środa, 15 czerwca 2011

W robotowym świecie

Jestem dużym dzieckiem, i co więcej, wcale się tego nie wstydzę. Wręcz przeciwnie - przyznaję głośno, wszem i wobec. Uważam, że to nic złego, kiedy wychodząc na spacer w deszczu skaczę po kałużach (mam czerwone kalosze, które świetnie się do takich akcji nadają). Po deszczu zawsze szukam tęczy i zastanawiam się, co jest na drugim końcu (albo na pierwszym, bo to też interesujące zagadnienie). Lubię siedzieć na środku chodnika i obserwować ludzi, którym ciągle się gdzieś spieszy. Głośno śpiewam, kiedy nikogo nie ma w domu. Biegam z psem po parku do utraty tchu. A przede wszystkim - uwielbiam bajki! Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Choć tak naprawdę, w tej chwili dużo animacji jest przygotowywanych z myślą o dorosłych - żadne dziecko nie zrozumie pewnych aluzji czy tekstów w Shreku chociażby. Będą się śmiały z wielkiego, zielonego ogra, który wyciąga świece z uszu, ale wiele subtelności im umyka. Może dlatego rodzice w kinie bawią się tak samo dobrze, jak ich pociechy.

Ostatnio z Dużym nas natchnęło - nałożyłam dwie miseczki lodów czekoladowych, przygotowałam herbatę i zasiedliśmy przed naszym kinem domowym (które składa się z osiemnastocalowego laptopa wygodnie usadowionego u D. na kolanach). A na ekranie - Roboty. Animacja z 2005 roku może nie robi wrażenia super efektami, ale jest nieźle pomyślana, a robotowa stolica jest miejscem co najmniej magicznym. Kiedy główny bohater przyjeżdża do miasta i odbywa podróż kolejką, siedziałam z otwartą buzią i zastanawiałam się, czy kiedyś zbudują rollercoaster oferujący takie atrakcje.



Głównym bohaterem jest Radek Dekiel - robot, którego rodzice nigdy nie mogli pozwolić sobie na nowe części dla swojej pociechy (różowy korpus z godnym pozazdroszczenia biustem po kuzynce z pewnością nie był najlepszym rozwiązaniem). Radek jednak nie narzeka. Fascynuje go niejaki Spawalski - najmądrzejszy robot, który ma ogromną fabrykę i zajmuje się wprowadzaniem przeróżnych wynalazków w życie. Nasz bohater rusza do stolicy, aby go spotkać i zaprezentować swoje dzieło.
Na miejscu okazuje się jednak, że Spawalski jest nieosiągalny, a jego miejsce zajmuje okrutny Brzeszczot, który chce zniszczyć wszystkie starsze modele. Radek się nie poddaje - naprawia tych, którzy nie mają szans na nowe części, poszukuje Spawalskiego, a w międzyczasie zdobywa nowych, zwariowanych przyjaciół i robotkę swojego życia. 

Brzmi banalnie? Ale wcale takie nie jest! Świat robotów jest tak inny od naszego, zabawny, trochę straszny, bardzo spójny. Autorzy przyłożyli się do pracy i sprawili, że łatwo w to wszystko uwierzyć, nie szuka się niedociągnięć. Historia porywa i można popłynąć z jej nurtem, dać porwać się przygodzie. Półtorej godziny mija błyskawicznie, pozostawiając po sobie bardzo dobre wspomnienia.

Polecam dzieciom - małym i dużym.

Roboty
2005
reżyseria: Chris Wedge, Carlos Sandanha
scenariusz: Lowell Ganz, Babaloo Mandel

2 komentarze:

  1. no właśnie... który koniec tęczy jest tym drugim :) ? Baja wspaniała. Widziałam i nie wiem kto był bardziej zaczarowany. Ja czy bratanek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Robotów jeszcze nie widziałam :) Ale dwa dni temu byłam na Kung Fu Panda 2 i zdecydowanie byłam najstarsza na sali kinowej :)

    OdpowiedzUsuń