Jak sobota, to i tort...
Jakoś tak torty kojarzą mi się (jak pewnie również większości z Was) z ważnymi uroczystościami. Urodziny, imieniny, przyjęcia, okrągłe rocznice, wesela, chrzciny i mnóstwo innych. Tort to ciasto wyjątkowe, luksusowe, niecodzienne. Z dzieciństwa pamiętam przytłaczające słodyczą torty, z ciężkim kremem maślanym, gdzie po zjedzeniu niewielkiego kawałka człowiek nie miał siły nawet na dopicie kawy (dzieci, w tym ja - łasuch nad łasuchami - zawsze zadowalały się małym kawałkiem, który nie mógł zaburzyć mnóstwa energii, której poziom gwałtownie wzrastał wraz z pojawieniem się na stole najlepszej zastawy).
Gdy byłam trochę starsza, Mama zaczęła zamawiać dla nas torty u Sowy - jest to bez dwóch zdań najlepsza bydgoska cukiernia. A może była...? Nie wiem, bo tortu od Sowy nie jadłam już chyba z sześć lat...
Gdy byłam trochę starsza, Mama zaczęła zamawiać dla nas torty u Sowy - jest to bez dwóch zdań najlepsza bydgoska cukiernia. A może była...? Nie wiem, bo tortu od Sowy nie jadłam już chyba z sześć lat...
W każdym razie - te torty, choć nadal piekielnie słodkie, były pyszne. Szwarcwaldzki, czy mój ukochany królewski, pojawiały się na naszym stole najczęściej. Wszyscy za nimi szaleliśmy, i choć wypełniały szybko, nie potrafiłam sobie odmówić. A może nie chciałam...?
Dużo, dużo później zabrałam się za upieczenie pierwszego tortu. Było to nie lada wyzwanie, duszę miałam na ramieniu, a serce w gardle. W sumie niepotrzebnie - ciasto wyszło jak malowanie. I - jakież było moje zaskoczenie - nie było przesadnie słodkie, za to mocno cytrynowe, i zaskakująco lekkie. Delikatny biszkopt, przełożony kremem cytrynowym na bazie mascarpone - i gotowe. Bez żadnych cudów. Nie wyglądał jak z cukierni, za to smakował wszystkim gościom, a mnie duma rozpierała.
Od tego czasu zrobiłam sporo różnych tortów, brzydszych i ładniejszych, mniej czy bardziej tradycyjnych - ale wszystkie były pyszne. Słodkie, kremowe, rozpływające się w ustach... Zdecydowanie na wyjątkowe okazje - bo mnóstwo w nich kalorii, bo zajmują nieco więcej czasu.
I choć staram się walczyć z sobą samą, i czasem przygotowuję torty bez okazji, to jednak najczęściej są zarezerwowane na wyjątkowe uroczystości. Obiecuję sobie, że będę piekła je częściej, żeby próbować nowych kombinacji, żeby opanować sztukę dekoracji - i nic z tego nie wychodzi... Cóż, już widocznie taka tortów natura.
Ten upiekłam na urodziny, musiał przejechać ze mną sto pięćdziesiąt kilometrów. Dlatego nie ma obłożonych boków - bałam się, że w takiej formie nie przetrwa podróży. I choć zdecydowanie nie jest to najpiękniejszy przykład, to wyszedł tak pyszny, że muszę się z Wami podzielić przepisem.
Biszkopt jest na mące orkiszowej, z małym dodatkiem orzechów - nie chciałam, żeby ich smak był przytłaczający, chciałam osiągnąć efekt delikatnej nuty smakowej, co mi się zdecydowanie udało. Do tego gruszki gotowane w białym winie, które nadało im bardzo wykwintnego smaku. Krem na bazie domowego karmelu, na który przepis znalazłam u Zuzi. U mnie był raczej ciemny, bo chciałam osiągnąć tę subtelną, dymną nutę - taki karmel tuż na granicy... Wyszło idealnie! Całość słodka, ale nie przesłodzona, z cudownie soczystymi gruszkami i delikatnym, lekkim kremem...
Wyszło pysznie, tort zebrał sporo komplementów, i tak ja napisałam wyżej - choć nie był piękny, zdecydowanie nadrabiał smakiem.
