środa, 6 lipca 2011

Pierwszy w tym roku dżemik

Miałam mieć dzisiaj wolne. Plan był ambitny - nie nastawiać budzika, w końcu zwlec się z łóżka, w piżamie zjeść śniadanie, ubrać się w dres, wyjść z Ptysią, a potem przygotować jakiś pyszny obiad i ciasto z agrestem, który wczoraj kupiłam na bazarze. Dzień zapowiadał się niezwykle przyjemne, leniwie, bez presji. I co? I nici. Bo po pierwsze jednak muszę stawić się w pracy, a po drugie zaraz po pędzić do urzędu i załatwić w końcu sprawę, która ciągnie się już zbyt długo. Kiedy odpocznę i będę mogła zapomnieć o budziku? Może w przyszłym tygodniu... Liczę na to bardzo.

Tymczasem opowiem Wam o dżemie, który przygotowałam wczoraj. W lodówce leżały zapomniane nektarynki (z których miała być pyszna tarta, ale jakoś mi nie wyszło) i kilka smętnych morelek. Co robić? Jakoś niespecjalnie chciało mi się piec, a że owoce trzeba było wykorzystać natychmiast, postanowiłam zrobić dżemik. Wyszły mi dwa małe słoiczki, pewnie zjemy je zanim jeszcze w ogóle ktokolwiek zacznie myśleć o zimie, ale muszę powiedzieć, że połączenie tych smaków jest obłędne. Nektarynki i morele pasują do siebie znakomicie, a lawenda i liście limonki sprawiają, że całość staje się niecodzienna i oryginalna. Dżem jest słodki, ale pyszny. Może w końcu nektarynki wylądują w tarcie...?
Konsystencja mojego jest dość zwarta, ale nie zupełnie sztywna. Sami musicie zdecydować, kiedy będzie Wam odpowiadać.

Inspirację znalazłam w ślicznej różowej książce, w której się zakochałam, jak tylko ją zobaczyłam na sklepowej półce. Dejlig marmelade, syltetøj og gele jest pełna przeróżnych pomysłów, zwykłych, ale też zupełnie zaskakujących. W tym roku nie będę szaleć z przetworami (nie mam za bardzo czasu, poza tym w piwnicy czekają słoiczki z zeszłego roku), ale kilka razy z pewnością ją wykorzystam.

Dżem nektarynkowo-morelowy




Składniki:
(na 2x200 g)
  • 570 g nektarynek
  • 260 g moreli
  • 300 g cukru
  • 100 g miodu
  • 1 łyżka suszonych kwiatów lawendy
  • 2 suszone liście limonki
  • 4 łyżki wody

Owoce obrać i pokroić w średniej wielkości kostkę. Liście limonki skruszyć, dodać do owoców wraz z lawendą. Zasypać połową cukru i odstawić na noc do lodówki.

Następnego dnia wyjąć owoce z lodówki. Resztę cukru z dodatkiem wody skarmelizować w garnku z szerokim dnem. Wlać miód, poczekać, aż cukier znowu się rozpuści. Dodać owoce, gotować na niewielkim ogniu aż do otrzymania pożądanej konsystencji (może to zająć około 4 godzin).

Przełożyć do wyparzonych słoiczków, ewentualnie pasteryzować.

Smacznego!

Od wczoraj mamy śliczną pogodę. Słoneczko, dość ciepło, aż chce się żyć. Mam nadzieję, że taki stan rzeczy utrzyma się jak najdłużej - mamy przecież lato, prawda...?

4 komentarze:

  1. Niebo w gębie, ja w tym roku pierwszy zrobiłam czereśniowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, jaka pyszna kombinacja owocow! I jeszcze z lawenda... Jestem pewna, ze smakuje bosko - juz sobie wyobrazam taka swieza maslana brioche z takim dzemikiem...

    OdpowiedzUsuń
  3. O super!
    Bardzo ciekawe polaczenie smakow :)
    '
    tez kiedys bede musiala 'pobawic sie w przetwory' :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały!
    musi smakowac niesamowicie. tak trochę egzotycznie, dzięki tej nektarynce ;]

    OdpowiedzUsuń