wtorek, 11 października 2011

Po prostu - czekolada...

We wczorajszym poście sobie ponarzekałam, ale przynajmniej mi trochę ulżyło. Dzisiaj na osłodę dla siebie i dla Was mam coś naprawdę pysznego. Do wczoraj prezentowanej tarty potrzebowałam deseru - równie efektownego, a przy tym prostego i bez kilkugodzinnego czasu chłodzenia. Zajrzałam do nowego nabytku, jakim jest Złota księga czekolady. Muszę powiedzieć, że ta książka robi wrażenie. Gruba, ciężka, z pozłacanymi brzegami, z pięknymi zdjęciami każdej potrawy, po prostu zapiera dech w piersiach. Samo oglądanie jest już jak uczta dla zmysłów. Aż chce się iść do kuchni.

Propozycja, którą przedstawiam poniżej, to wersja nieco zmodyfikowana i uproszczona. W oryginalne mus podawany jest na pistacjowym spodzie, jednak po prostu zabrakło mi czasu. Sama masa jest bardzo prosta i szybka w wykonaniu, chyba nic nie może się nie udać. Alkohol jest konkretnie wyczuwalny, ale nadaje całości charakteru. Sądzę, że bez niego deser mógłby być nieco mdły... Spód z ciasteczek i cukru urozmaica strukturę musu i jest ciekawym zaskoczeniem. Ważny jest wybór czekolady - im więcej kakao, tym deser wytrawniejszy (zauważcie, że do masy nie dodajemy cukru). Ja wybrałam 49%, i moim zdaniem więcej byłoby przesadą. Ale oczywiście - co kto lubi. Po to przecież gotujemy sami dla siebie - żeby móc eksperymentować, i przyrządzać wszystko tak, jak lubimy najbardziej. 
Porcje są dość okazałe - myślę, że spokojnie można podzielić taką ilość musu na sześć osób, i też każdy będzie zadowolony. Można też podać deser ze świeżymi owocami - będzie mniej zamulający.

W takiej czy innej wersji - warto spróbować, bo mimo że banalnie prosty, jest pyszny!

Mus czekoladowy z Amaretto



Składniki:
(na 4 porcje)

spód:
  • 50 g ciastek digestive
  • 2 łyżki jasnego brązowego cukru

mus:
  • 325 g ciemnej czekolady (49%)
  • 125 ml mleka
  • 250 ml śmietany kremówki (38%)
  • 50 ml likieru Amaretto

dodatkowo:
  • 20 g płatków migdałowych

Ciastka dokłądnie pokruszyć. Wymieszać z cukrem i równomiernie rozłożyć do czterech szklanek.

Czekoladę posiekać. Mleko zagotować, wrzącym zalać czekoladę. Gdy się rozpuści, wymieszać na gładką, jednolitą masę i zostawić do całkowitego ostygnięcia. Do ostudzonej czekolady wąskim strumieniem wlewać Amaretto, całyczas mieszając.

Kremówkę ubić na sztywno. Partiami dodawać do masy czekoladowej, delikatnie mieszając aż do całkowitego połączenia. 
Wyłożyć równomiernie do szklanek.

Płatki migdałowe uprażyć na suchej patelni, ostudzić, posypać wierzch deseru.

Smacznego!



Zapowiada się całkiem przyjemny dzień - słonko, choć nieco blade i jakby zaspane, wygląda zza horyzontu, a chmur też nieco mniej... Jesień jest już wszędzie, ale chwilami jakby było jej nas szkoda - daje się cieszyć chociaż namiastką lata. Oby jak najdłużej!

5 komentarzy:

  1. Nie ma to jak czekoladowa rozkosz... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie by nie trzeba było zachęcać od razu 2 bym sobie przygarnęła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepysznie wygladaja te czekoladowe kubeczki! Tak sie sklada, ze wlasnie mam w domu troche kremowki do rychlego wykorzystania - i juz chyba wiem, co z nia zrobie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecam - bo naprawdę dobre to jest...

    OdpowiedzUsuń
  5. taki deser to dla mnie rewelacja :)

    OdpowiedzUsuń