piątek, 6 maja 2011

Wietnamskie?

Szczerze - nie mam pojęcia. Ale jest tak specyficzne, że jestem skłonna w to uwierzyć. Polskie to to nie jest z pewnością. Ale - od początku.

Pierwszy raz upiekłam to ciasto dość dawno temu. Niezbyt mi zasmakowało - dziwna konsystencja, słodkie, ale takie jakieś... Dziwne. Duży natomiast wpadł w zachwyt. Dlatego nastąpił raz drugi, trzeci, i kolejny. W tej chwili zjadam je ze smakiem, a D. nie za bardzo chce się dzielić. Kiedy tylko mamy nadmiar dojrzałych bananów, robi maślane oczy i delikatnie sugeruje, że może bym upiekła to ciasto... I piekę. A później znika wyjątkowo szybko, bo Duży zjada je na śniadanie, i kolację, i jeszcze czasem jako deser po obiedzie. 
Z pewnością kaloryczne, ale od czasu do czasu można sobie pozwolić. 

Przepis zadomowił się u nas dobre, na poprzednim blogu też o nim pisałam. Pierwowzór pochodzi od Doroty. Od siebie dorzuciłam sok cytrusowy - nie czuć go za bardzo, ale wydaje mi się, że to zawsze jakieś złagodzenie tej wielkiej słodkości...

Hmm... No tak, wiem, jak to wygląda. Trochę jak szynka? Z cebulą? Ale to banany są w środku. Naprawdę. I smakują bardzo bananowo. 

Wietnamskie pieczone ciasto bananowe





Składniki:
(na tortownicę o średnicy 24 cm)
  • 9 dojrzałych bananów
  • 60 g drobnego cukru
  • sok z 1 limonki
  • sok z 1/2 cytryny
  • 7 jajek
  • 400 g mleka skondensowanego słodzonego
  • 250 g masła
  • 200 g mąki

Banany pokroić w plasterki, wymieszać z cukrem oraz sokiem z cytryny i limonki. Odstawić na 30 minut. 

Masło roztopić i przestudzić.

Całe jajka dobrze ubić, dodać mleko skondensowane i masło, nie przerywając miksowania. Do miski przesiać mąkę, wymieszać. Dodać banany, delikatnie połączyć.

Masę wylać do formy wyłożonej folią aluminiową, z wysmarowanymi masłem bokami.

Piec w 200 st. C. przez 1 godzinę, do suchego patyczka.
Jeśli zacznie się zbyt mocno rumienić, można wierzch przykryć folią.

Wystudzić w lekko uchylonym piekarniku, przechowywać w lodówce.

Smacznego!

Jutro sobota. Wiecie, gdzie się wybieram? Na bazar. Że niby w zeszłym tygodniu byłam...? I co z tego? Może będą mieli jeszcze ładniejszy rabarbar, jakieś banany albo coś zupełnie innego, na co akurat będę miała ochotę? Poza tym Smokowi też się należy, żeby mu takie miejsce pokazać...

7 komentarzy:

  1. ciekawe to ciasto:) chetnie bym sprobowala:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... na początku myślałam, ze to jakaś tarta :D a o cieście słyszałam i chętnie bym się poczęstowała

    OdpowiedzUsuń
  3. Intrygujące...kiedyś się odważę bo lubię takie ekperymenta:)

    OdpowiedzUsuń
  4. takie żółciutkie może lepsze niż oryginalne które robiłam jakiś rok temu choć po tamtym trochę boję się zaryzykować...
    a tu moje http://magiawkuchni.blox.pl/2010/06/WIETNAMSKIE-PIECZONE-CIASTO-BANANOWE.html

    OdpowiedzUsuń
  5. coś dla mojego synka maniaka bananow bedzie trzeba nie dlugo wyprobowac

    OdpowiedzUsuń