Piszę i piszę o książkowych wyzwaniach, o tym, jak to spędzam popołudnia i wieczory wylegując się na kanapie i czytając, ale z przerażeniem stwierdzam, że zdecydowanie brakuje tu konkretów. Bo jak takie czytanie nie wiadomo czego ma być dla innych motywujące? Dla mnie nie jest. Owszem, podziwiam tych, którzy czytają po sto książek rocznie (szczerze i z całego serca), ale sam fakt, że ktoś potrafi, nie zachęca mnie do sięgnięcia po lekturę. Co innego, gdy ktoś poleca tytuł bądź autora, najlepiej z przekonaniem i światełkiem w oczach. O, to już zupełnie co innego! Wtedy przy najbliższej trafiającej się okazji dokonuję stosownego zamówienia, i kiedy już nowy nabytek wpada w moje łapki, szybciutko zabieram się za czytanie. W związku z tym mam zamiar popracować nad częstotliwością dodawania postów książkowych - żeby motywować Was do czytania, a siebie do szukania ciekawych, nieoczywistych pozycji.
Mam spore zaległości w opisywaniu powieści, które przeczytałam, niemniej ten rok otworzę tytułem, który wciągnął mnie ogromnie, a który z lekkim smutkiem dziś odłożyłam na półkę jako przeczytany. Mowa o Neilu Gaimanie i jego Amerykańskich bogach, czyli jednej z najsłynniejszych powieści. Zdobyła ona najważniejsze nagrody 2002 roku: Hugo, Nebula, Locus oraz Bram Stoker Award, w kategorii Najlepsza powieść. Była również nominowana do nagrody BSFA. I mówię Wam - nie bez powodu.
Gaiman zabiera nas w magiczną podróż po Ameryce, jakiej do tej pory nie znaliście. Głównym bohaterem jest Cień, który odsiaduje końcówkę wyroku za pobicie. Jedyne, o czym marzy, co trzymało go w ryzach przez ten czas, to powrót do ukochanej żony i życia, jakie wiódł przed trzema laty. Gdy naczelnik wzywa go do biura i oświadcza, że może opuścić więzienie nieco wcześniej, Cień jest w pierwszej chwili uradowany. Po chwili zostaje brutalnie sprowadzony na ziemię wiadomością o śmierci żony. Otępiały, wyrusza na pogrzeb. W samolocie poznaje niejakiego Wednesday'a, który składa mu ofertę pracy. Cień odmawia, wręcz ucieka przed nowym znajomym, ale gdy okazuje się, że żona miała romans, w dodatku z jego najlepszym kumplem, i nic już na Cienia nie czeka - zgadza się zostać ochroniarzem. Nie raz żałował później swojej decyzji... Wednesday nie jest bowiem zwykłym, nieco tylko dziwnym staruszkiem, ale jednym ze starych bogów, przywiezionych do Ameryki dawno temu. Potrzebuje pomocy Cienia, aby odnaleźć i namówić do współpracy innych. Okazuje się bowiem, że panowanie chcą przejąć nowi bogowie: telewizji, internetu, samochodów. Są uzbrojeni i niebezpieczni; szykują się do bitwy, w której może być tylko jeden wygrany. Kto? O tym przeczytacie w książce.
Amerykańscy bogowie wciągają od pierwszej chwili, bo już po kilkunastu stronach robi się naprawdę ciekawie. Tajemniczy pan Wednesday, który potrafi przemieszczać się tylko sobie (i innym bogom) znanymi ścieżkami; żona, która odwiedza Cienia w pokoju hotelowym już po swoim pogrzebie - pachnie rozkładem, ale nie ma najmniejszego zamiaru wracać pod ziemię; sztuczki z monetami, które pozwalają ściągnąć księżyc z nieboskłonu, a do tego cała masa przeróżnych bogów, którzy po długich, chudych latach mają swoje dziwne przyzwyczajenia i nawyki. Czy można się oprzeć takiej mieszance? Wątpię. Ja dałam się jej pochłonąć, i z niedosytem odłożyłam dziś książkę na półkę. Bo historia, choć zamknięta (w pewien sposób), wydaje się być zdecydowanie za krótka.
Polecam Wam ogromnie - jeśli lubicie fantastykę wpisaną w realia, będzie zachwyceni.
Amerykańscy bogowie
Neil Gaiman
Wydawnictwo MAG
Warszawa 2013
Oj ja ostatnio nie mam czasu na długie czytanie, wieczorem parę stron i padam :-) gdyby tylko doba była dłuższa :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie książki tego autora i mówiąc szczerze nieźle się zmęczyłam, widocznie nie mój klimat ;)
OdpowiedzUsuńA co czytałaś, jeśli można spytać?
UsuńJa go uwielbiam, i tylko strasznie żałuję, że nigdzie "Gwiezdnego pyłu" nie mogę znaleźć...
