Wiecie już, że uwielbiam biscotki. Mam do nich ogromną słabość, a że C. podziela ją bezwzględnie, kiedy tylko brakuje mi czegoś słodkiego, sięgam po sprawdzone przepisy na te właśnie ciasteczka. Eksperymentuję ze składnikami - za każdym razem dodaję inne orzechy, skórkę z cytryny lub pomarańczy, kakao, czekoladę, przeróżne suszone owoce. Tym razem udało mi się zakupić coś bardzo nietypowego - przynajmniej dla mnie. Z suszonymi jagodami bowiem spotkałam się tylko raz, parę lat temu, kiedy robiłam przegląd spiżarni w hotelu, w którym wtedy pracowałam. Trzy czy cztery paczki z suszonymi jagodami leżały sobie spokojnie na półce. Nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek tego cuda używał, szybko więc o sprawie zapomniałam. Później w przelocie widziałam je w sklepie, ale cena skutecznie zniechęciła mnie do zakupu. Tym razem jednak były w promocji, a i tak muszę przyznać, że osiem złotych za 65 gram sprawiło, że zastanowiłam się dłuższą chwilę, czy aby na pewno są mi do życia niezbędne. Cóż - okazało się, że są. Po prostu musiałam ich spróbować! Kupiłam dwie paczuszki - jedna wylądowała w biscotkach, druga czeka na swoją wielką chwilę.
Jak to cudo smakuje? Cóż, troszkę jak jagody, odrobinę jak rodzynki. Smaczne, ale nie jestem pewna, czy warte swojej ceny. Swego czasu kupowałam płatki śniadaniowe z suszonymi truskawkami, wiśniami i malinami - gdybym gdzieś dostała taką mieszankę, bez płatków, nie zastanawiałabym się ani chwili - kwaskowe owoce smakowały naprawdę wyśmienicie. Jagody nieco mnie rozczarowały... Co nie znaczy, że nie są smaczne. Jak dla mnie - troszkę zbyt mdłe, no i nie pachną tak intensywnie, jakbym sobie życzyła... Cóż, nie można mieć wszystkiego...
Przejdźmy jednak do ciastek, bo te udały się znakomicie. Najlepsze biscotti, jakie znajdziecie na tym blogu - i piszę to szczerze, całym sercem przekonana o swojej racji. Biała czekolada i brązowy cukier nadają im tego cudnego, karmelowego aromatu i smaku, który po prostu uwielbiam! Migdały wspaniale chrupią, a jagody... Cóż, jagody można zastąpić rodzynkami, suszoną żurawiną (moim zdaniem najlepszy wybór) lub posiekanymi morelami. Czegokolwiek nie wybierzecie - będzie pysznie. Jedyną wadą tych biscotek jest fakt, że są tak napakowane bakaliami, że kruszą się niemiłosiernie, ciężko je pokroić, a w rezultacie nie wyglądają tak pięknie, jakbym chciała. Nie szkodzi - smakują tak, że z rozkoszy i tak ma się zamknięte oczy przy jedzeniu...
Biscotti z migdałami, białą czekoladą i suszonymi jagodami
Składniki:
(na 8-10 sztuk)
- 140 g mąki pszennej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 60 g jasnego brązowego cukru
- 50 g zimnego masła
- 1 jajko
- 65 g całych obranych migdałów
- 65 g suszonych jagód
- 60 g białej czekolady
Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia, wymieszać z cukrem. Masło posiekać z mąką, a następnie rozetrzeć palcami, aż masa będzie miała konsystencję mokrego piasku. Wbić jajko do masy maślanej,zagnieść szybko gładkie ciasto.
Czekoladę posiekać niezbyt drobno, dodać do masy razem z migdałami i jagodami. Dokładnie połączyć.
Z masy uformować wałeczek, następnie go spłaszczyć. Zawinąć w folię spożywczą, schłodzić w lodówce przez około 1 godzinę.
Schłodzone ciasto odwinąć z folii, ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec 30 minut w 180 st. C.
Wyjąć z piekarnika, ostudzić przez 10 minut.
Następnie pokroić po skosie w plastry grubości 1 cm. Ułożyć płasko na blasze.
Piec 20 minut w 180 st. C.
W połowie przewrócić na drugą stronę.
Całkowicie ostudzić.
Przechowywać w szczelnym pojemniku.
Smacznego!
Właśnie odkryłam, że w lutym nie ominie mnie jednak jeżdżenie autobusem, i będę musiała kupić sobie bilet... Jeśli tylko nie będzie akurat padać albo przeraźliwie wiać, z pewnością nie będę narzekać - dawno nie miałam czasu, który mogłąbym poświęcić tylko na czytanie...
Idealne! Zdecydowanie pyszne! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tymi suszonymi jagodami. Muszę ich u siebie poszukać w sklepach:-) A zanim mi się to uda i upiekę takie biscotti do pochrupania, częstuję się Twoimi :-)
OdpowiedzUsuńCudne! Muszę spróbować upiec.
OdpowiedzUsuńSmakowicie wyglądają! :) Mam nadzieję, że nie okażę się całkowitą ignorantką, jeśli zapytam, czy nie można ciasteczek pokroić od razu, jeszcze przed pierwszym pieczeniem? Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńPorywam dwa ciacha :}
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM cantuccini każdego rodzaju. To znaczy w ogóle jestem kulinarnym (i nie tylko) italofilem, ale takie ciastka to już zupełna poezja. A aż wstyd się przyznać - nigdy nie robiłam, co jakiś czas kupuję po prostu wielką pakę we włoskim sklepie i po trochu zajadam. Chyba najwyższy czas spróbować :).
OdpowiedzUsuńSame pyszności w tych biscotti
OdpowiedzUsuńAlexela - nie okażesz się :) Dopóki nie spróbowałam, sama nie wiedziałam, jak to działa. Otóż cały myk polega na tym, żeby najpierw upiec cały wałeczek, a dopiero potem go pokroić i upiec kromeczki. Dzięki temu ciastka są mega chrupiące, żeby nie rzec - wręcz twarde. I w tym właśnie ich specyficzny urok :)
OdpowiedzUsuńmigdały i biała czeko to moje ulubione dodatki do biskotków! a takie jagódki pewnie dały fajny posmak :)
OdpowiedzUsuń