Tort orzechowo-karmelowy z gruszkami
Składniki:
(na tortownicę o średnicy 26 cm)
biszkopt:
- 8 jajek
- 300 g cukru
- 55 g mąki ziemniaczanej
- 100 g mąki orkiszowej
- 100 g zmielonych orzechów laskowych
gruszki w syropie:
- 13 gruszek
- 200 g cukru
- 600 ml białego wina
- 90 g miodu
nasączenie:
- 100 ml syropu z gotowania gruszek
- sok z 1 cytryny
krem karmelowy:
- 950 ml śmietany kremówki (38%)
- 155 g cukru
- 1 łyżka wody
- 1 łyżka masła
- 400 g serka kremowego
- 3 listki żelatyny
na wierzch:
- 150 ml śmietany kremówki
- 15 g płatków z orzechów laskowych
Najpierw przygotować biszkopt:
Białka oddzielić od żółtek. Mąki przesiać, wymieszać z orzechami.
Białka ubić na sztywno, pod koniec partiami dodając cukier. Po jednym dodawać żółtka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Partiami wsypywać mąkę z orzechami, delikatnie mieszając.
Dno tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia. Przelać masę, wyrównać wierzch.
Piec w 170 st. C. przez 60-70 minut, do suchego patyczka.
Wystudzić w zamkniętym piekarniku.
Gruszki obrać, przekroić na pół, wyciąć gniazda nasienne.
Wino zagotować z cukrem i miodem, aż wszystko się rozpuści i połączy. Zmniejszyć płomień, dodać gruszki. Dusić pod przykryciem na niewielkim ogniu przez 25-30 minut, aż gruszki będą miękkie, ale nie będą się rozpadać.
Wyjąć gruszki z syropu, ostudzić.
Przygotować krem karmelowy:
250 ml kremówki i 110 g cukru umieścić w szerokim rondlu, dobrze wymieszać. Gotować na średniej mocy palnika przez około 20 minut, aż masa będzie nabierze intensywnie żółtego koloru.
W drugim garnuszku umieścić resztę cukru, zalać wodą. Zagotować i podgrzewać na dość mocnym ogniu, aż karmel nabierze głębokiego złoto-brązowego koloru. Dolać do niego masę śmietanową, dobrze wymieszać. Dodać masło, wymieszać, gotować jeszcze 1-2 minuty, aż wszystko się dobrze połączy.
Przelać do miski, ostudzić.
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie, następnie rozpuścić na parze i ostudzić.
Serek lekko ubić, zmiksować z kremem karmelowym. Dodać ostudzoną żelatynę, połączyć. Wstawić na 15 minut do lodówki.
Pozostałą kremówkę ubić na sztywno, partiami dodawać do tężejącej masy karmelowej, delikatnie mieszając.
Wstawić do lodówki do czasu użycia.
Na nasączenie wymieszać syrop z sokiem z cytryny.
Biszkopt przekroić na trzy części w poziomie.
Na paterze ułożyć pierwszy blat ciasta, otoczyć obręczą tortownicy, nasączyć. Rozsmarować cienką warstwę kremu karmelowego, na tym ułożyć połówki gruszek. Przykryć kremem, następnie ułożyć drugi blat biszkoptu, nasączyć, wyłożyć nieco kremu, gruszki (jedną zachować do dekoracji), przykryć pozostałym kremem. Na wierzchu ułożyć ostatni blat ciasta, skropić pozostałym ponczem. Wstawić do lodówki do stężenia.
Ciasto wyjąć z lodówki, zdjąć obręcz tortownicy.
Ubić pozostałą kremówkę, rozsmarować na wierzchu i ewentualnie bokach. Udekorować ostatnią gruszką i płatkami orzechowymi.
Smacznego!
Przepis jest dość długi, całość dość czasochłonna, ale nie trudna. Efekt zdecydowanie wart jest każdej poświęconej mu minuty...
Ja robiłam go bez laktozy - i wszystko udało się bez problemu, nawet karmel, choć bardzo się tym denerwowałam. A jak już wszystko miałam zaplanowane, biszkopt upieczony, krem w lodówce, a gruszki ugotowane, okazało się, że siostra C. nie może jeść też gruszek... Uwierzcie (lub nie), ale miałam niemal łzy w oczach... Cóż, człowiek uczy się całe życie...
Mmmmm... mam ochotę od razu go zjeść ! :P
OdpowiedzUsuńPamiętam, dawniej torty na specjalne okazje piekła moja babcia, kiedy to zjeżdzała się cała rodzina, przy stole dorośli siedzieli jak śledzie, a dzieci miały osobny stolik ;)
Teraz pieczeniem tortów zajmuje się sama, ale to nie co dawniej, przychodzi tylko garstka najbliższej rodziny...
