Przy okazji uroczej blondynki pisałam, że zakochałam się w świeżej żurawinie. Choć na surowo niezjadliwa, po upieczeniu staje się idealnym dodatkiem do słodkich ciast - kwaskowa, pyszna! W dodatku ten kolor... Sami powiedzcie, jak tu jej nie kochać...?
Po upieczeniu ciasta została mi odrobina, i zastanawiałam się, co z niej przygotować. Najprościej byłoby upiec kolejną blondynkę, ale... Chciałam poeksperymentować, poszukać nowej pary dla żurawiny. Z pomocą przyszła mi Kabamaiga - kiedy zobaczyłam cranberry curd na jej blogu od razu wiedziałam, że to jest to, czego mi potrzeba. Przygotowanie jest banalnie proste i nie zajmuje wcale dużo czasu - polecam jednak zrobić od razu w większej ilości, bo znika szybko w niewyjaśnionych okolicznościach... Co jest dla niego świetną rekomendacją.
Jak z pewnością zauważyliście, staram się tłumaczyć wszelkie nazwy. Jednak curd - przynajmniej dla mnie - jest nieprzetłumaczalny. Ma coś z budyniu, ale jednak jest delikatniejszy. Coś w rodzaju kremu, ale to jednak nie ta konsystencja. Curd jest świetny do naleśników, jako nadzienie do babeczek, idealny jako wykończenie sernika. Standardowo - kojarzy mi się z cytrynami, ewentualnie pomarańczami. Widziałam jednak na blogach, że dziewczyny eksperymentowały z nim na różne sposoby. Ten z żurawiny jest wyjątkowo udany - choć następnym razem zmniejszyłabym nieco ilość cukru, bo wyszedł jednak dość słodki. Nie za słodki, ale jak dla mnie powinien mieć bardziej wyczuwalną kwaśną nutę.
A jutro pokażę Wam, co zrobiłam z tą częścią kremu, której nie wyjadłam prosto z miseczki...
Cranberry curd
Składniki:
(na 250 g)
- 150 g świeżej żurawiny
- 60 ml wody
- 30 g masła
- 110 g cukru
- 2 jajka
Żurawinę umyć, przełożyć do garnka, zalać wodą i gotować, aż popęka - około 10 minut. Masę przetrzeć przez sitko. Z powrotem przełożyć do garnka, dodać cukier i masło. Podgrzewać, aż masło i cukier się rozpuszczą.
Jajka ubić, powoli dodawać do masy, cały czas mieszając.
Gotować na średnim ogniu, aż masa zgęstnieje (około 10 minut), cały czas mieszając.
Ostudzić.
Przechowywać w lodówce.
Smacznego!
Chciałabym się też pochwalić - na blogu u Marty udało mi się wygrać absolutnie przecudny kubek - nie mogę się doczekać, aż będę mogła wypić w nim herbatę... A w niej umoczyć ciasteczko.
Dziękuję raz jeszcze!
Mmm... Az mi sie slodko robi, kiedy sobie przypomne jego smak!
OdpowiedzUsuńhttp://pepinigotunini.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html#comment-form zapraszam do zabawy :)
OdpowiedzUsuńwygląda pięknie, jestem ciekawa do czego można go jeszcze wykorzystać :)
OdpowiedzUsuńAle cudeńko<3
OdpowiedzUsuńPycha!
OdpowiedzUsuńcurd z żurawinny? naprawdę genialny pomysł. Ja do lemon curd mam slabośc, więc to równiez trafi zapewne me gusta.
OdpowiedzUsuńPS. Pozdrawiam i zapraszam do konkursu na swoim blogu ;)
Mmm, cranberry curd - to brzmi wspaniale :) Gratuluję wygranego kubka.
OdpowiedzUsuńwygląda przewspaniale... zwłaszcza ten wzorek
OdpowiedzUsuń