Tym razem poprzeczka postawiona została wysoko. Ale wiadomo przecież - każdy, kto chce i lubi gotować, chce też się rozwijać. Poszukuje nowych smaków, nowych technik. Popełnia błędy, żeby się na nich uczyć. A kiedy wreszcie wymarzone danie stanie na stole w pełnej krasie, promienieje szczęściem. Cieszy się tym małym, prywatnym zwycięstwem.
A po chwili, kiedy pierwsza fala radości opadnie, wymyśla kolejne wyzwanie.
Tym razem padło hasło: suflet. Jeszcze kilka miesięcy temu wzdrygnęłabym się z przerażeniem i powiedziała pass. Ale te kilka miesięcy to szmat czasu, i wiele się zmieniło. Uśmiechnęłam się więc od ucha do ucha i zaczęłam zastanawiać: czekoladowy, cytrynowy, a może jeszcze jakiś inny...?
Kusił mnie cytrynowy od Gordona, przeczytałam kilka wspaniale się zapowiadających przepisów na czekoladowe. Ale kilka dni temu, biorąc prysznic, nie tylko udoskonaliłam pomysł na sernik, który chodził mi po głowie od jakiegoś czasu (a który z pewnością upiekę jeszcze przed Świętami), ale wpadłam na pomysł przygotowania sufletu pomarańczowego. I to zupełnie wyjątkowego - bo z dodatkiem całej pomarańczy.
Z pewnością widzieliście ciasta, do których dodaje się ugotowane i zmiksowane pomarańcze lub mandarynki. I właśnie ten pomysł stał się moją inspiracją. Ugotowałam pomarańczę, wcześniej wbijając w nią kilka goździków, które nadały subtelnego aromatu gotowemu deserowi. Zmiksowałam całość, wymieszałam z pianą z białek i wstawiłam do piekarnika. Kwadrans niepewności - a potem chwila obłędnej przyjemności jedzenia. Suflet wyszedł niesamowicie intensywny, tak pomarańczowy, że bardziej się już chyba nie da. Pyszny.
Moje suflety wyrosły pięknie, a nie widać tego na zdjęciu, bo dałam za mało masy do kokilek. Trzeba bowiem foremki wypełnić po brzegi, a mi nie starczyło masy. Poprzednio z jednego białka wychodziły mi dwa pięknie wyrośnięte suflety - tym razem chyba trafiły mi się jakieś małe jajka. Jeśli macie standardowe, wielkości M/L, Wasze suflety będą wyglądać zjawiskowo.
Razem ze mną wyzwanie podjęły Martynosia i Siaśka.
Suflet pomarańczowy z goździkową nutą
Składniki:
(na 4 porcje)
- 2 białka
- 1/4 łyżeczki soli
- 4 łyżki cukru
- 1 pomarańcza
- 10 goździków
dodatkowo:
- 1 łyżeczka masła
- 2 łyżeczki cukru pudru
Goździki powbijać a pomarańczę. Włożyć do małego garnka, zalać wodą i gotować pod przykryciem przez 1 godzinę. Wyjąć z wody, ostudzić. Wyjąć goździki, pomarańczę, razem ze skórką, zmiksować na gładką masę.
Foremki dokładnie wysmarować masłem, oprószyć cukrem pudrem. Wstawić do lodówki.
Białka z solą ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania partiami dodawać cukier, cały czas miksując. Dodać pianę partiami do pomarańczy, delikatnie, ale dokładnie wymieszać.
Masę przełożyć do foremek, wyrównać wierzch.
Piec w 180 st. C. przez 12-15 minut.
Podawać natychmiast po wyjęciu z piekarnika.
Smacznego!
Siedzę sobie przed monitorem, i zerkam za okno - ciemno, zimno i paskudnie. Śnieg nie chce spaść, a mi nie chce się wychodzić z domu. Suflet jest już tylko wspomnieniem, za to niedługo po domu rozejdzie się zapach kolejnego chleba... To zdecydowanie powinno poprawić mi humor.
goździkowa nuta <3
OdpowiedzUsuńSuflet... Pychota poproszę dla mnie takie 4 porcje :) Pysznie wygląda :))
OdpowiedzUsuńNigdy nie piekłam sufletu, boję się, że mi nie wyjdzie. A jak postoi i odstygnie to można też jeść, czy jest oklapnięty?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!!!
Zdecydowanie jemy zaraz po przygotowaniu. Suflet szybko opada i traci swoją delikatną jak puch konsystencję. Na zimno to już zdecydowanie nie to samo...
OdpowiedzUsuńJednak jego przygotowanie zajmuje tylko kilka chwil, więc nie ma problemu, żeby go przygotować na deser :)
JA TRZY PORCJE X 2 X 3 X 10 X 100 .. POPROSZĘ
OdpowiedzUsuńmusi smakować obłędnie:)
OdpowiedzUsuńgratuluję :) ja jeszcze nie piekłam, wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńWow, gratuluję podjęcia się wyzwania, ja jeszcze nie dojrzałam do robienia sufletów, ale Tobie wyszedł fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńmoje smakowe klimaty:))) muszę spróbować - jeszcze nigdy nie robiłam takiego cuda!
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię robić suflety - pomarańczowego jeszcze nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńMniam, wygląda przepysznie. Chyba sama pokuszę się o takie pyszności :)
OdpowiedzUsuńIdealny! Wyzwanie zaliczone! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudownie brzmi suflet, a co dopiero pomarańczowy. Muszę się odważyć i zrobić.
OdpowiedzUsuńWyzwanie zawsze mobilizuje, patrząc na Twój suflecik, osiągnęłaś cel :)
OdpowiedzUsuńBrawo! Też byłam w siódmym niebie gdy moje pierwsze suflety wyrosły :)
OdpowiedzUsuńSuflet kojarzy mi się z literaturą :) Nigdy nie jadłam, nigdy nie robiłam... Chyba czas coś nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nigdy nie robiłam sufletu i nawet chyba nie jadłam... :-)
OdpowiedzUsuńMniam:)
OdpowiedzUsuńsufletu nigdy nie robiłam, a szkoda.
OdpowiedzUsuńto będzie chyba jedno z kolejnych wyzwań na nowy rok :))
Twój jest piękny..