czwartek, 17 listopada 2016

O bąbelkach słów kilka. I krem dyniowo-jabłkowy

Będąc piekarzem, trzeba się liczyć z możliwością oparzeń. Niestety - tam, gdzie są gorące piece, nie da się uniknąć drobnych, ale też bardziej poważnych wypadków. Każdy, prędzej czy później, zetknie się z rozgrzaną częścią piekarnika lub jego wyposażenia, żeby później móc opowiadać barwne historie, w których oparzenie było trzy razy większe, niż naprawdę, a on dzielny niczym bohater renesansowego romansu.

Mi się mały wypadek zdarzył w zeszłym tygodniu, i od razu, żeby nie było wątpliwości, przyznam się, że dzielna nie byłam zupełnie. Wsadziłam oparzoną dłoń pod strumień chłodnej wody, a łzy kapały mi ciurkiem po brodzie. Nie dlatego, żeby oparzenie było jakoś specjalnie poważne czy rozległe; piekło za to niemiłosiernie. Do dzisiaj obnoszę się zresztą z dwoma nieapetycznie prezentującymi się bąblami.
Co się stało? Otóż chciałam przesunąć stikvogn (proszę się ze mnie nie śmiać ani nie kiwać potępiająco głowami; naprawdę nie mam pojęcia, jak ten stelaż na blachy nazywa się po polsku) kantem dłoni, co robiłam już nie raz i nie dwa, próbując się dostać przez labirynt wszelkich możliwych sprzętów na kółkach do zlewu. Nie przewidziałam tylko, że z dala od piekarników może się znajdować jeden rozgrzany do temperatury dwustu trzydziestu stopni! Gdy go dotknęłam, aż pisnęłam. A później to już wiadomo - zimna woda i łzy.
Bohaterem raczej nie zostanę, choć obiecałam sobie solennie, że następnym razem będę twardsza.

Po tych wszystkich przygodach w domu czekał na mnie garnek zawczasu przygotowanej zupy.
Bo zupy to idealne danie na zabiegany środek tygodnia, gdy nikomu się nie tylko nie chce, ale też ciężko znaleźć czas na pichcenie, a coś ciepłego po powrocie do domu by się zjadło. 
Koniecznie musiałam wykorzystać przynajmniej część dyniowego puree, które ostatnio przygotowałam, bo w kolejce stoją przecież kolejne dynie czekające na przerobienie.
W magazynie Spis bedre, nr 10/2016 znalazłam prosty i niezwykle kuszący krem z dodatkiem jabłek i rozgrzewającego imbiru.
Zupa wyszła słodko-kwaśna, cudownie rozgrzewająca; nie taka zupełnie łagodna, ale też nie ostra. Gęsta i kremowa, wybornie smakowała ze świeżą bagietką. 
Pięknie pachnie, świetnie smakuje, syci i rozgrzewa. Idealna na ten pochmurny listopad.

Krem dyniowo-jabłkowy z imbirem i kolendrą


Składniki:
(na 6 porcji)

  • 800 g puree z dyni
  • 1,5 łyżeczki mielonej kolendry
  • 500 g kwaśnych jabłek
  • 2 cebule
  • 1 ząbek czosnku
  • 5cm kawałek świeżego imbiru
  • 1 l bulionu
  • 250 g creme fraiche (18%)
  • 2 łyżki oleju
  • sól
  • pieprz
dodatkowo:

  • ziarna dyni
  • creme fraiche (18%)
  • świeża kolendra
Jabłka obrać, wyciąć gniazda nasienne, pokroić w kostkę.
Cebule obrać i pokroić w kostkę. Czosnek i imbir zetrzeć na tarce o drobnych oczkach.

W dużym garnku rozgrzać olej. Dodać kolendrę, podgrzewać przez 1-2 minuty. Dodać cebulę, zeszklić. Dodać czosnek i imbir, następnie jabłka i jeszcze chwilę smażyć. Dodać dynię, zalać bulionem i gotować przez 15-20 minut, aż jabłka będą zupełnie miękkie.
Zdjąć garnek z palnika, dodać do zupy śmietanę, doprawić do smaku solą i pieprzem.

Ziarna dyni uprażyć na suchej patelni.
Zupę podawać z kleksem śmietany, ziarnami dyni i świeżą kolendrą.

Smacznego!


Przepis dodaję do akcji Ani:

7 komentarzy:

  1. Całkiem niedawno oparzyłam sobie kciuka, o tym,że się oparzyłam dowiedziałam się godzinę później,bąbel na 10 cm mi to przypomniał. A jak zszedł było jeszcze gorzej... Odcedzanie ziemniaków jest groźne:)
    Zupa wygląda wspaniale:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybkiego powrotu do pięknych dłoni. Kremik pychota

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję oparzenia. Też ostatnio nabawiłam się wypalenia skóry przy robieniu szarlotki. Podobno trzeba się ratować letnią wodą a nie zimną

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym słyszałam :)
      Ja się ratowałam (a raczej mnie ratowano) chłodzącym kremem na oparzenia. Muszę przyznać, że działa cuda :)

      Usuń
  4. taka zupka potrafi poprawić nastrój :) a co do parzeń to wiem jak to piecze bo przez pewien czas pracowałam na bufecie w pizzerii i musiała piec pizzę.... nie raz się oparzyłam, nawet długie rękawice ochronne nie pomagały, kiedy trzeba było wsadzić całe łapy głęboko do pieca po rozgrzaną blachę:) współczuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. to Ci powiem w sekrecie, że mi się to zdarza przynajmniej raz w tygodniu ;) polecam posmarować kurkumą zmieszaną z odrobiną wody, na pieczenie pomaga niemal momentalnie. moi kucharze śmiali się ze mnie i tej kurkumy przez przeszło 2 lata, do czasu aż jeden spróbował i przyznał, że to działa ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też ostatnio wypróbowałam połączenie dyni z jabłkiem. Zrobiłam krem z pieczonej dyni i pieczonych jabłek - wyszło tak pysznie, że nie zdążyłam nawet zrobić zdjęć ;) Oby jak najmniej takich wypadków u Ciebie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń