We wtorek C. miał urodziny. Wspominałam Wam, że w związku z tym postanowiliśmy wybrać się na obiad. C. uwielbia gotować, ja kocham piec, jednak te przyjemności postanowiliśmy zachować na wolny weekend, kiedy przyjedzie do nas całe mnóstwo ludzi spragnionych urodzinowego posiłku. Wczorajszy dzień spędziliśmy w swoim towarzystwie, i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona - było spokojnie, bez pośpiechu, z uśmiechami, figlarnymi spojrzeniami nad sałatką i naprawdę pysznym jedzeniem.
Pisałam Wam, że bardzo lubię czytać o restauracjach. Nie piszę o nich, bo wątpię, żeby ktoś specjalnie wybrał się w tysiąckilometrową podróż tylko po to, żeby zjeść stek. Nawet bardzo dobry stek. Tym razem jednak posiłek zrobił na mnie naprawdę ogromnie wrażenie, z restauracji wyszłam nieprzyzwoicie wręcz pełna i absolutnie usatysfakcjonowana. Może ktoś z Was kiedyś wybierze się w moje strony, a wtedy bez najmniejszych wątpliwości i wahania będziecie mogli wybrać się na naprawdę smakowity posiłek.
Wybraliśmy Oksen z uwagi na pozytywne komentarze znajomych - wszyscy, którzy byli, chwalili, nikt nie narzekał. A to już przecież o czymś świadczy.
Najpierw rezerwacja - przez internet, bo tak najwygodniej. Można zaznaczyć opcję urodziny, co oznacza duńską flagę na stoliku (kiedy przyszliśmy, oczekiwano jeszcze dwóch urodzinowych gości, co jak na tak małą restaurację, było zabawnym zbiegiem okoliczności).
Kiedy weszliśmy, czekaliśmy kilka długich minut, zanim ktoś się nami zainteresuje, choć goście siedzieli dopiero przy dwóch stolikach. I muszę przyznać, że to był jedyny minus wieczoru. W tym czasie mogłam skupić się na wystroju - ciepłym i kameralnym.
Usiedliśmy przy wskazanym stoliku i zagłębiliśmy się w menu. Muszę przyznać, że decyzja zabrała mi dłuższą chwilę - wszystko brzmiało niezwykle zachęcająco. Oksekød to wołowina po duńsku, która jest specjalnością restauracji. W związku z tym skupiliśmy się na stekach wołowych. W końcu wybraliśmy - C. stek z polędwicy z sosem berneńskim, ja stek w pieprzu podpalany w koniaku. Oba dania serwowane z domowymi frytkami (lub pieczonymi ziemniakami, do wyboru). Wcześniej nie doczytaliśmy na stronie, że zupa i bar sałatkowy są w cenie posiłku, co oznacza, że półgodzinne czekanie na danie główne absolutnie się nie dłuży. Zupa gulaszowa była pyszna - gorąca i dobrze przyprawiona. Wybór w barze sałatkowym przyprawiał niemal o zawrót głowy - karczochy (obłędne), czosnek i grzybki z zalewy (pycha), trzy różne rodzaje grzanek, marynowane cebulki, kuskus, suszone pomidory, sześć rodzajów sosów i całe mnóstwo aromatyzowanych oliw. Obłęd.
Danie główne wjeżdża na stół na gorących, żeliwnych patelniach - muszę przyznać, że ma to swoisty urok. Wygląda wspaniale, i naprawdę aż chce się jeść. Mięso było idealne - średnio wysmażone, lekko czerwone w środku, delikatne i soczyste. Wspaniale przyprawione. Frytki chrupiące, z odrobiną ostrej papryki w proszku. Całość pikantna, naprawdę rewelacyjna. Grzybki do steku C. były tak pyszne, że gdyby nie to, że akurat miał urodziny, wyjadłabym mu chyba wszystkie.
Okazało się, że akurat tego dnia nie serwują deserów. Nie byłam zmartwiona - i tak nie miałam już miejsca na nic więcej.
Posiłek kosztował nas nieco ponad siedemset koron (około 350 zł) razem z napojami. Cena może wydać się zatrważająca, jednak jak na duńskie warunki - nie jest źle. Jedzenie jest świetne i zdecydowanie warte swojej ceny.
Oksen
Grønnegade 3
8700 Horsens
Narobiłaś mi wielkiego apetytu na stek :) Chociaż cena jak na moje warunki trochę zbyt wysoka :) Ale na wyjątkową okazję można się zdecydować :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja za taką cenę też nie jadłabym codziennie ;) Ale urodziny są raz w roku, więc można zaszaleć :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię zaszaleć od czasu do czasu i pozwoliłam Sobie na wczasach na homara ,ale był wart swojej ceny , czasem pieniądze są warte wydania , gdyż doznania smakowe pozostają na zawsze :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze homara nigdy nie jadłam, i tak sobie myślę, że właśnie to będzie następne danie, przy którym będę szaleć ;)
OdpowiedzUsuńW sumie odnośnie ceny to faktycznie 700 koron sporo za takie danie ale w duńskiej knajpce każdy zapłaciłby 2x więcej :)
OdpowiedzUsuń