wtorek, 26 lipca 2011

One lovely blog award

Dziś będzie absolutnie niekulinarnie. Po pierwsze chciałabym się pochwalić - wreszcie znalazłam mieszkanie! No dobra - znaleźliśmy... W sobotę wygooglałam nowe ogłoszenie, pojechaliśmy obejrzeć - i to jest to! Trzy pokoje i czwarty maleńki, duża kuchnia z balkonem, czwarte piętro i wspaniały widok na zatokę. Przeprowadzka już pod koniec września (prawdopodobnie będzie wtedy krótka przerwa na blogu). Trochę się boję pakowania, przenoszenia, układania od nowa, ale mimo wszystko cieszę się na wypełnienie sobą nowej przestrzeni. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Poczuliśmy z D. tak pozytywne wibracje, że jesteśmy bardzo dobrze nastawieni i wierzymy głęboko, że to właśnie to miejsce czekało, aż je znajdziemy.

A po drugie, chciałabym się pochwalić - dostałam od Maggie wyróżnienie:
Bardzo jest mi miło, w ogóle czuję się doceniona i zauważona, cieszę się niezwykle i dziękuję ogromnie.

Zasady sa proste:
1. Trzeba umieścić u siebie link do bloga osoby, ktora nas nominowała.
2. Należy wkleić logo na swoim blogu.
3. Napisać 7 rzeczy o sobie.
4. Wreszcie - wybrać 16 osób i poinformować je o tym poprzez komentarz na ich blogach.

No to zaczynamy. Oto 7 rzeczy, których być może o mnie nie wiedzieliście, być może wcale nie chcieliście wiedzieć, ale jak trzeba, to trzeba (i pisać, i czytać). Przed Wami wywnętrzenie na temat (mam nadzieję).

1. Uwielbiam muzykę, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Nie mam telewizora, ale radio włączam zaraz po przebudzeniu, i później, jak tylko wejdę do domu. Ostatnio przeżywam fascynację Adele i Florence. Kiedyś namiętnie słuchałam Pidżamy Porno, do dziś pamiętam wiele tekstów, i szczerze rozpaczam, że nigdy nie wybiorę się na ich koncert.
2. Kocham książki. Od zawsze. Babcia nauczyła mnie czytać, Dziadek czytał nocami bajki. Nie umiem żyć bez książek, od prawie trzech lat bycia z D. uzbieraliśmy zdrowo ponad 400 (następne zakupy już we wrześniu!), a do tego każde z nas ma pokaźną kolekcję w domu rodzinnym. Czytam prawie wszystko, ulubionym pisarzem jest jednak Jonathan Carroll (serdecznie polecam!). Nigdy nie przebrnęłam przez O krasnoludkach i Sierotce Marysi, a zabierałam się za to naprawdę wiele razy... Może kiedyś.
3. Z fascynacji czytaniem zrodziła się też miłość do pisania. Poza blogiem (już trzecim) piszę opowiadania, recenzje i, ulubione, felietony. Z opinii innych wiem, że najlepiej wychodzi mi opisywanie rzeczywistości przez pryzmat moich odczuć i nieco ironicznego spojrzenia na świat. Przez pewien czas byłam redaktorem na portalu zrzeszającym początkujących pisarzy, byłam też w jury razem z Andrzejem Pilipiukiem (pozdrawiam serdecznie) konkursu Horyzonty Wyobraźni organizowanego przez magazyn QFant. Publikowałam też w Szafie, i mam nadzieję, że uda mi się to jeszcze nie raz (ukłony w stronę redaktora prozy).
4. Chętnie oglądam filmy. Różne, zależnie od nastroju. Uwielbiam bajki. Mam też swoje ulubione seriale: Kości, Chirurgów, a ostatnio Żonę idealną. Mam ochotę na Housa, ale boję się, że znowu będę oglądać po cztery-sześć odcinków dziennie, i na nic innego nie starczy mi czasu...
5. Kiedyś, dawno, dawno temu, studiowałam matematykę, a potem historię. Większość ludzi reaguje sporym zdziwieniem. Po pierwsze miks dość niecodzienny, po drugie zgłębianie tajników matematyki z własnej i niewymuszonej woli wielu osobom wydaje się zajęciem co najmniej dziwnym, czasem wręcz pozbawionym sensu. W liceum miałam przyjemność chodzić do klasy z humanistami (poza kolegą Tomaszem, który miał umysł jeszcze bardziej ściśnięty ode mnie) i udzielałam korepetycji na skalę masową.
6. Kiedy znudziło mi się studiowanie, wyjechałam do Anglii, żeby po kilku miesiącach przenieść się do Danii, gdzie póki co mieszkam, i czuję się coraz lepiej. Uczę się duńskiego, ale to naprawdę trudny język, i idzie mi dość opornie (na szczęście Duńczycy dobrze mówią po angielsku...). Żeby przyjechać do tego kraju namówił mnie D., którego poznałam niewiele wcześniej... Przez internet.
7. Moje zainteresowanie kuchnią zaczęło się od sernika na zimno z paczki. Potem była karpatka i kopiec kreta. A później postanowiłam spróbować sama, od początku do końca. I jakoś zaczęło się kręcić. Podpatrując piękne blogi, zachciało mi się własnego. W tej chwili moją największą bolączką jest fakt, że nie potrafię upiec najprostszego ciasta ucieranego - zawsze wyjdzie mi zakalec, czasem większy, czasem mniejszy, ale jednak. Wytrwale testuję nowe przepis, ale jeszcze nie trafiłam na taki ginoodporny.

A teraz blogi, które chciałabym również zaprosić do zabawy (kolejność przypadkowa):

Chciałabym zaznaczyć, że wybór był niezwykle trudny. Dopiero teraz odkryłam, od ilu blogów jestem uzależniona! Jeśli ktoś już brał udział, to mam nadzieję, że po prostu będzie mu miło, że dostał kolejne zaproszenie. Wiele osób pewnie teraz pierwszy raz o mnie usłyszy, gdyż nie jestem typem zostawiającym stada komentarzy. Ale bywam, czytam regularnie, podziwiam i doceniam.

Na koniec raz jeszcze chciałabym podziękować Maggie i wyrazić nadzieję, że przy czytaniu tego posta będziecie się bawić tak dobrze jak ja, gdy go pisałam.

1 komentarz:

  1. Gratulacje - wiedzialam, ze wkrotce znajdziecie idealne gniazdko :)
    A to ginoodporne ciasto ucierane tez kiedys znajdziesz. Moze piekarnik w nowej kuchni bedzie mial dobre fluidy i ciasta przestana sie robic zakalcowate? ;)

    OdpowiedzUsuń