wtorek, 19 listopada 2013

Karykatura miłości

Przeglądając półki z książkami, w oczy wpadł mi niepozorny, cienki (niecałe dwieście stron) tomik. Na grzbiecie przeczytałam To właśnie miłość i wiedziałam, że właśnie tę powieść mam ochotę teraz przeczytać. Hmm... Nie powiem, że żałuję, ale jednak to nie było to...

Większość z Was zna z pewnością słynny film pod tym samym tytułem: Love actually. Plejada gwiazd: Hugh Grant, Liam Neeson, Alan Rickman, Emma Tompson, Keira Knightley i jeszcze kilka innych znanych nazwisk. Film jest może nieco naiwny, ale jednocześnie bardzo świąteczny, pełen ciepła, uśmiechów i, oczywiście, miłości. Ja go uwielbiam. Grzmijcie, jeśli chcecie - w okresie Świąt staję się wyjątkowo wzruchliwa i podatna na podobne historie. Oglądam go zawsze ze łzami w oczach w odpowiednich momentach, i wcale się tego nie wstydzę. 
Dlatego po książkę sięgnęłam z ogromnymi nadziejami. Spodziewałam się wzruszających i poruszających scen, moich ukochanych bohaterów na papierze, ale jednak jeszcze ciekawszych.
Niestety, ale się rozczarowałam.

Książka powstała na podstawie scenariusza. I tak naprawdę jest to raczej suchy zapis zabawnych dialogów, poprzetykanych niespecjalnie udaną, dość drętwą narracją. Historia, a raczej historie, są te same: nowy premier zakochujący się w jednej z pracownic biura, trudna relacja Sary z jej chorym bratem, jest Harry bliski zdrady ukochanej żony, Mark zakochany w żonie najlepszego przyjaciela, Daniel, który opłakując śmierć żony, stara się opiekować pasierbem, zdradzony Jamie odnajdujący miłość w przypadkowo spotkanej Portugalce oraz Billy, starający się wrócić na szczyty list przebojów. Wszyscy szukają miłości, albo też doznają nagłego oświecenia, że przecież mieli ją cały czas. Historie tak samo wzruszające jak w filmie. Tyle że czytając, przed oczami miałam żywcem wycięte z filmu kadry. Brakowało mi czegoś, co książkę ożywi, sprawi, że mnie wciągnie mimo tego, że wiem, co się za chwilę wydarzy. Niestety, po raz kolejny przekonałam się, że powieści powstające na podstawie scenariusza to nic dobrego. Jeśli macie wybór - obejrzyjcie film. Po raz pierwszy lub kolejny. Książkę raczej sobie odpuście.

To właśnie miłość
Philip O'Connor
Dom Wydawniczy Bellona
Warszawa, 2006

3 komentarze:

  1. Książki na podstawie scenariusza chyba nigdy nie są dobre :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety...
    Wyjątkiem jest Gaiman, ale to co innego pisać powieść na podstawie własnego scenariusza...

    OdpowiedzUsuń