piątek, 1 kwietnia 2016

Przesyt. I zielone ciasto z czerwonymi pomarańczami

Cudownie jest mieć hobby. Z czasem bywa, że zmieni się ono w prawdziwą pasję, której będziemy poświęcać każdą wolną chwilę. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli uda się nam być naprawdę dobrym w tym, co kochamy i jakimś cudem uczynimy z tego źródło naszego zarobku, nie przepracujemy ani jednego dnia. Kusząca perspektywa, nieprawdaż...? 
I choć nie dokładnie to było moją motywacją, właśnie taki cel postanowiłam osiągnąć. Robić w życiu to, co kocham. Czyli po prostu uszczęśliwiać ludzi ciastami. Czy może być coś przyjemniejszego...?

Okazuje się jednak, że stare powiedzenie, którego nie raz używała Babcia w stosunku do zjadanej przeze mnie ilości pączków, że co za dużo, to niezdrowo, i tutaj ma zastosowanie. Spędzając przynajmniej osiem godzin dziennie na przygotowywaniu słodyczy, tracę zapał do stania przy piekarniku w domu. Od kilku tygodni, skrzętnie to ukrywając, wróciłam do zaskakująco relaksującej aktywności z dzieciństwa: wyszywania. 

Niejeden z Was z pewnością uniósł w tym momencie brew w wyrazie zdziwienia. Już spieszę z wyjaśnieniami. 
Otóż, będąc kilkuletnią dziewczynką, z zapałem wyszywałam serwetki. Znacznie słów haft richelieu nie jest mi obce, a kolorowe muliny do dziś przyprawiają mnie o lekki zawrót głowy. Tak jak czytanie, tak i zainteresowanie haftem zawdzięczam Babci. Najpierw tylko przekalkowywałam dla niej wzory na materiał, później sama zabrałam się za proste serwetki. Każda udana wprawiała mnie w prawdziwą euforię! Później jakoś straciłam zapał... Aż do teraz. 
W końcu dorosłam do tego, żeby otworzyć się przed Wami. Zamiast ciast, na blogu będę pokazywała teraz to, co wychodzi spod mojej igły. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną; kto wie, może ktoś z Was odkryje w sobie chęć do haftowania...?

Na osłodzenie tych szokujących wieści mam dla Was jeszcze jedno ciasto. Zupełnie wyjątkowe, zielono-czerwone. Niesamowicie wilgotny biszkopt z herbatą matcha nie tylko wygląda wspaniale, ale tak też smakuje. Soczyste, krwiste pomarańcze na jego tle wyglądają niczym kwiaty na łące.
I tu muszę nadmienić, że pierwsze podejście mnie rozczarowało. Użyłam bowiem ciemnego cukru i zamiast zielonej, upstrzonej kwiatami łąki otrzymałam pole tuż po orce. Smak rewelacyjny, ale wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Zmieniłam więc nieco sposób przygotowania, sięgnęłam po jasny cukier, i jest. Idealnie wiosenne ciasto. 
Przepis znalazłam u Ani, jednak zgodnie z sugestią z bloga Somewhere over the kitchen przygotowałam również sos. Lekko budyniowy, ale niezbyt gęsty, kremowy, słodki i mocno waniliowy, idealnie pasuje do wyrazistego smaku matchy. Całość smakuje obłędnie! 
Nie dajcie się prosić, też takie upieczcie.

Odwrócone ciasto z matcha i czerwonymi pomarańczami


Składniki:
(na tortownicę o średnicy 18 cm)
  • 65 g mąki pszennej
  • 45 g mąki ziemniaczanej
  • 4 łyżeczki zielonej herbaty matcha
  • 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 jajka
  • 120 g cukru
  • 120 ml oleju
  • sok z 1/2 cytryny
  • skórka otarta z 1 cytryny

dodatkowo:
  • 1,5 czerwonej pomarańczy
  • 2 łyżki cukru trzcinowego

sos:
  • 2 żółtka
  • 40 g cukru
  • 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • ziarenka z 1 laski wanilii
  • 100 ml śmietany kremówki (38%)
  • 200 ml mleka

Spód tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia, brzegi posmarować masłem. Dno posypać cukrem trzcinowym. Pomarańcze obrać, pokroić na plastry. Ułożyć na cukrze, odsatwić.