Uwielbiam piec torty i tak jak ty bardzo bym chciała nauczyć się je pięknie dekorować.
Choć tort pieczony na specjalne okazje, zawsze jest najpiękniejszy ;)
Boski jak od Sowy :D
OdpowiedzUsuńTakie "nagie" torty też są przecież piękne!: ))
OdpowiedzUsuńPyszniutko! Urodziny zawsze nastrajają:)
OdpowiedzUsuńKiedyś torty faktycznie były "ciężkie" Nie to co teraz, czasami nawet są jak chmurka. Twój tort wygląda wspaniale. dopieszczony i nie wątpię, że pyszny :)
OdpowiedzUsuńAle pyszna kombinacja smaków:) Ja też będąc małym dzieckiem nie lubiłam tortów. Jeśli mam być szczera to dalej za nimi nie przepadam bo przesladuje mnie ta trauma z dzieciństwa tego ciężkiego, maslanego kremu. Co innego taki lekki tort, nie za ciężki. Wtedy taki kawałek nie zapycha i ma się ochotę na następny.
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda :) Ze śmietaną kremówką pewnie jest bardzo smaczny :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do siebie:
positivefitlife.blogspot.com
Wygląda bardzo apetycznie i pewnie rewelacyjnie smakował :)
OdpowiedzUsuńNo jak nie jest piękny, piękny. I na pewno pyszny :)
OdpowiedzUsuńNie ma co ! To bardzo dzielny i grzeczny tort ! Przejechanie takiej drogi to ogromne wyzwanie :D
OdpowiedzUsuńPiękny, ależ musi smakować :)
OdpowiedzUsuńtak patrzę na ten tort i patrzę i nie mogę się nadziwić jego cudownemu składowi, wszystkie warstwy brzmią tak cudownie fantastycznie i pysznie! No i ten wygląd... mnie powala, serio :-) cudo!!!
OdpowiedzUsuńBogactwo smaków, tort musi być pyszny. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno z urodzinami, choć u mnie w pracy na spotkania czy seminaria zamiast tradycyjnego ucieranego ciasta to szybkiego kupuje się gotowe torty...
OdpowiedzUsuńPiękny tort. Gruszkowo- karmelowa kompozycja smaków musiała smakować niebiańsko. Jak byłam dzieckiem, to torty na urodziny robiła moja mama- raz zrobiła w formie kwadratowej i podobno marudziłam że to nie taki bo tort ma być okrągły:))
OdpowiedzUsuńPowiem tak: zawsze mówiłam, że nie lubię tortów, dopóki ktoś pokazał mi, że da się go zrobić bez tony masła i cukru :)
OdpowiedzUsuńOd tej pory wiem już, że tort może być smaczny, efektowny i lekki zarazem :)
Wow! Jestem pod wrażeniem, twój tort jest idealny!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze jestem na etapie "jak nie zepsuć biszkoptu i przekroić równo" :)
mniam! wygląda wspaniale! musi być przepyszny!
OdpowiedzUsuńGruszki, wino, karmel... Czego chcieć więcej! Tort jest piękny! :)
OdpowiedzUsuńFantastycznie wygląda! :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego :) Żałuję, ze u mnie w tym roku an drzewku gruszek tak mało było, za to dzisiaj nadrabiałam dżemem gruszkowym jeszcze sprzed 2 lat. Idę szukać przepisu na ten tor Królewski...
OdpowiedzUsuńefektowny tort i ciekawy sposób na krem, chętnie bym spróbowała
OdpowiedzUsuńWygląda fajnie i pewnie musiał być mega dobry. I karmel i gruszki, mniam ;D
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie, spóźnione najserdeczniejsze życzenia :) Mam podobne wspomnienia, ale przyznam, że czasem tęsknię za tortem z maślanym kremem zrobionym przez mamę ...
OdpowiedzUsuńJa również pamiętam torty z dzieciństwa maślane do granic możliwości :) A te dzisiejsze są jakby lżejsze ...
OdpowiedzUsuńTwój tort jest po prostu wspaniały! Jeszcze nie piekłam tortu na mące orkiszowej, Musze spróbować :)
Przepraszam bardzo! ale gdzie jest dla mnie ten pyszny kawałek tortu???? :)
OdpowiedzUsuńJaki ,ten tort dostojny z przepisu wynika że jest bardzo ,bardzo smaczny
OdpowiedzUsuńPodjadę, tam za chwilkę z talerzykiem ,kawa już się parzy ?
