w ogóle. Siódma rano - telefon. C. ma chociaż powód, żeby się budzić; ja mam ferie i wolałabym, żeby mojego snu nic nie zakłócało. Przewracając się na drugi bok otworzyłam (niepotrzebnie!) jedno oko. Po chwili otworzyłam drugie, pełna niedowierzania. Skośne okno nad łóżkiem było całkowicie zasypane śniegiem! Czym prędzej pobiegłam do drugiego pokoju sprawdzić, co się dzieje. Moim oczom ukazał się drobny śnieżek wirujący na wietrze i osiadający na dachach i drzewach. Westchnęłam zrezygnowana, pocieszając się myślą, że pewnie szybko się stopi. Ułożyłam się z powrotem wygodnie w łóżku i osunęłam w przyjemny, bezśnieżny sen...
Po godzinie znów obudził mnie natarczywy dźwięk telefonu (nie mojego!). Zerknęłam na okno nad łóżkiem - nadal białe. Popatrzyłam na świat za oknem - a tam wszystko otulone już było grubą warstwą białego puchu, płatki śniegu zrobiły się duże i spływały z nieba powoli, majestatycznie. Gdy wysłałam Tacie zdjęcie, skwitował je krótko: przynajmniej będziecie mieli białe Święta. Chociaż jedne w tym sezonie.
Fantastycznie...
Ubrałam się ciepło, i zabrałam Ptysię na spacer. Gdy tylko zobaczyła białą ulicę, szybko zawróciła. Musiałam ją dłuższą chwilę przekonywać, że jeśli teraz nie załatwi swoich potrzeb, to będzie czekać, dopóki śnieg nie stopnieje.
Do domu wróciłyśmy mokre i nieszczęśliwe. Założyłam puchate, turkusowe skarpety, nalałam do kubka gorącej herbaty i usiadłam na kanapie zrezygnowana. Przecież Prima Aprilis to dopiero jutro...
Na szczęście znalazłam pociechę w wielkim słoju z granolą. Słój jest piękny, ogromny i pokażę Wam go na zdjęciach przy okazji kolejnej granoli. Ta bowiem już się kończy, a przecież zrobiłam ją w weekend...
Od dawna planowałam przygotować domową granolę. Nie wydawała się skomplikowana, a naczytałam się tyyylu pochwał na jej temat - że zdrowa, chrupiąca, pyszna i w ogóle najlepsza. Przeczytałam dziesiątki przepisów, żeby w końcu przygotować własną wariację. Kierowałam się chęcią uprzyjemnienia życia C. - ma swoje ulubione kupne musli z trzema rodzajami czekolady. I właśnie takie przygotowałam. Wbrew pozorom, wcale nie jest za słodkie. Jest za to obłędnie chrupiące i intensywnie czekoladowe. Czysta rozkosz... Z mlekiem lub jogurtem, albo wyjadana prosto ze słoiczka - nie można się jej oprzeć! Od dzisiaj mogłabym już tylko ją jadać na śniadanie...
Granola potrójnie czekoladowa
Składniki:
(na 1,5 l granoli)
- 300 g płatków owsianych
- 100 g płatków jęczmiennych
- 35 g kakao
- 100 g miodu
- 50 g cukru trzcinowego
- 50 ml oleju
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
- 2 łyżki wody
- 50 g białej czekolady
- 50 g mlecznej czekolady
- 50 g ciemnej czekolady (70%)
Płatki wymieszać w misce.
Kakao, miód, cukier, olej, ekstrakt i wodę wymieszać w garnuszku. Podgrzewać mieszając, aż całość połączy się w gładką masę. Wlać do płatków, dokładnie wymieszać, aby masa oblepiła płatki.
Całość wyłożyć równomiernie na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Piec w 170 st. C. przez 30 minut, 3-4 razy przemieszać w czasie pieczenia.
Czekolady grubo posiekać. Wymieszać z letnią granolą, całkowicie wystudzić. Przechowywać w szczelnym pojemniku do 3 tygodni.
Smacznego!
Mam całe mnóstwo pomysłów na kolejne wariacje - ich ilość wydaje się nieskończona. W końcu ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia...