środa, 9 października 2013

Tajemnice Kalkuty

Zafon mnie fascynuje. Podobnie jak Carroll, kreuje zupełnie nowe światy - w codzienności. Realizm magiczny - tak to się fachowo nazywa (co odkryłam bardzo niedawno - sama nie wiem, dlaczego tak późno). Bohater idzie sobie spokojnie ulicą (lub włóczy się nocą, bo usłyszał jakiś podejrzany hałas), a tu nagle bum! I staje przed nim duch (albo chce go rozjechać pociąg widmo). Przyznajcie sami - ogromnie pociągająca jest myśl, że w naszej zwykłej, nudnej rzeczywistości istnieje jednak odrobina magii...?

Problem jest jeden - magia zazwyczaj sprowadza na bohaterów kłopoty. Ale później ich z nich wyciąga. Przynajmniej niektórych. Warto ryzykować...?

Pałac Północy przeczytałam od deski do deski, niemal jednym tchem. Tak mnie wciągnął, że nie mogłam się oderwać, i dopiero zdecydowany kuksaniec w bok przypomniał mi, że skoro ktoś cudowny stawia przed Tobą talerz z gorącym obiadem, należy go zjeść. Bez dyskusji. Najlepiej odkładając książkę na drugi koniec kanapy.

Szesnaste urodziny dla dzieci z domu dziecka w Kalkucie są przełomowe. Oznaczają wkroczenie w dorosłość, co jest wydarzeniem tyle samo wyczekiwanym, co przerażającym. Ben i jego przyjaciele właśnie świętują urodziny jednego z nich, gdy w ich życie niespodziewanie wkracza Sheere - ich rówieśniczka. Ben postanawia wtajemniczyć ją w ich największy sekret, i zabiera na ostatnie spotkanie klubu. Aby stać się pełnoprawnym członkiem, trzeba opowiedzieć historię - swoją największą tajemnicę. Sheere mówi o swoim ojcu - wspaniałym architekcie, który zginął podczas pożaru dworca, który zaprojektował. Nikt nie wie, jak do tego doszło. Przyjaciele postanawiają pomóc dziewczynie rozwikłać tajemnicę...
Okazuje się jednak, że poszukiwania ukrytego domu i przeszłości ojca dziewczyny zaprowadzą ich w zupełnie innym kierunku, niż się spodziewali - płonący pociąg widmo, ruiny dworca z niekończącymi się korytarzami, duch, który wcale nie ma pokojowych zamiarów - to wszytko stanie na ich drodze. Czy uda im się nad tym wszystkim zapanować...?

Książka jest świetna - po prostu. Chce się ją czytać, a po skończeniu przychodzi żal, że była tak krótka. Jeśli podobały Wam się inne powieści Zafona, koniecznie sięgnijcie i po tą.

Pałac Północy
Carlos Ruiz Zafon
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
Warszawa, 2012

11 komentarzy:

  1. Mnie też wciągnęła, a w pierwszym momencie nieźle zaskoczyła. Ta Kalkuta po dotychczasowych hiszpańskich lokalizacjach mnie zadziwiła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam jego książki:) Tej jeszcze nie czytałam, ale mam zapisaną:) Ostatnią książką którą tak pochłonęłam (tak, tak i ten żal przy ostatniej stronie!) był "Prefekt" (Alastair Reynolds), ale sięgając po nią trzeba lubić sf;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też lubię tego autora, ostatnio znajduję też chwilkę na czytanie, więc chętnie sięgnę po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz że uwielbiam :D tej jeszcze nie czytałam, ale na pewno to zrobię :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Zafona,a "Pałacu Północy" jeszcze nie czytałam, muszę koniecznie nadrobić, bo wydaje się niesamowicie ciekawy! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. warunki studenckie? Już cię koocham :D Też na takie cierpię, ale nie w weekendy!
    Pomysł super i porcja fajna-na raz :)
    Zapisuję przepis, przyda się ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm... Salvador, to chyba jednak nie ten post ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa propozycja, warto przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chętnie sięgnę. Poza Cieniem Wiatru tego autora w sumie nic nie czytałam. A cień wiatru bardzo mi się podobał! Jak tylko dokończę Grę o Tron, który z kolei mnie pochłonęł, choć nie lubię fantatystyki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie zastanawia kwalifikacja jego wcześniejszych książek (w tym Pałacu Północy) jako młodzieżówki. Nieźle się ich naszukałam kiedyś w księgarni :D Wolę Cień Wiatru (i kontynuacje), ale te też mają swój urok. Tylko nie czytać w nocy jak się jest samemu w domu :D

    OdpowiedzUsuń