Albo lepiej czapkę. I naciągnij ją na uszy jak najmocniej się da, bo wiatr postanowił pokazać, co potrafi. Szarpie szalikiem i biednym psem, zmusza drzewa do pokłonów. I przynosi zapach wiosny... Tym razem bez oszustw! (Poprzednio przed spacerem użyłam najsłodszych perfum, które mam i zastanawiałam się, co tak ślicznie wiosną pachnie...) Już nie jest tak lodowaty i przeszywający, i ma w sobie coś kuszącego... Aż chce się wyjść z domu.
Niestety wszelakie przysłowia próbują mnie przekonać, że jeśli w lutym pogoda będzie ładna, to w marcu lub maju można się spodziewać powrotu zimy. Mam jednak nadzieję, że to już naprawdę koniec mrozów... Mam ogromną ochotę zamiast zimowej kurtki włożyć czerwony płaszczyk i zieloną apaszkę, a kozaki zmienić na baleriny... I nawet perspektywa mglisto-deszczowa mnie nie przeraża. Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty...
Abstrahując od najkrótszego miesiąca w roku - tortowe przygotowania w toku. Na dzisiejszy wieczór przewidziana jest degustacja dwóch - pomarańczowego i rumowego. Z czego ten drugi będzie porażką, bo ciasto nie urosło... Mimo wszystko poprzekładam je jak w przepisie podano (nie ma zakalca, po prostu jest niziutkie) i jak będzie smaczne, to użyję wypróbowanej bazy (nie mylić z bezą, bo tym razem jej nie będzie). W każdym razie D. i Najlepsi Sąsiedzi są już poinformowani i przygotowani na dużą dawkę cukru.
Wczoraj zajadaliśmy się jabłkami (na Addio pomidory przeczytałam, że trzeci lutego jest dniem św. Błażeja, a zjedzenie jabłka właśnie w tym dniu uchroni przed chorobami gardła. Właśnie dlatego wzięłam wczoraj cztery jabłuszka i D., i poszliśmy do NS konsumować. Jednogłośnie uznaliśmy, że D. będzie najzdrowszy, bo z jego owocu nie zostało nic - podobno zachował się ogonek, ale nikt go nie widział...), więc dziś możemy pozwolić sobie na czekoladową ekstrawagancję. Oby coś nadawało się do postawienia na urodzinowym stole...
W lutym życie stało w miejscu.
Ptakom nie chciało się latać, a dusza
obijała się o kształt świata jak łódka
o pomost, do którego ją przycumowano.
Twarzą w twarz
Tomas Tranströmer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz