Już do Was wracam, po tej krótkiej przerwie. Koleżankę odwieźliśmy na lotnisko dziś o czwartej rano, wróciwszy do domu zakopaliśmy się z powrotem w kołdry, bo zimno jest okrutnie. W dodatki pada i wieje, co absolutnie nie sprzyja spędzaniu czasu poza łóżkiem. I choć dawno nic nie piekłam, jakoś nie mogłam się przemóc, żeby wyjść do sklepu. W związku z tym dzisiaj pokażę ciasto, które upiekłam na przyjazd Doroty. Kiedy zobaczyłam je u Joli wiedziałam, że upiekę je prędzej czy później. Cudny kolor i zwarta konsystencja nie dawały o sobie zapomnieć. Ponieważ miałam cały czas puree z dyni i chciałam je wykorzystać, ciasto to było rozwiązaniem idealnym.
Moje ciasto wyszło jeszcze bardziej zwarte, niesamowicie wilgotne (wilgotność ciasta zależy od konsystencji dyniowego musu - mój był stosunkowo rzadki) i aromatyczne. Na zdjęciu wygląda, jakby miało lekki zakalec, ale taki już jego urok.
Na przyszłość - moim zdaniem wspaniale pasowały by tu rodzynki namoczone wcześniej w rumie na przykład. Z pewnością wypróbuję taką wersję, bo nieco dyniowego puree zamroziłam na wypadek nagłej potrzeby.
Przygotowując ciasto zapomniałam dodać oleju i wmieszałam go na samym końcu - udało się i tak. Oczywiście nie polecam zapominania o składnikach, jednak wiedzcie, że ten wypiek jest odporny na wpadki i nawet jeśli jakaś się zdarzy, prawdopodobnie uda się wspaniale. Należy tylko pamiętać, żeby jajka i mleko wyjąć wcześniej z lodówki, gdyż powinny być w temperaturze pokojowej.
Choć po cieście zostały już tylko wspomnienia, nie miałam czasu pokazać go wcześniej. Wizyta Doroty była absorbująca (absolutnie nie narzekam), miałyśmy wiele do obgadania, poza tym chciałam jej pokazać kawałek Danii. C. stanął na wysokości zadania i oprowadzał ją po muzeach, kiedy byłam w pracy. Te kilka dni minęło bardzo, bardzo szybko. Dziękuję Ci Kochanie za wizytę i mam nadzieję, że niedługo zobaczymy się znowu.
Ciasto dyniowo-kawowe
Składniki:
(na keksówkę 7x25 cm)
- 150 g ciemnego brązowego cukru
- 2 jajka
- 250 g puree z dyni
- 125 ml oleju
- 60 ml mleka
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
- 220 g mąki pszennej
- 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 łyżka kawy rozpuszczalnej
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
Do miski przesiać mąkę z sodą, wymieszać z kawą, cynamonem i gałką.
W drugiej misce ubić jajka z cukrem, wlać olej, mleko i ekstrakt, dodać puree i dokładnie zmiksować. Partiami dodawać suche składniki, miksując tylko do połączenia składników.
Ciasto przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec w 180 st. C. przez 50-60 minut.
Wystudzić.
Smacznego!
Tuż przed przyjazdem Doroty C. zgubił klucze do mieszkania. Szukaliśmy wszędzie, w pracy wszyscy wiedzieli, że jakby gdzieś zobaczyli jakieś bezpańskie na czarnej tasiemce, to właściciel będzie zobowiązany. Mieszkanie i auto przekopaliśmy kilka razy - nie ma. Trzeba będzie dorobić. Póki co czasu nie było, kombinowaliśmy więc z jedną parą.
Tydzień później, kiedy skończyłyśmy zwiedzać Vejle, szukałam w torebce moich kluczy. Wymacałam jakieś, ale czegoś jakby im brakowało... Wyciągam, i co się okazuje? Klucze C. bezpiecznie leżały w mojej torbie!
I tu ukłon w stronę Panów - rozumiem, dlaczego uważacie damskie torebki za źródło nieszczęść wszelakich. Do tej pory byłam przekonana, że choć noszę ze sobą milion różności to jednak wiem, co konkretnie się w torebce znajduje. Okazuje się, że niekoniecznie... Za nic nie mogę sobie przypomnieć, kiedy klucze w niej wylądowały.
A Wy - co myślicie o damskich torebkach?
mocno kawowe, w sam raz taki strzał na moje jesienne 'rozmemłanie'... :)
OdpowiedzUsuńNie myślimy o damskich torebkach - Twoje ciasto zaprząta nam teraz myśli ;)
OdpowiedzUsuńMój mąż uważa, że w mojej torebce jest wszystko :) A ciasto wygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńWpadkoodporne ciasto? Jestem za!
OdpowiedzUsuńA w mojej torebce (czy raczej plecaku, bo ja jestem taki troche babochlop ;)), obok szminki i dezodorantu, nosze zapasowa detke do roweru i smar do lancuchow :)
Łał kawusiowe ciasto, kradnę przepis. Co do torebek.... nieważne czy duża czy mała i tak nic nie mogę w niej znaleźć. Ostatnio noszę małe bo nie chce mi się tych wielkich worów dzwigać :) pozdrawiam kami
OdpowiedzUsuńDynia i kawa kuszące połączenie :]
OdpowiedzUsuńLubię czytać Twoje opisy okołokulinarne :) W bardzo obrazowy sposób zamykasz w słowach rzeczywistość:)Jeśli chodzi o torebki to zawsze mam jedną małą - w której mieści się kilka najważniejszych rzeczy i drugą większą, w której znalezienie czegokolwiek trochę czasu zajmuje;) A ciasto? Pewnie pyszne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńdynia i kawa... musi być pyszne! ;))
OdpowiedzUsuńwłaśnie szukałam przepisu na ciasto w tym stylu :)
OdpowiedzUsuńLubię ciasta z kawą, właśnie robię fińskie ciasto z rodzynkami (również z kawą) ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpadłaś mi z nieba z tym przepisem :) Mam dynię w lodówce i muszę ją wykorzystać, a placek z musem mi kompletnie nie posmakował, więc szukałam czegoś kakao-dyniowego.
OdpowiedzUsuń