Bardzo mnie się podobają twoje posty. Najbardziej wyczekuje opisy książek, zawsze zachęcają mnie one do czytania.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ogromnie :)
UsuńPisz, pisz, czytamy;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać książki, właśnie dziś skończyłam czytać ,, Pachnidło'' i teraz zacznę ,, I wciąż ją kocham'' Nicholasa Sparksa.
OdpowiedzUsuńJedynie nad czym ubolewam, to jest to, że czasami po prostu brakuje mi czasu na czytanie, bo mam studia i jeszcze inne obowiązki i zanim skończę czytać jakąś książkę, to czasami i miesiąc mija. Ale jak to mówią są rzeczy ważne i ważniejsze. ;)
Gdybym tylko miała czas to na pewno bym sięgnęła niezwłocznie po tą książkę. Póki co zagłębiam się w Kosiarze - Pratchetta ale coś mi powoli idzie :) Dzieci dają popalić i nie mam kiedy czytać :(
OdpowiedzUsuńKocham Pratchetta :) Śmierć to mój ulubiony bohater wszech czasów :)
UsuńMoje czytelnictwo pada na czas sesji :) choć pamiętam moją klasę maturalną, kiedy pochłaniałam i po 3 książki tygodniowo. Kwiecień - wszyscy powtarzają lektury, liczą na olśnienie z matmy a ja... czytam pod stołem :) To było piękne!
OdpowiedzUsuńKsiazka wydaje sie byc bardxo ciekawa. Super ze znajde u Ciebie inspiracje do poszukiwanua nowych tytulow ;-)
OdpowiedzUsuńja czytam sporo, ale też lubię wiedzieć, po co sięgam. Więc takie polecenia książek do przeczytania są jak najbardziej pożądane;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i lubię! Polecam "Chłopaków Anansiego" :)
OdpowiedzUsuńCzytałam, nawet o nich pisałam :) Podobało mi się :)
UsuńO ile "Chłopaki Anansiego" jakoś tak dla mnie bezosobowe były, to "Gwiezdny pył" już strasznie mi się podobał, dlatego "Amerykańscy Bogowie" są na mojej liście - muszę rozstrzygnąć czy Gaimana lubię czy nie :D
OdpowiedzUsuńCiekawy post! Zwykle czytam kilka książek jednocześnie - różnych autorów, w różnych językach. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory przeglądając Twojego bloga nie natrafiłam na opisy książek. Miłe zaskoczenie! Ja w tym roku czytam czwartą pozycję. Mam jednak wyzwanie by nie kupować nowych książek dopóki nie przeczytam wszystkich nieprzeczytanych z mojej kolekcji. Już od kilku lat próbuję to zrealizować, jednak niekupowanie przychodzi mi z trudnością. Druga rzecz to, to że lubię wracać do już przeczytanych książek i teraz mam fazę na książki z czasów nastoletnich i dzieciństwa. Dlatego właściwie nie czytam a pochłaniam je :) tytuł, który opisujesz znam ale nie czytałam. Dziękuję za zachętę do czytania! N.
OdpowiedzUsuńNo bo właśnie nie pisałam już o książkach dawno :) A czytać uwielbiam, choć nie mam na to aż tyle czasu, jakbym sobie życzyła :)
UsuńNie umiem nie kupować nowych książek - to silniejsze ode mnie i już dawno się poddałam ;) Choć teraz staram się dobierać lektury dużo uważniej :)
wow, czytać uwielbiam od dziecka, a ta książka już mi się podoba. Zapisuję i szukam ::) już nie mogę się doczekać:/
OdpowiedzUsuńJa to po prostu pochłaniam książki, ale interesuje mnie trochę inna tematyka. Najbardziej lubię powieści historyczne. Dzisiaj weszłam na chwile do księgarni, miałam tylko popatrzeć, a skończyło się na ty, że wyszłam z "Grzechami rodziny Borgiów" w torbie:). Zapowiada się weekend pod kocykiem z książką:).
OdpowiedzUsuńNo cóż. .. Ja też nie nadążam za tą średnią krajową, dotyczącą ilości przeczytanych w ciągu roku książek. A to wszystko z braku czasu. Wszystko wydaje się w danej chwili priorytetem...
OdpowiedzUsuńLubię za to, gdy ktoś poleca książkę, o której nie słyszałam I niekoniecznie jest to obecny bestseller. Zapamiętam ten tytuł, bo fabuła wydaje się ciekawa ;)
Ja ostatnio nie mam czasu na czytanie, niestety :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam Gaimana, przeczytałam wszystko, co udało mi się ściągnąć na czytnik :)
OdpowiedzUsuńLubię twojego bloga :) Pozdrawiam
Nie czytałam... ale po Twoim opisie na pewno sięgnę po lekturę :-) fajnie, że ludzie chcą pisać o książkach i polecać je innym :-) często korzystam z takich recenzji zanim pójdę do biblioteki :-) dziękuje :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że są tacy, którzy lubią to czytać :)
Usuń