Mąki, herbatę i proszek przesiać, wymieszać. 
Jajka ubić z cukrem na puszystą, jasną masę. Powoli wlewać olej, cały czas ubijając. Partiami dodawać mąkę, miksując na najniższych obrotach miksera. Na końcu dodać sok i skórkę z cytryny, połączyć.
Masę wylać na pomarańcze.

Piec w 160 st. C. przez 35-45 minut, do suchego patyczka.

Ciasto przestudzić 15-20 minut w formie, następnie wyłożyć na talerz do góry spodem. Zotawić do całkowitego wystudzenia.

Przygotować sos:
Żółtka utrzeć z cukrem na puszystą, jasną masę. Dodać mąkę, wymieszać.
Kremówkę zagotować z mlekiem i wanilią. Powoli wlewać do żółtek, cały czas miksując. Przelać masę do garnuszka, podgrzewać, cały czas mieszając, aż sos nieco zgęstnieje.

Ciasto podawać z ciepłym lub schłodzonym sosem.

Smacznego!

A Wam jak mija pierwszy dzień kwietnia...?

15 komentarzy:

  1. A to nowina!!! Choć doskonale Cię rozumiem,gdy swego czasu prowadziłam knajpkę pieczenie i wszystko co związane z kuchnią poszło w odstawkę.
    Czekam na nowości z niecierpliwością,zawsze podziwiam osoby utalentowane pod tym kątem bo sama ledwo guziki przyszywam.
    A samo ciasto ekstra,wczoraj jak zobaczyłam tiramisu z czerwonymi pomarańczami, pomyślałam wow, dziś daję podwójne :)
    Sama odkryłam smak tych pomarańczy dopiero w tym roku i pokochałam je całym sercem

    OdpowiedzUsuń
  2. ale boskie ciasta, ależ masz pomysły na pyszne wypieki;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też w dzieciństwie haftowałam i prawie zupełnie o tym zapomniałam! Ciasto świetnie się prezentuje, chętnie bym spróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie polubiłaś się z matchą :D Piękne ciacho wyszło :) A i na Twoje robótki haftowane też niecierplwie czekamy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Też kiedyś haftowałam, wyszywałam :) Ciasto wygląda smakowicie i bardzo ciekawie, z chęcią bym skosztowała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ciasto wygląda fantastycznie :) Gin pokaż swoje hafty :) będziemy Ci kibicować :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś, jak byłam młoda i naiwna oraz uważałam, że praca i zarabianie kasy uszlachetnia;-), spytałam pewnej starszej księgowej dlaczego po pracy na etacie nie prowadzi biura rachunkowego (a były to czasy kiedy biur nie było tyle co teraz i naprawdę nieźle można było prosperować)? Spojrzała na mnie z niedowierzaniem i delikatnie dała do zrozumienia, że nigdy w życiu po pracy wracać do tej samej pracy. I ja ją teraz doskonale rozumiem!

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne ciacho. Stanie przy piekarniku przecież relaksuje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że nie tylko ja oszalałam na punkcie czerwonych pomarańczy :) Mmmm, tak, są delikatniejsze i znacznie bardziej aromatyczne niż zwykłe. Niedyskretnie podrzucam więc przepis, może się, spodoba (ja się zakochałam...): http://szczypta-slodyczy.blog.pl/2016/03/14/ciasto-sycylijska-pianka/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Przepisy zawsze są mile widziane :)

      Usuń
  10. Pyszne, zaskakujące ciacho :) Doskonale Cię rozumiem, ja nie pracuję w branży cukierniczej, ale sporo piekę, więc czasem też dopada mnie przesyt i niechęć, na szczęście krótkotrwała :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniałe ciasto, bardzo takie lubię :) Kwiecień zaczął mi się wspaniale, bo od zmiany nazwiska :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Chętnie popatrzę na Twoje hafty. Od nich przynajmniej nie będę głodna i przytyć też nie przytyję. ps mam nadzieję , że od czasu do czasu wstawisz jednak jakiś przepis i nadal będziesz pisać, tak miło się czyta Twoje recenzje.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. No to nas nabrałaś:))))
    Udało ci się pięknie:)
    A ciasto - super:)

    OdpowiedzUsuń