Jak już pisałam - urlop w Polsce był bez komputera. Jakoś tak wyszło, że bez pieczenia prawie też. Upały skutecznie odstraszały od włączania piekarnika. Jedliśmy głównie lody, i ogólnie mało kto był bohaterski na tyle, żeby zabierać się za przygotowywanie czegoś poważniejszego (poza Mamusią, która ugotowała dwa obiady w pełni zasługujące na to miano, i którą za to szczerze podziwiam). Mimo wszystko nie byłabym sobą, jakbym choć małego smakołyku nie przygotowała. I choć myślałam bardziej o jakimś deserze w szklaneczkach, który skutecznie by nas schłodził wyjęty prosto z lodówki, wyżej wymieniona Mama skutecznie moje plany zmieniła. Dawno, dawno temu (to już ponad dwa lata!) upiekłam drożdżowe ciasteczka, które moja Rodzicielka pokochała od pierwszego gryza. Przypomniała sobie o nich, i choć sama bez problemu mogłaby je zrobić, to wiadomo, że jak zrobi ktoś, to smakuje lepiej. Poczekałam więc, aż jako tako się ochłodzi, i przed dwudziestą drugą zabrałam się do pracy. Tak naprawdę nie ma jej dużo, tyle, że ciasto, jak to drożdżowe ma w zwyczaju, potrzebuje nieco czasu na wyrośnięcie. Z racji panujących temperatur, tym razem poszło zaskakująco szybko. Później już tylko wałkowanie, smarowanie, zwijanie, krojenie i pieczenie. Chwilka dosłownie. Choć, żeby być zupełnie szczerą muszę nadmienić, że nawet w okolicach północy zdrowo się przy tym spociłam. Cóż - warto było! Ciasto jest delikatne, a jednocześnie przyjemnie chrupiące, a cytrusowe nadzienie jest pysznie orzeźwiające. Przy okazji z wyciekającego cukru tworzy się cieniutka, chrupka warstwa karmelu... Niebo w gębie, mówię Wam!
Drożdżowe ślimaczki cytrusowe
Składniki:
(na 50-60 sztuk)
ciasto:
- 800 g mąki pszennej
- 40 g świeżych drożdży
- 240 ml letniego mleka
- 2 jajka
- 2 łyżki cukru
- 125 g masła
- 1/3 łyżeczki soli
nadzienie:
- 90 g cukru
- skórka otarta z 2 cytryn
- skórka otarta z 1 pomarańczy
- 65 g masła
dodatkowo:
- 1 roztrzepane jajko
Wymieszać drożdże z cukrem, 2 łyżkami mąki i 120 ml mleka. Odstawić w ciepłe miejsce na 20-30 minut, do podwojenia objętości.
Masło do ciasta rozpuścić i przestudzić.
Do miski przesiać mąkę, dodać sól, jajko, resztę mleka i wyrośnięty zaczyn. Dobrze wyrobić.
Dodać masło. Wyrobić elastyczne, nieklejące ciasto.
Odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 1-1,5 godziny.
Cytrusowe skórki dokładnie wymieszać z cukrem.
Pozostałe masło rozpuścić.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 4 części.
Pierwszą rozwałkować na prostokąt grubości około 2-4 mm, posmarować rozpuszczonym masłem za pomocą pędzelka, dokładnie rozsmarować cytrusową posypkę. Zwinąć wzdłuż dłuższego boku jak roladę, pokroić na 1,5-2 centymetrowe kawałki.
Ułożyć płasko na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, posmarować roztrzepanym jajkiem.
Piec w 180 st. C. 10-15 minut.
Tak samo postąpić z pozostałym ciastem.
Smacznego!
Powoli godzę się z myślą, że jutro muszę być w pracy na szóstą. Cóż, pójście do łóżka ze świadomością, że budzik zadzwoni przed piątą nie jest zbyt komfortowe, ale co zrobić? Taka kolej rzeczy... Na szczęście to tylko cztery tygodnie, a potem znów wolne! Tym razem zrobiłam zakupy, obcięłam Ptysię (wygląda jak pełnoetatowy szczurek), opaliłam się nieco nawet. Następny urlop spędzę na intensywnej nauce języka duńskiego (a przynajmniej tak sobie wmawiam), ale nie mniej przyjemnie, niż poprzedni. Ach, już nie mogę się doczekać!
oby czas szybko zleciał :) a ciasteczka wyglądają pysznie :)
OdpowiedzUsuń