Pisałam ostatnio, że nie czuję się najlepiej. I choć do lekarzy nie chodzę zbyt chętnie, tym razem czułam się tak wymiętoszona, że umówiłam się na wizytę. Mój Pan Doktor był akurat na urlopie, trafił mi się więc inny, zupełnie przypadkowy. Bardzo sympatyczny, mówiący w sześciu językach (ale nie polsku, niestety), który stwierdził, że lekarzy należy unikać, bo zawsze coś znajdą, jak na przykład ja w tej chwili. Szeroki uśmiech bynajmniej nie komponował się ze skomplikowaną nazwą bakterii, którą znalazł w moim gardle. Zapisał penicylinę i kazał siedzieć w domu, w dodatku dostałam całkowity zakaz całowania do końca tygodnia. Ech... O romantyzmie naszych Walentynek nie będę więc pisać wiele - ja spałam pod dwiema kołdrami zwinięta w kulkę na kanapie, a C. poznawał tajniki nowej gry, którą niedawno nabył drogą kupna. Nie było przewidzianego wcześniej wina, był za to przepyszny obiad, który C. przygotował, gdy spałam, a na deser skromna, choć naprawdę smaczna, panna cotta. Kiedy więc w końcu wczoraj poczułam się lepiej, stwierdziłam, że muszę mojemu Panu wynagrodzić niedogodności, i choć wina nadal pić nie mogę (nadrobię w przyszłym tygodniu, oj tak), to ciasto, nieco bardziej efektowne, przygotować przecież można. W sklepie znalazłam niewielkie foremki w kształcie serc, po 10 koron sztuka, więc bez wahania dokonałam zakupu. Teraz tylko musiałam wymyślić, jak je wykorzystać...
Skoro Walentynki, to czekolada. Dziwnym jednak zbiegiem okoliczności nie mogłam znaleźć ani kostki nadającej się do pieczenia (mam zapasy czekolady, całkiem spore, ale mlecznej, z orzechami, musami i typ podobnie - nijak nie nadają się do przygotowania z nich ciasta). Udało mi się jednak na blogu Gwiazdka w kuchni znaleźć przepis na brownie bez czekolady, tylko z kakao. Nie byłam pewna, czy eksperyment się uda, okazało się jednak, że obawy były zupełnie nieuzasadnione. Ciasto bowiem wyszło perfekcyjne - ciężkie, mokre, nikt by nie zgadł, że nie ma w nim ani grama czekolady, bo smakuje bardzo browniowato. Pycha! Przygotowałam prosty, waniliowy krem z kremówki i serka kremowego, a całość dodatkowo przełożyłam lekko kwaskowym dżemem truskawkowym, którego słoiczek znalazłam w szufladzie pełnej smakowitości i niespodzianek. Wyszło oszałamiająco! Ciężkie ciasto, delikatny krem, przełamane owocowym dżemem. Poezja, mówię Wam. C. był zachwycony, wciągnął ciacho na dwa razy, przy mojej małej pomocy.
Najlepsze jednak w nim jest to, że jest banalnie proste w przygotowaniu, najwięcej czasu zajmuje studzenie gorących placków - muszą być zupełnie zimne, żeby nie rozpuścić śmietany. Największą trudność sprawiło mi wybranie dla niego odpowiedniej kategorii na blogu.
Jeśli chcecie upiec ciasto normalnych rozmiarów - wystarczy pomnożyć wszystkie składniki razy cztery i upiec w dwóch tortownicach o średnicy 18 cm.
Torcik brownie (bez czekolady)
Składniki:
(na 2 formy o średnicy 7-8 cm)
- 70 g masła
- 80 g cukru pudru
- 30 g kakao
- 1 jajko
- 35 g mąki pszennej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
krem:
- 200 ml śmietany kremówki (38%)
- 100 g serka kremowego
- 2 łyżeczki cukru pudru
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
dodatkowo:
- 100 g dżemu truskawkowego
- 1 łyżka kakao
Masło, cukier puder i kakao rozpuścić w garnuszku, przestudzić. Wbić jajko, ubić trzepaczką na jednolitą masę. Wsypać mąkę, wymieszać.
Masę przełożyć do nasmarowanych masłem form.
Piec w 180 st. C. 10-12 minut.
Wyjąć z piekarnika, wystudzić.
Kremówkę ubić na sztywno z cukrem pudrem i waniliowym. Dodać serek, dokładnie wymieszać.
Ciasto wyjąć z foremek. Na talerzu ułożyć jeden placek wierzch posmarować powidłami, na to wyłożyć warstwę kremu. Przykryć drugim plackiem, lekko docisnąć. Wierzch i boki obłożyć resztą kremu, wierzch posypać kakao.
Przechowywać w lodówce.
Smacznego!
Swoją drogą jest mi trochę smutno, że blog, z którego wzięłam przepis nie jest aktualizowany od mniej więcej półtora roku, jest bowiem skarbnicą wielu świetnych pomysłów. Zaczynając przygodę z blogowaniem, byłam jego wierną fanką. Nie mam pojęcia, co się stało z autorką - może jeszcze kiedyś do nas wróci...
A Wy - straciliście jakieś z ulubionych blogów, nie wiedząc zupełnie, co jest tego przyczyną...?
Ale pyszny musiał być taki torcik ;)
OdpowiedzUsuńPiękne to Twoje serduszko:)
OdpowiedzUsuńzdjęcie super.
Twoje ciasto wygląda super. A co do straconych blogów, to niestety też już parę takich spotkałam, szkoda, ale może te osoby nie mają czasu, bo przytrafiło im się coś fajnego, nowa praca, nowy przyjaciel, nowe wyzwania? Tak sobie to wyobrażam :-)
OdpowiedzUsuńBrownie z kremem? W to mi graj!
OdpowiedzUsuńA do straconych blogow, za ktorymi tesknilam, nalezal kiedys twoj. Dobrze, ze wrocilas, wiesz? :)
Dzięki :)
OdpowiedzUsuńpięknie wygląda
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale! :D z tym kremem musi być pyszne!
OdpowiedzUsuń