Pyszności ))
Tort jest już, niestety, tylko wspomnieniem, niemniej, wodę na kawę zaraz wstawię i zapraszam na kawałek pysznej tary ze śliwkami :)
OdpowiedzUsuńA za życzenia bardzo dziękuję :)
wow, rewelacja, mój brat ma urodziny w tym tygodniu może zainspiruję się Twoim przepisem, wygląda bajecznie, nic tylko kroić i wcinać ;D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńczytając opis aż ślinka cieknie!
OdpowiedzUsuńDla mnie tort-marzenie!
OdpowiedzUsuńTwój tort wygląda absolutnie wspaniale, cudo :) I pewnie tak smakuje sądząc po kombinacji smaków, mmm mniam.
OdpowiedzUsuńCo do pieczenia tortów, mam podobnie. Obiecuję sobie, że będę je robić częściej, bo chciałabym nabrać wprawy i nauczyć się dekorowania, ale jakoś zawsze mi z nimi nie po drodze, bo jak to tak bez okazji.. :) Tak jak napisałaś - chyba taka już ich natura ;)
Wspaniały ,masz dobra rękę do takich cudów,
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim wszystkiego najlepszego:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj naj naj! Na pewno pokuszę się o wypróbowanie przepisu :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńCiasta od Sowy są coraz mniej smaczne, za to twój tort zapowiada się bosko!
Śliczny wyszedł Ci ten tort :-)
OdpowiedzUsuńCudowny, ależ bym zjadła choć jestem po kolacji...
OdpowiedzUsuńA co Ty piszesz, że nie jest piękny. Jest świetny.
OdpowiedzUsuńTeż odkąd zrobiłam swój pierwszy tort, torty kupne poszły w odstawkę. Są za słodkie i za sztuczne.
Mam to szczęście/nieszczęście, że rodzina od TŻ-a torty zamawia, a ma sporo dzieciaków, więc są często. Te dla dzieci są straszne, najczęściej na masach jagodowych/truskawkowych, które owoców nie widziały, za to na bank są na Jogobelli z żelatyną. Do tego wszędzie masa cukrowa grubości centymetra.
I za każdym razem kiedy robię własny tort mam mniej kompleksów - może nie są ozdobione girlandami sztucznych kwiatów i tektury, ale są naturalne. I przede wszystkim wkładam w nie serce.
U Ciebie na zdjęciach też to widać. Moim zdaniem o to w tortach chodzi - w końcu to ciasta dla bliskich.
Pozdrawiam serdecznie!
Tort wygląda (i na pewno smakuje) rewelacyjnie, ale to jeszcze nie moja liga. ja sobie spokojnie raczkuję w lidze ciasteczkowej i na razie czaję się na ligę ciastową. Torty to już ekstraklasa:).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Sowę, to w ostatnich latach zawitał też do Szczecina i jest w tym momencie najbardziej popularną cukiernią. A torty bezowy i cytrynowy, to po prostu poezja. Nie wspominam nawet o babeczkach z owocami, czy o drożdżówkach z serem i tych z makiem:))))). Także myślę, że w Bydgoszczy też wciąż trzyma standard.
Pozdrawiam z mglistego i dziś wybitnie deszczowego (to chyba te Twoje zeszłotygodniowe ulewy do nas dotarły) Szczecina.
Ania St.
Aaaa i jak ja mogłam, zapomniałam o życzeniach z tego całego rozpisywania się. Wszystkiego najlepszego życzę:)))))).
OdpowiedzUsuńZyczę ci samych słonecznych dni i pięknych chwil w twoim życiu. A torcik przecudny, fajny na mące orkiszowej
OdpowiedzUsuńOrzechy i karmel to składniki, które zawsze chętnie przygarnę w jakimś mniej lub bardziej widowiskowym wypieku. Osobiście lubię takie torty bez smarowanych boków, widać wtedy już przed ukrojeniem, co skrywa wnętrze :)
OdpowiedzUsuńtorty to chyba jedne z moich ulubionych ciast... nieodłącznie kojarzą mi się z dzieciństwem :) czekoladowo-czekoladowe najlepsze! ale Twój wygląda obłędnie!
OdpowiedzUsuńsmakowity kąsek. Pozdrowienia od Cooking&Goodlooking
OdpowiedzUsuńPrzecudny ten tort. Życzyłabym sobie taki na moje urodziny. :)
OdpowiedzUsuń