Świat spowił gęsty kokon mgły; białej jak mleko i gęstej jak śmietana. Mimo dwóch cyfr zaraz za minusem na termometrze, poszłyśmy na spacer do parku. W takie dni jak ten, panuje tam idealna cisza. Mgła wygłusza odgłosy ulicy, a z rzadka spotykani przechodnie stąpają na palcach i starają się oddychać jak najciszej. Szerokim łukiem omijamy gigantycznego pająka, który w ciągu dnia jest tylko zjeżdżalnią zaprojektowaną przez wiernego fana Spidermana. W migotliwym, różowawym świetle latarni wygląda jednak, jakby snuł prawdziwą sieć. Ogromną, jak on sam. Nie chciałybyśmy w nią wpaść.
W tej zimowej ciszy dopada mnie nostalgia, zamyślenie. Łatwiej jest zajrzeć do środka, gdy brak zewnętrznych, rozpraszających bodźców. Wczoraj był Dzień Babci, dzisiaj jest Dzień Dziadka. Nie muszę Wam o tym przypominać, prawda...? Sama wykonałam odpowiednie telefony, a potem zaczęłam wspominać...
Każdego z naszych bliskich kochamy inaczej. Nie mocniej czy słabiej, lepiej bądź gorzej; po prostu: inaczej. Od urodzenia byłam ukochaną wnusią Dziadka; jako emerytowany milicjant miał czas, ale przede wszystkim mnóstwo chęci, żeby się mną zajmować. Dawał mi wszystko, o czym może marzyć mała dziewczynka: odpowiadał na tysiące pytań, słuchał z uwagą niekończących się tyrad na tematy mało ważne i jeszcze błahsze, czytał wieczorami przechodzącymi w ciemne noce, pomagał sprzątać klocki, świetnie udawał panią ze straganu, gdy bawiliśmy się w warzywniak, zabierał mnie do lasu po drugiej stronie torów na grzyby i chodził ze mną do parku karmić wiewiórki. Podziwiał koślawe rysunki i szlaczki, z których byłam taka dumna, brał na kolana, gdy było mi smutno albo tylko dlatego, że chciałam, i kupił największego z moich misiów, którego ledwo przyniosłam do domu i nazwałam Beżunią. Nigdy na mnie nie krzyknął i kupował smerfowe lody, których smaku nigdy nie zapomnę.
Dzień, w którym Dziadek umarł, był najgorszym w moim życiu.
Ten sernik po raz pierwszy upiekłam będąc na wakacjach w Polsce. Na sklepowej półce zobaczyłam nowość: czekoladę karmelową, i nie mogłam jej się oprzeć. Na targu kupiłam rabarbar, i stwierdziłam, że to będzie połączenie idealne. Nie pomyliłam się; słodki, kremowy, rozpływający się w ustach sernik i kwaskowy mus rabarbarowy, to naprawdę wyśmienity duet.
Oczywiście, zdjęć nie zdążyłam zrobić. Postanowiłam więc ten smak odtworzyć po powrocie do Danii (przezornie zaopatrzyłam się w kilka tabliczek bajecznie pysznej karmelowej czekolady i całą siłą woli powstrzymałam się przed zjedzeniem ich solo); niestety, sezon na rabarbar się skończył. Na szczęście na swoją kolej czekają słoiczki wypełnione letnimi smakołykami, a wśród nich znajduje się również czerwona porzeczka.
Aktualnie moim jedynym problemem jest zdecydowanie, która wersja sernika smakuje lepiej...
Karmelowy sernik z czerwoną porzeczką
Składniki:
(na tortownicę o średnicy 22 cm)
spód:
- 125 g ciastek digestive
- 45 g masła
masa serowa:
- 600 g serka kremowego
- 180 g czekolady karmelowej
- 200 ml śmietany kremówki (38%)
- 4 jajka
- 2 łyżki budyniu krówkowego
dodatkowo:
- 350 g porzeczek ze słoika (lub 300 g porzeczek i 50 g cukru)
- 1,5 łyżeczki mąki ziemniaczanej
Świeże porzeczki zasypać cukrem, odstawić, aż owoce puszczą sok. Zagotować całość, gotować na małym ogniu kilka minut, aż porzeczki zmiękną. Owoce odcedzić, przełożyć do innego naczynia, odlać 2 łyżki soku, resztę zagotować. Zimny sok wymieszać z mąką, dodać do gorącego soku; podgrzewać, aż całość lekko zgęstnieje. Dodać odłożone owoce, wymieszać. Ostudzić.
