Zapomniałam o Dniu Czekolady! Ja! Jak to możliwe...? Nie wiem... Ale jest mi wstyd i mam ogromne wyrzuty sumienia... Nic to, nadrobię jeszcze dziś.
Póki co - mój mały prywatny sukces, czyli level up w kwestii pieczywa.
Na piątek zaplanowaliśmy wspólne, leniwe śniadanie, które nie zdarzają się tak często, jakbym sobie tego życzyła. W związku z tym postanowiłam przygotować coś specjalnego - domowe bułeczki. C. je uwielbia, więc wiedziałam, że sprawię mu przyjemność. Chciałam użyć prażonej cebulki, której mamy w domu spory zapas (jest to spowodowane tym, że w Danii hot-dogi bez prażonej cebulki po prostu nie istnieją. Raczej nie jadamy kupnych, ale od czasu do czasu przygotowujemy domowe - cebulka musi więc być). Dodatkowo zauważyłam mąkę żytnią, i ją również postanowiłam wykorzystać. I wiecie co? Po prostu zmieszałam drożdże, mąki, mleko i wodę, sól i cebulkę, i zrobiłam bułki. Bez przepisu! Bez zastanawiania się na proporcjami. Po prostu wiedziałam, co i jak, i jestem z tego niebywale dumna. Taki mały, prywatny sukces. Level up.
Bułeczki wyszły naprawdę smaczne - nieco cięższe za sprawą mąki żytniej, sycące. Z aromatem cebulki wydobywającym się z piekarnika. Pachną obłędnie.
A C. i tak jadł je z Nutellą.
Bułki pszenno-żytnie z prażoną cebulką
Składniki:
(na 10 sztuk)
- 400 g mąki pszennej
- 100 g mąki żytniej
- 1 łyżeczka soli
- 25 g świeżych drożdży
- 1 łyżeczka cukru
- 125 ml letniego mleka
- 125 ml letniej wody
- 1 jajko
- 50 g masła
- 50 g prażonej cebulki
dodatkowo:
- 1 jajko
- 15 g sezamu
Do dużej miski przesiać obie mąki, wymieszać z solą. Po środku zrobić wgłębienie, wkruszyć drożdże, wsypać cukier i zalać połową mleka wymieszanego z wodą. Odstawić w ciepłe miejsce na 15 minut.
Do zaczynu dodać resztę płynów, wbić jajko i zagnieść ciasto. Dodać rozpuszczone i przestudzone masło, wyrobić gładkie ciasto (może się nieco lepić). Wsypać cebulkę, dokładnie rozprowadzić w cieście. Uformować kulę, umieścić w dużej misce i odstawić na 1-1,5 godziny do wyrośnięcia.
Wyrośnięte ciasto szybko zagnieść, podzielić na 10 równych części. Z każdej uformować okrągłą bułeczkę, ułożyć w odstępach na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawić na 20-30 minut do napuszenia.
Wyrośnięte bułeczki posmarować roztrzepanym jajkiem, posypać sezamem.
Piec w 190 st. C. przez 25 minut.
Ostudzić na kratce.
Smacznego!
Nie chcę pisać o nadchodzącej wiośnie, bo jutro znów obudzi mnie śnieg... Napiszę więc tylko, że Ptysia w parku biegała jak szalona, a do domu wróciła ubłocona jak nieboskie stworzenie, bo śnieg topniejąc sprawia, że błotka mamy pod dostatkiem. Nie pamiętam, żebym się tak cieszyła z wycierania psich łap i brzuszka!
oj tak, domowe pieczywo jest najlepsze! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam cebulowe bułeczki :)
OdpowiedzUsuńSzacun. Upiec takie śliczne bułeczki tak bez przepisu to naprawdę osiągnięcie :-D A cebulkę pamiętam z czasów studiów w Aalborgu. To było zaiste takie must-have w każdej duńskiej kuchni ;-) Ja co prawda zawsze po niej umierałam, ale i tak ją jadłam, bo nie mogłam się powstrzymać :-D
OdpowiedzUsuńJa też w tym roku zapomniałam o dniu czekolady... Szkoda, ale przecież można zawsze nadrobić ! ;-)
OdpowiedzUsuńBułki wyglądają świetnie, ta prażona cebulka!
P.S nie dziwię Ci się, że jesteś z siebie dumna, też bym była w takiej sytuacji ;-) Na razie robię wszystko tylko z przepisem...
Piękniutkie!
OdpowiedzUsuńCzekolada i cebula ciekawe połączenie :D Buły pyszniutkie!
OdpowiedzUsuńNo jak można zapomnieć o dniu czekolady, ja bym sobie tego nie wybaczyła! Zjadłam 2 desery czekoladowe, pudełko pralinek i tabliczkę gorzkiej :) bez wyrzutów sumienia!
OdpowiedzUsuńIdealne bułeczki, jak z piekarni:)
OdpowiedzUsuńgratuluję pięknych bułeczek :) ja jeszcze tak nie potrafię bez przepisu :D
OdpowiedzUsuńSmakowite bułeczki, z cebulką przepyszne ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzewspaniale wyrosły! Uwielbiam takie swojskie bułeczki :) Czekam z niecierpliwością na Twoje relacje z czerwoną porzeczką, mam nadzieję również na jakieś zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, w ten zimny chodź wiosenny już weekend :)