wtorek, 5 grudnia 2017

Brioszka nie do końca świąteczna

Powiem Wam szczerze - odmłodniałam.
I to nie tylko dlatego, że absolutnie każdemu ciężko uwierzyć w to, ile naprawdę mam lat (nie, żebym była jakoś specjalnie wiekowa, ale czasy nastoletnie mam już dość dawno za sobą), ale głównie z powodu obcowania z ludźmi w większości niemal dekadę młodszymi ode mnie. Dzieciakami, które nie mają w życiu poważniejszych zmartwień niż złamany paznokieć, i potrafią z niczego śmiać się do rozpuku. Wczoraj na przykład spędziłyśmy niezwykle produktywne trzy godziny na grze w bilard, gdzie najczęściej w łuzach lądowała bila biała... A ile było przy tym śmiechu! 
W międzyczasie, razem z współlokatorką, udekorowałyśmy naszą sypialnię świątecznymi krasnalami, lampkami i świeczką (jedną), a na drzwiach powiesiłyśmy wieniec. Nagle zrobiło się niesamowicie przytulnie, a ja poczułam pierwsze grudniowe tchnienie na karku, tuż pod linią włosów. I żałuję tylko jednego - że nie mogę zamknąć się w kuchni i upiec pierniczków... Bo mam na to ogromną ochotę!

Zamiast jakichś świątecznych smakołyków, mam dla Was przepis na brioszkę z wodą pomarańczową. Przepis znalazłam w duńskim magazynie Bage og sylte, nr 5/2017, i od razu bardzo mi się spodobał z uwagi na sposób zwijania bułeczek. Jest nieco bardziej pracochłonny niż przygotowanie klasycznych kuleczek, ale za to efekt jest naprawdę widowiskowy. Dodatek wody pomarańczowej na samym początku nieco mnie zaniepokoił; C. zdecydowanie nie lubi takich wynalazków i bałam się, że tylko powącha i zacznie kręcić nosem. Ku mojemu zaskoczeniu, jadł, aż mu się uszy trzęsły. Zjedliśmy ponad połowę po prostu posmarowane masłem, jeszcze ciepłe. Mmm... Coś wspaniałego! Ciasto drożdżowe jest mięciutkie, puszyste i delikatne, a smak wody pomarańczowej subtelny i nienachalny.  Do tego niezwykła słodycz miodu, która w tym wypadku jest niemal uzależniająca. Nie można się im oprzeć, szczególnie zaraz po wyjęciu z piekarnika, gdy cały dom wypełniony jest niezwykłym aromatem...

Miodowa brioszka z wodą z kwiatów pomarańczy


Składniki:
(na tortownicę o średnicy 26 cm)
  • 80 g masła
  • 20 g świeżych drożdży
  • 500 g mąki pszennej
  • 60 g ciemnego cukru muscovado
  • 1 jajko
  • 40 g miodu
  • 50 ml wody z kwiatów pomarańczy
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 150 ml letniego mleka

dodatkowo:
  • 80 g miodu
  • 30 ml wody z kwiatów pomarańczy

Masło z miodem rozpuścić, przestudzić.
Mąkę przesiać do dużej miski, dodać pokruszone drożdże, cukier, jajko, wodę pomarańczową, sól i mleko. Wymieszać. Wlać masło z miodem, zagnieść gładkie, lekko lepkie ciasto.
Miskę z ciastem przykryć folią spożywczą, wstawić na noc do lodówki.

Rano ciasto wyjąć, zostawić na blacie, aż ogrzeje się do temperatury pokojowej (około 60 minut). 
Ciasto podzielić na pół, cienko rozwałkować i wyciąć szklanką o średnicy 8 cm 48 kół. Układać po 4 koła tak, żeby lekko na siebie nachodziły,zwijać je w ruloniki. Następnie każdy z ruloników przeciąć na pół, formując różyczki.
Dno formy wyłożyć papierem do pieczenia, boki posmarować masłem. Układać Różyczki z ciasta po okręgu, zostawiając nieco miejsca pomiędzy.
Odtawić na 45-60 minut do napuszenia.

Piec w 175 st. C. przez 25-30 minut.

Pozostały miód podgrzać razem z wodą pomarańczową, Posmarować syropem jeszcze ciepłe ciasto.
Podawać letnie.

Smacznego!

Tymczasem w szkole, na początku grudnia (tak tylko przypominam, jakby ktoś dawno do kalendarza nie zaglądał), od wielkanocnych jajek płynnie przeszliśmy do lodów... 
Jest pysznie!

7 komentarzy:

  1. ależ wspaniale wygląda ta brioszka! Aż bym chciała zjeść zdjęcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie, to ona jest iście świąteczna, bo ma pomarańczową nutę ;) Po drugie, wszystkie grudniowe wypieki są świąteczne :D A po trzecie, taka brioszka idealnie poprawia humor i pozwala się zrelaksować niczym podczas Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Prezentuje się rewelacyjnie :) Zjadłabym z wielką przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To są idealnie świąteczne smaki! Pięknie wyszła :).

    OdpowiedzUsuń