W przypadku owoców ze słoika zacząć od odcedzenia owoców, a dalej postępować jak w przepisie powyżej.
Ciastka dokładnie pokruszyć.
Masło rozpuścić, przestudzić. Wymieszać z ciasteczkami, a następnie ugnieść na dnie tortownicy.
Podpiec w 180 st. C. przez 12 minut.
Przestudzić.
W tym czasie przygotować masę serową. Czekoladę posiekać. Kremówkę zagotować, zdjąć z palnika, zalać czekoladę. Odstawić na 5, a następnie dokładnie wymieszać, aż czekolada całkowicie się rozpuści. Przestudzić.
Serek, rozpuszczoną czekoladę, jajka i budyń zmiksować na gładką masę, tylko do połączenia składników.
Masę serową wylać na podpieczony spód. Na wierzchu rozłożyć porzeczki, wykałaczką zrobić esy-floresy.
Piec w 180 st. C. przez 10 minut.
Następnie zmniejszyć temperaturę do 140 st. C. i piec jeszcze 50-60 minut.
Wystudzić w lekko uchylonym piekarniku, a następnie schłodzić w lodówce przez noc.
Smacznego!
Przede mną wolny weekend. Jedyny plan, jaki przygotowałam, to wyspać się porządnie. Najlepiej na zapas, żeby starczyło na cały przyszły tydzień...
Co za królewski sernik :)
OdpowiedzUsuńTo życzę weekendowego wypoczynku :)
Takiego sernika jeszcze nie jadłam. Odpoczywaj :-)
OdpowiedzUsuńBoski serniczek. To musi być bardzo udane połączenie smaków :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Serniczek bardzo apetyczny :)
OdpowiedzUsuńSernik wyśmienity:) Dobrze, że Dziadek żyje nadal w Twojej pamięci i masz takie wspaniałe o Nim wspomnienia:) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńOj wierzymy, że sernik z porzeczkami czy rabarbarem musi zgrać się idealnie :D
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda ten sernik. Z pewnością ma wyśmienity smak :)
OdpowiedzUsuńAch, jadłabym<333
OdpowiedzUsuńNiestety mój ukochany dziadek w zeszłym roku umarł :( Byłam na cmentarzu, pomodliłam się i strasznie smutno mi się zrobiło, że nie będzie go ze mną w tym ważnym roku, kiedy wezmę ślub :( A sernik wygląda wspaniale!
OdpowiedzUsuńPiękny sernik, mega apetyczny ;0
OdpowiedzUsuńSernik wygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiego dziadka,a sernik wygląda obłędnie :)
OdpowiedzUsuńCudny sernik :) Ja niestety dziadka (ojca mamy) nigdy nie poznałam - umarł przed moim narodzeniem. podobno był świetny i kochały go wszystkie dzieciaki z mojej ulicy. Szkoda strasznie. Drugi z koleii mieszkał daleko i słabo go znałam. Umarł kilka lat temu.
OdpowiedzUsuńPiękny, równiutki, artystyczny... :)
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia o Dziadku :) ... a sernik musi być wyśmienity, z takich składników :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na sernik.
OdpowiedzUsuńTaki sernik to istna rozpusta :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie słodko-kwaśne kontrasty!
OdpowiedzUsuńKrólewski serniczek- idealny. Ja nigdy nie zapomnę dnia, w którym odeszła moja babcia- domyślam się więc co czułaś:(
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz o swoich wspomnieniach z dzieciństwa. Sernik też musi być smaczny
OdpowiedzUsuń