poniedziałek, 12 września 2016

Pierwsze wrażenia z internatu i ciastka z czekoladą. Taaakie dobre!

No i się zaczęło... Pierwszy dzień w nowej szkole i pierwsza noc w internacie już za mną. Ileż ja się nadenerwowałam! Oczywiście - niepotrzebnie.
Na miejsce trafiłam bez większych problemów, dopiero pod szkołą zgubiłam wątek wśród mnóstwa budynków. Na szczęście znalazły się dobre dusze, które wskazały mi właściwe drzwi. Potem poszło już gładko: schodami na piętro, korytarzem w prawo, później w lewo, przez salon i drugie drzwi na lewo, jeszcze kawałek - i jest. Moja sypialnia na najbliższe cztery tygodnie. Niezbyt duża, już nie nowa, ale współlokatorka się nie pokazała, więc póki co mam te kilka metrów kwadratowych tylko dla siebie. Tubka kremu do rąk stoi na szafce przy łóżku razem z jedną już tylko gruszką, którą zerwałam jeszcze w Gram, na biurku laptop, a na półce nad nim - dwie książki przewidziane na ten tydzień. Nie jest tak zupełnie źle, ale jednak wolę swój spokojny, cichy dom od zbiorowiska hałasujących małolatów. 
Zachciało mi się dokształcać w tym wieku, to teraz mam...

Zajęcia z drugiej strony okazały się niesamowicie przyjemne. Spokojne wprowadzenie, a później trzy godziny lepienia marcepanowych różyczek. Jutro - malowanki czekoladą. Sama radość! I to bez stresu i stojącego nade mną szefa, pukającego znacząco w szkło zegarka. Jeśli całe cztery tygodnie takie będą myślę, że jakoś dam radę. Choć już czuję, że wieczory będą mi się dłużyły... Chyba zacznę spacerować; chociaż bez psa to tak dziwnie jakoś, jakby nie na miejscu...

Dzisiaj mam przepis na niewiarygodnie łatwe i bajecznie pyszne ciacha z czekoladą. Przepis znalazłam w niewielkiej książeczce Lækre små kager: Makroner, marengs og ande små kager, którą kupiłam kierowana impulsem i niską ceną. Pierwszy przepis, który wykorzystałam to właśnie ten: wystarczy wszystko ze sobą zmiksować, a potem już tylko lepić kuleczki (a właściwie całkiem spore kule) i piec. Ciasteczka wychodzą chrupkie z zewnątrz i lekko miękkie w środku, a połączenie czekolady i orzechów jest zabójczo pyszne. To właśnie nimi przekonałam do nas naszych nowych Sąsiadów - odwiedzili nas, dali śliwki... To ewidentny znak, że ciasteczka zadziałały, jak powinny.
A jeśli nie macie akurat nowych sąsiadów, nie przejmujcie się, i upieczcie takie ciasta dla starych. Z pewnością się ucieszą!

Ciastka z czekoladą i orzechami włoskimi


Składniki:
(na 40 sztuk)
  • 250 g miękkiego masła
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 100 g cukru
  • 100 g ciemnego cukru muscovado
  • 1 jajko
  • 335 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 250 g ciemnej czekolady (57%)
  • 125 g orzechów włoskich
Masło z cukrem i ekstraktem ubić na puszystą, jasną masę. Wbić jajko, połączyć. 
Mąkę przesiać z sodą. Dodać do ciasta w 2 partiach, mieszając łyżką. Na końcu dodać grubo posiekane orzechy i czekoladę, połączyć.
Z ciasta formować kulki o wadze 30 g, spłaszczać je i układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowując spore odstępy.

Piec w 180 st. C. przez 15 minut.
Ostudzić na kratce.

Smacznego!

A teraz już chyba powinnam się zabrać za odrabianie lekcji...

22 komentarze:

  1. Wyglądają po prostu przepysznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale pysznie się prezentują:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny przepis. :) Zapraszam do siebie na bloga kulinarnego. :) https://jaglusia.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. I dobrze dokształcaj się!
    A ciasteczka są bardzo urocze;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekoladzie zawsze mówię tak! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam Twoje zdjęcia :) ciasteczka wyglądają apetycznie !

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne doświadczenia. Ucz się póki możesz i masz zapał. Dziękuję za ciasteczka

    OdpowiedzUsuń
  8. Czerp wiedzę garściami, trzymam kciuki :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. ciastka są dobre na wszystko! powodzenia w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  10. fajny przepis, dzięki, może jutro sobie zrobię do pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Podziwiam za odwagę i ochotę do nauki .Ciasteczka wyglądają obłędnie

    OdpowiedzUsuń
  12. Pyszne ciasteczka *.* ja też dopiero co zaczęłam przygodę z intarnackim życiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciasteczka bardzo apetyczne :) Cieszymy się, że zajęcia Ci się podobają. Trzymaj się Gin, czas z pewnością szybko minie :) pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajna sprawa takie zajęcia, liczę że na blogu podzielisz się trochę nowo nabytą wiedzą ;) a ciasteczkiem bardzo chętnie się poczęstuję jesli pozwolisz :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja nie miałabym odwagi, żeby jechać do jakiejś szkoły z internatem (ale jestem strasznym boidudkiem). Na pewno przez ten miesiąc wiele się nauczysz i mam nadzieję, że potem trochę tego pokażesz na blogu:) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  16. Super zajęcia! Jak ja lubie Cię czytać...;) Porywam ciacho i zajrzę przy następnym wpisie ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Podziwiam Cię! A ile masz lat? Może dla mnie nic straconego. Za niedługo trafię do Danii i też kocham piec! Tylko, że nie znam duńskiego a z samym angielskim chyba za daleko nie zajadę z tego co czytam oferty pracy :( Trzymam za Ciebie kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      kiedy trafiłam do Danii, też nie znałam duńskiego. Odpracowałam swoje, zmywając naczynia i sprzątając w hotelu. Nie było łatwo, ale wystarczy trochę determinacji, żeby się jednak tego duńskiego nauczyć. I choć panicznie bałam się iść do szkoły, że nie dam sobie rady, że mój duński jest ciągle za słaby - to jednak spróbowałam. I się udało :)
      Dlatego, jeśli chcesz, to Ci się uda. Ja w Ciebie wierzę :)
      Jeśli chciałabyś (chciałbyś?) się czegoś dowiedzieć, brakuje Ci informacji itd, daj znać, z chęcią pomogę :)

      A lat mam trzydzieści... Więc jestem żywym dowodem na to, że nigdy nie jest za późno ;)

      Usuń
    2. Dziękuję Ci bardzo za odzew, dodajesz mi skrzydeł! :)
      Ja też jestem trochę nieśmiała, więc pewnie dobrze się rozumiemy ;)

      Usuń