czwartek, 27 października 2011

Ucieraniec. I sukces

Dzisiaj będę się chwalić. Kto mnie choć troszkę zna, a przynajmniej moje zdolności (i ich brak) kulinarne, zrozumie. Kto nie, niech przeczyta wpis chociażby o cieście agrestowym - tam jest chyba wszystko na temat mojej fobii. W skrócie - panicznie wręcz boję się ciast ucieranych. Wiem, że uchodzą za najprostsze, umie je zrobić nawet sześciolatek, a bardziej doświadczone Panie i znający się na pieczeniu Panowie robią je z zamkniętymi oczami. A ja nie potrafię! Piekę zakalce, jeden za drugim, wpadając w coraz głębszą czarną dziurę. Co jakiś czas podejmuję nowe próby, bo przecież nie wolno się poddawać. Ostatnim udanym wypiekiem był chlebek bananowy, później zaliczyłam kompletną klapę z ciastem, które piekłam już kilka razy. Cóż... 
Tym razem moje dobre samopoczucie powierzyłam gazecie Pieczenie jest proste nr 2/2011. I wiecie co...? Nie zawiodła mnie. Udało się! Ciasto wyszło dokładnie takie, jak powinno: babkowe, a więc lekko zapychające, idealne do kawy, herbaty czy mleka. Lekkie, puchate, dzięki gruszkom nie kompletnie suche, bo soczyste owoce nadają mu wilgotności i stanowią przyjemnie orzeźwiający akcent w czekoladowym niebie. Konsystencja przypomina murzynka (którego z obawy przed zakalcem nie upiekłam nigdy, a który w wielu przypadkach jest ciastem, które późniejsza genialna Pani Domu piecze jako pierwsze). Nic wyszukanego, ot, zwykłe ciasto. A ja jestem z niego dumna co najmniej, jakby przygotowała najbardziej efektowny tort! Tych też nie mam zbyt wielu na koncie, ale biszkopt mnie nie przeraża. A ucieraniec owszem. Dlatego cieszcie się ze mną - zapraszam na kawałek ciasta czekoladowego z gruszkami.

I naprawdę nie ma znaczenia, że gruszki wyglądają, jakby miały gęsią skórkę...

Czekoladowy gruszkowiec



Składniki:
(na formę o średnicy 24 cm)

ciasto:
  • 125 g miękkiego masła
  • 100 g cukru
  • 2 jajka
  • 100 g ciemnej czekolady (49%)
  • 250 g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 150 ml śmietany kremówki (38%)

dodatkowo:
  • 3 gruszki
  • sok z 1/2 cytryny
  • 2 łyżki złotego syropu

Gruszki obraż, pokroić na ćwiartki, pozbawić gniazd nasiennych. Sok z cytryny wymieszać ze złotyk syropem, zalać nim gruszki i schłodzić w lodówce przez 30 minut.

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej i ostudzić.

Masło utrzeć z cukrem na puszystą, jasną masę. Wbijać po jednym jajka, dokłądnie miksując po każdym dodaniu. Wlać czekoladę, zmiksować.
Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia. Partiami, na zmianę w kremówką, dodawać do ciasta, miksując na najniższych obrotach.

Spód formy wyłożyć papierem do pieczenia, boki posmarować masłem. Przełożyć ciasto do formy, na wierzchu ułożyć gruszki, delikatnie wciskając w ciasto.

Piec w 175 st. C. 75-80 minut, aż do suchego patyczka.
Ostudzić w formie.

Smacznego!

Użyłam czekolady o 49procentowej zawartości kakao. Można użyć ciemniejszej, lub, jeśli ktoś lubi, mlecznej. Moim zdaniem z taką słodycz jest wyważona idealnie - ciasto jest słodkie, ale nie przesłodzone, nie jest też gorzkawe; generalnie takie, jakie lubimy najbardziej. Bałam się je kroić na ciepło (wiadomo, widmo zakalca wisiało nade mną przez cały czas pieczenia), ale myślę, że takie też smakowałoby świetnie...

4 komentarze:

  1. gratuluje :D u mnie podobnie z ciastem jogurtowym... nigdy nie wychodzi... gęsia skórka na gruszkach, bo już nieomal listopad mamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo! Wiedzialam, ze predzej czy pozniej sie uda :) Czekolada i gruszki to jedno z moich ulubionych smakowych "malzenstw", tak wiec na takie ciasto chetnie bym sie do ciebie wprosila.

    OdpowiedzUsuń
  3. słodko wyglądają te gruszeczki.

    OdpowiedzUsuń