sobota, 17 grudnia 2016

Kawa i kasztany... Dlaczego by nie...?

Uff... Nie mam na nic już dzisiaj siły. Takie dni jak dziś, gdy w pracy wrze przez bite jedenaście godzin, i tylko świąteczne melodie w tle powstrzymują mnie przed wykrzyczeniem kolejnemu interesantowi prosto w twarz, żeby mi wszyscy w końcu dali święty spokój, wprowadzają mnie w stan lekkiej nerwicy. Z drugiej strony wysysają ze mnie wszystkie siły życiowe, co sprawia, że po powrocie do domu siadam na kanapie i tempo patrzę w ścianę, nawet jej nie widząc. Marzę tylko o wyciągnięciu się w łóżku i spaniu, spaniu, spaniu...
I właśnie to ostatnie mam zamiar wprowadzić w życie już za momencik.

Dziś więc krótko i na temat.
W taki właśnie dzień warto poprawić sobie humor czymś dobrym. Problem w tym, że gdy człowiek pół godziny zbiera się w sobie, żeby wrzucić łyżeczkę do zlewu, jakiekolwiek kuchenne manewry z góry skazane są na niepowodzenie. W takiej sytuacji z pomocą przychodzi kawa z prostym, acz zmieniającym wszystko dodatkiem.
Do zbożowej, klasycznej Inki dodałam odrobinę domowego kasztanowego puree. I wiecie co? Powstało coś tak pysznego, że znalazłam w sobie dość siły, aby przygotować drugą porcję!
Uwielbiam ten słodkawy, charakterystczny, kasztanowy smak. Z kawą komponuje się znakomicie. Do tego odrobina wanilii, puszyste, spienione mleko, i można oddać się totalnemu nicnierobieniu. Ach...

Inka kasztanowa


Składniki:
(na 1 porcję)
Kawę, zalać wrzątkiem, wymieszać. Dodać puree z kasztanów, połączyć.
Mleko lekko podgrzać, spienić. Wyłożyć na kawę. Na wierzch zetrzeć odrobinę wanilii.

Smacznego!


Przepis bierze udział w konkursie Inki:

8 komentarzy: