Kilka dni cichutko było na blogu. Wszystko dlatego, że mieliśmy krótki urlop, który spędziliśmy w Polsce. Nie miałam w ogóle czasu żeby tutaj zaglądać - kiedy ma się tylko kilka dni, trzeba je wykorzystać na rzeczy, których kiedy indziej zrobić się nie da. Byłam więc z Ptysią u fryzjera - teraz jest śliczna, piękna i dużo mniej brudząca; zrobiłam zakupy z moją Siostrą, byliśmy w kinie, zorganizowaliśmy urodzinową imprezę dla Młodej, zjedliśmy z C. rocznicową kolację (w bardzo przyjemnym miejscu swoją drogą, o czym napiszę w jednym z kolejnych postów kilka słów więcej), nie daliśmy rady się wyspać, i wróciliśmy do Danii bardzo szczęśliwi, pełni wrażeń, choć niekoniecznie wypoczęci. Już się nie mogę doczekać kolejnych wakacji - tym razem nieco dłuższych, spokojniejszych.
Jeszcze przed wyjazdem przygotowałam masę plastyczną. Była niezwykle istotnym elementem pewnego projektu, który był ogromnym wyzwaniem i który sprawił, że duszę miałam na ramieniu, a serce w gardle. Ale o tym już jutro. Póki co - moje pierwsze podejście do masy cukrowej. Hmm... W zasadzie kiedyś już miałam z nią do czynienia, ale była to masa gotowa, kupiona w sklepie, nieco twardsza i jednak troszkę inna w obróbce niż domowa. Wydaje mi się, że tamta była sztywniejsza - ale może to moja wina, bo dałam za mało cukru...? Nie jestem pewna.
Przepis znalazłam u Rynn. Skorzystałam akurat z tego, gdyż był opatrzony bardzo długim i szczegółowym wstępem, który bardzo mi się przydał. Serdecznie polecam lekturę tego posta, jeśli też po raz pierwszy przymierzacie się do zrobienia masy plastycznej.
Moje obserwacje? Hmm... Po pierwsze - przygotowanie masy trochę trwa, a na ozdabianie trzeba zarezerwować sobie naprawdę sporo czasu. Trzeba wykazać się cierpliwością, i dobrze jest mieć spory zapas cukru pudru - może być tak, że 600 gram nie wystarczy, masa ciągle będzie lepka - wtedy stopniowo dosypujemy więcej. Masa powinna być plastyczna, bez problemu dawać się formować, jednak przy wałkowaniu sporo trzeba cukrem pudrem podsypywać. Później nadmiar wystarczy zdmuchnąć lub otrzepać pędzelkiem. Poszczególne części przyklejamy do siebie za pomocą odrobiny zimnej wody. Barwniki - najlepiej w proszku lub żelu. Ja miałam czerwony w płynie, i efekt był bladoróżowy. Pasował mi, choć wolałabym intensywniejszy kolor - następnym razem z pewnością wykorzystam co innego.
Ciasto pod masę musi być idealnie gładkie - moje nie było, i w efekcie widać było każdy najdrobniejszy mankament. Może to też być wina tego, że zbyt cienko rozwałkowałam masę. Nie chciałam jednak, żeby jej warstwa była zbyt gruba - jest bowiem przeraźliwie słodka, i - nie oszukujmy się - specjalnie smaczna nie jest z pewnością. Wygląda jednak sympatycznie, a jeśli się ma talent i pewne doświadczenie - całość może być imponująca. Dobrze się przechowuje i przewozi - zastyga, jest sztywna i chroni ciasto przed uszkodzeniem. Ogólnie jest to niezły sposób na ozdobienie ciasta - co kto lubi oczywiście.
Jeszcze raz polecam wpis Rynn - tam o masie jest wszystko, po lekturze przygotowanie i ozdabianie pójdzie gładko. A teraz przepis.
Masa plastyczna
Składniki:
(na 700 g masy)
- 600 g cukru pudru
- 65 g glukozy w proszku
- 45 ml zimnej wody
- 4 listki żelatyny
- 1,5 łyżeczki masła
- 1/4 łyżeczki ekstraktu migdałowego
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie w małym garnuszku. Po pięciu minutach wstawić na mały palnik i podgrzewać, aż do rozpuszczenia. Wsypać glukozę, podgrzewać (ale nie gotować) aż się rozpuści. Dodać masło, wymieszać. Zdjąć z ognia, wlać ekstrakt, połączyć.
Przełożyć masę do dużej miski, partiami dodawać cukier puder. Ucierać najpierw łyżką, później zagniatać dłońmi aż do uzyskania plastycznej masy.
Z masy lepić dowolne ozdoby lub wałkować i wycinać kształty. Masę, której się akurat nie używa, należy przechowywać szczelnie zawiniętą w folię.
Z Polski przyjechały ze mną nowe książki (jej!) i moje cudne nagrody - książka o czekoladzie i urocza filiżanka. Teraz, kiedy już się wyspałam i jako tako ogarnęłam powycieczkowy bałagan, mam zamiar usiąść z kubkiem gorącej herbaty i oddać się lekturze. Mmm, idealny ostatni dzień urlopu.
Super! Bardzo przydatny przepis i wydaje się w miarę łatwy. Chociaż obawiam się, że to tylko złudzenie ;)
OdpowiedzUsuńŚciskam cieplutko!
ja tez robię masę cukrową sama:) taka jest najlepsza:)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na to ciacho co je tą masą oblepiłaś :-)
OdpowiedzUsuńJa robienie masy cukrowej mam jeszcze przed sobą. Tutaj praktyka czyni mistrza :) Jestem ciekawa jak mi pójdzie.
OdpowiedzUsuńPodziwiam zawsze pięknie uformowane dekoracje na torcie. Nawet mi nie przychodziło do głowy robić samem masę plastyczną;-) Poczekam i zobaczę Twoje ekoracje :-)
OdpowiedzUsuńnigdy nie robilam sama, nie mialam odwagi ;) ale sprobuje- to sie przydaje! http://swiatwmojejkuchni.wordpress.com/ Ola
OdpowiedzUsuńWpadłam z rewizytą:) Bardzo ciekawy przepis :) Muszę go wypróbować. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOstatnio próbowałam zrobic taką masę, ale niestety nie wyszła :(
OdpowiedzUsuńMuszę spróbowac według Twojego przepisu ;]
Ja robiłam pierwszy raz i wszystko poszło w miarę gładko :) Trzeba tylko uważać z cukrem - jak za mało, to się będzie mocno kleiła, a jak za dużo, to może się kruszyć.
OdpowiedzUsuńAle skoro mi się udało, to każdy da radę :)