Czasami się zastanawiam, czym jest odwaga. Kiedyś bardzo łatwo było stwierdzić, czy dany człowiek się nią cechuje, czy raczej wręcz przeciwnie. Rycerze dzielnie stawali na polu bitwy i ruszali do boju bez najmniejszych oznak wahania, królowie podbijali sąsiednie państwa, szlachcianki wdawały się w romanse, za które groziła sroga kara z ręki męża. Z natury lękliwi chłopi pochylali głowy i plecy przed trudami codziennego życia; co jakiś czas jednak rodził się ten wyjątkowy, odważny. Potrafił sprzeciwić się panu, za co najczęściej kończył na szubienicy. Ale odwagi nikt mu odmówić nie mógł.
Dzisiaj odważni młodzi ludzie walczą w nie swoich wojnach albo uprawiają sporty ekstremalne. Ci, którzy mają pieniądze, odważnie stawiają wszystko na jedną kartę. Tym, którzy nie mają czego stawiać, dużo trudniej wykazać się odwagą. Bo czy stanięcie w obronie kopniętego psa można komuś policzyć za czyn odważny...? Taki drobiazg, który przecież nic nie zmieni...
W dzisiejszych czasach, i tak już niewyraźna, linia między odwagą i głupotą zatarła się niemal zupełnie. Gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie...? Nie mnie to oceniać.
Dzisiaj mam dla Was jeden z najlepszych deserów, jakie ostatnio jadłam. Ba! Kwalifikuje się do pierwszej piątki najcudowniejszych pyszności, jakich dane mi było spróbować. Gdyby nie resztki zdrowego rozsądku, zjadłabym wszystko. Sama. Na raz!
Przepis podpatrzyłam u Pomidorowej Ani i od razu przepadłam. Wszelkie wariacje na temat tiramisu są u nas bardzo mile widziane; gdy zobaczyłam połączenie tego pysznego, włoskiego deseru z moimi ukochanymi, krwawymi pomarańczami wiedziałam, że też muszę takie mieć. Nie czekałam długo... Zaraz po Świętach, gdy choć trochę minęło mi babkowe szaleństwo, zabrałam się do rzeczy. Deser jest banalnie prosty w przygotowaniu, a jedynym ekskluzywnym składnikiem są sezonowe czerwone cytrusy. Bez gotowania, bez pieczenia, na upartego - da się nawet bez miksera (tylko po co...?). Efekt - delikatny, rozpływający się w ustach krem z biszkopcikami o intensywnym smaku pomarańczy. Do tego plasterki cytrusów w obłędnie pysznym syropie i chrupiące, zieloniutkie pistacje. Czysta poezja. Przysięgam - mogłabym jeść ten deser codziennie do końca życia, i nigdy by mi się nie znudził.
Tiramisu sanguinello
Składniki:
(na 6 porcji)
- 250 g serka mascarpone
- 25 ml amaretto
- 60 g cukru pudru
- 3 żółtka
- 2 białka
nasączenie:
- 50 ml delikatnej czarnej herbaty (aromatyzowanej pomarańczą)
- 50 ml soku z czerwonych pomarańczy
- skórka otarta z 1 czerwonej pomarańczy
- 1 łyżeczka miodu
- 1 łyżeczka soku z cytryny
- 2 łyżki amaretto
pomarańcze w syropie:
- 3 czerwone pomarańcze
- 2 łyżki cukru trzcinowego
- 3 łyżki amaretto
dodatkowo:
- 75 g podłużnych biszkoptów
- niesolone pistacje
Ostudzoną herbatę wymieszać z sokiem z pomarańczy i cytryny, skórką pomarańczową, miosem i amaretto. Odstawić.
Pomarańcze obrać, odkrawając dokładnie białe albedo. Pokroić je na plastry grubości 4-5mm, posypać cukrem, zalać alkoholem i odstawić do lodówki.
Białka ubić na sztywną pianę. Żółtka utrzeć z cukrem pudrem na puszystą, jasną masę. Wlać alkohol, zmiksować. Dodać mascarpone, połączyć. Na końcu partiami dodać pianę z białek, delikatnie mieszając łyżką.
W herbacie z sokiem maczać biszkopty, ułożyć na dnie szklanek. Na wierzch wyłożyć krem. Schłodzić w lodówce 3 godziny.
Przed podaniem tiramisu udekorować plastrami pomarańczy, polać syropem z ich macerowania i posypać posiekanymi pistacjami.
Smacznego!
W stosunku do oryginalnego przepisu nieco zmieniłam proporcje. I po pierwszym kęsie zaczęłam żałować - te dziesięć porcji z pewnością by się nie zmarnowało...
Urzekł mnie.
OdpowiedzUsuńFantastyczna odmiana dla klasycznego tiramisu ;)
OdpowiedzUsuńNic, tylko się nim delektować
OdpowiedzUsuńAch, jak bosko wygląda! Kocham Tiramisu i myślę, że i z tą wersją bym się polubiła :)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
Czerwone pomarańcza są piękne, wygląda cudownie,pewnie tak samo smakuje :)
OdpowiedzUsuńDodatek pomarańczy bardzo mi się podoba;)
OdpowiedzUsuńKrwawe tiramisu - brzmi tak, że strach jeść, ale za to wygląda przepysznie:-)
OdpowiedzUsuńBardzo intrygująca propozycja. :) Podoba mi się! :)
OdpowiedzUsuńJezu, ile razy do Ciebie wejdę to wychodzę od razu głodna!
OdpowiedzUsuńFajny pomysl na deser, zawsze robilam tradycyjne kawowe tiramisu, musze wyprobowac Twoj przepis :)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł! Takiego jeszcze nie jadłam. W sumie "krwiste" pasuje świetnie na Helloween ;)
OdpowiedzUsuń