Z przerażeniem muszę stwierdzić - chyba skończyły się jeżyny! Codziennie chodzę i sprawdzam - i nic. Krzewy zieją przerażającą, kolczastą pustką. Mam jeszcze inne miejsca do sprawdzenia, ale obawiam się, że i tam doznam rozczarowania - pogoda już nie ta, słonka jak na lekarstwo, i nawet jeśli coś tam jeszcze gdzieś się chowa, to nie ma szans, żeby dojrzało. A jeżyny muszą być niemal czarne, duże i słodkie - inaczej nie bardzo nadają się do konsumpcji...
Na szczęście zostałam obdarowana przez brata C. całą górą jabłek - nie mam pojęcia, co to za odmiana, ale są kwaśne i twarde, idealne do wypieków (do jedzenia trochę mniej). Muszę więc je wykorzystywać, i zaprzątając moje myśli sprawiają, że nie skupiam się tak bardzo na opłakiwaniu jeżynowych braków...
Niemniej, w zapasie mam jeszcze kilka ciekawych przepisów, więc jeśli Wasze jeżyny jeszcze nie zastrajkowały, to gorąco je polecam.
Zacznijmy od jeżynowego curdu, czyli czegoś tak pysznego, że grzechem byłoby nie spróbować.
Curd to rodzaj owocowego budyniu, tradycyjnie przygotowywany jest z cytryn. Na początek szalałam z innymi cytrusami - pomarańczami czy limonkami; później zaczęłam eksperymentować z innymi soczystymi owocami. Był curd z rabarbaru i żurawiny, a teraz na warsztat wzięłam jeżyny.
Z pewnością ten curd ma najpiękniejszy kolor - niesamowicie intensywny, kusi ogromnie, żeby wyjadać pyszności prosto ze słoiczka. I, moi drodzy, to wcale nie jest zła opcja - smakuje naprawdę wybornie.
Jeśli jednak skusicie się na jego przygotowanie, polecam cierpliwość i wykorzystanie go do przygotowania bardziej skomplikowanych słodkości - w dwóch następnych postach pokażę Wam moje pomysły.
Jeżynowy curd
Składniki:
(na 450 g)
- 380 g jeżyn
- 2 jajka
- 2 żółtka
- 125 g cukru
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej
- 1 łyżeczka oleju
Jeżyny umyć, osuszyć, zmiksować blenderem, a następnie przetrzeć przez sitko.
Mus razem z jajkami, żółtkami, cukrem i mąką umieścić w rondelku. Dokładnie wszystko wymieszać; podgrzewać, cały czas mieszając, na średnim ogniu, aż masa się zagotuje i zacznie gęstnieć. Dodać olej, wymieszać, gotować jeszcze 2 minuty.
Zdjąć z palnika, przetrzeć curd przez sitko, ostudzić.
Przechowywać do tygodnia w lodówce w zamkniętym słoiczku.
Smacznego!
Zamiast jeżyn można też użyć malin - późne, słodkie odmiany nadadzą się idealnie.
Bardzo fajny curd :)
OdpowiedzUsuńchętnie zobacze jak masz go w planach wykorzystać:) jeżyny bardzo lubię choć najczęściej robię z nich po prostu sok:)
OdpowiedzUsuńNa taki krem z jeżyn bym nie wpadła :) Koniec jeżyn? Protestuję, głośno i stanowczo!
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie! Nie zgadzam się na koniec jeżyn! :) Liczę na to, że zaskoczysz nas jeszcze jakąś kulinarną jeżynową fantazją! :)
OdpowiedzUsuńKolorek piękny :)
OdpowiedzUsuńJa z przerażeniem myślę o tym, że niedługo skończą się moje ukochane maliny! Rozważam zakup większej ilości i zamrożenie na zapas.
OdpowiedzUsuńta konsystencja i kolor *-*
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie jeżynowo.... wciąż :) zazdroszczę.... ja nastawiłam się na wielkie zbiory na dzikich polach na wsi....i okazało się że jeżynowe krzewy komuś przeszkadzały i postanowił je zrównać z ziemią, choć były tam sobie odkąd pamiętam....
OdpowiedzUsuńJeżynowy curd obłędnie wygląda i smakuje zapewne :)
Jak dobrze, ze mam jeszcze jeżyny! :) Juto zrobię swój jeżynowy curd
OdpowiedzUsuńSmakowicie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńmmmm z jeżyn... muszę koniecznie wypróbować... zazwyczaj robiłam malinowy albo borówkowy :)
OdpowiedzUsuńCurd z jeżyn wygląda pięknie! Musi mieć cudowny smak! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, przydałby się do bezy ^^
OdpowiedzUsuńzamroziłam sporo jeżyn, więc mogę stopniowo korzystać z Twoich pomysłów
OdpowiedzUsuńo rany <3 ale pyszności!
OdpowiedzUsuńBtw. świetny blog! będę tu częstym gościem- to pewne!
A za mną ostatnio chodzi pomysł na curd ze śliwek :) czy ktoś coś takiego robił albo słyszał o czymś takim?
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, ale trochę poszperałam, i znalazłam ciekawy przepis: http://saccharinetaste.wordpress.com/2013/08/21/plum-curd/
UsuńZapisałam go sobie, i spróbuję zrobić :) Może też się skusisz...? Jeśli tak, koniecznie daj znać, jak wyszło :)