Piątek, a więc pieczywko. Mniam.
I jednocześnie ostatni już dyniowy przepis w tym sezonie. Były ciasta, była kawa, była zupa, a jeszcze więcej przepisów niż się pojawiło, zostało zapisanych i skrzętnie ukrytych na sezon kolejny. Może lepiej zmieszczę się wtedy w czasie.
To cudo znalazłam na blogu Antenki, i od razu się w nim zakochałam. Ma boski kolor i cudowne dziury, i po prostu wołał do mnie z ekranu. Takiemu wołaniu najbardziej odporny człowiek by się nie oparł, a ja przecież miękkie serce mam... Czym prędzej więc ruszyłam do kuchni, i przygotowałam wszystko, jak w przepisie podano. Znaczy się tylko do pewnego momentu, bo odstawiony na dwanaście godzin zaczyn, zamiast zacząć pracować, wypiął się na mnie i tyle. Dzielnie wymieszałam wszystko po raz drugi, i umieściłam z znacznie cieplejszym miejscu. Podziałało - na powierzchni pojawiły się bąbelki, i zaczyn zaczął pachnieć. Stwierdziłam, że to musi wystarczyć, i podjęłam kolejne kroki.
Chleb wyszedł smaczny, ale malutki. Zabrałam się do dzieła raz jeszcze, podwajając ilość składników, pomijając curry, znacznie zwiększając ilość dyni. Chleb wyszedł obłędny! Pachniał niesamowicie, miał cudownie sprężysty miąższ i w ogóle dumna jestem z niego niesłychanie. Nie miał co prawda tak cudownych dziur jak w oryginale, a miąższ, podejrzewam, był nieco bardziej zbity, ale nam smakował bardzo. Jeśli przetestowaliście już poolish, czas na kolejny krok.
Chleb dyniowy na zaczynie
Składniki:
(na keksówkę 22x11 cm)
zaczyn:
- 3 łyżki mąki pszennej
- 3 łyżki mąki żytniej
- 100 ml letniej wody
ciasto:
- 10 g drożdży
- 200 g puree z dyni
- 500 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki soli
- 150 ml letniej wody
dodatkowo:
- 2 łyżki wody
Mąki i wodę na zaczyn dokładnie wymieszać, odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce na 12 godzin.
Po tym czasie do zaczynu dodać rozpuszczone w wodzie drożdzę, puree z dyni, mąkę i sól. Zagnieść ciasto - może się nieco lepić.
Odstawić do wyrośnięcia na 1-1,5 godziny.
Po tym czasie ciasto przełożyć do wysmarowanej masłem formy. Odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę.
Po tym czasie skropić wierzch ciasta wodą.
Piec w 240 st. C. przez 15 minut, następnie zmiejszyć temperaturę do 200 st. C. i piec jeszcze 30-35 minut.
Ostudzić na kratce.
Smacznego!
Uwielbiam tegoroczny listopad. W końcu mam czas na wszystko: czytam, gotuję, piekę, spaceruję mimo niesprzyjającej pogody. I tak mi dobrze...
Mniam mniam, ja koniecznie jeszcze muszę zrobić zupkę dyniową :)
OdpowiedzUsuńDyniowego jeszcze nie jadłam:)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy wygląda lepiej, niż oryginał- jak chleb, a nie bułka :-) Ja chyba przespałam sezon dyniowy...
OdpowiedzUsuń:)smaczny na pewno, zjadła bym taki chlebek np z miodem:)
OdpowiedzUsuńNie piekłam nigdy chleba dyniowego, musi być pyszny, jak wszystko co z dyni :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ja uwielbiam dyniowe bułeczki, więc chlebek też musi być pyszny:-)
OdpowiedzUsuńFantastyczny chlebek. Zwarty, lekki... i pyszny. To widać. Dynia sprawdza się w wielu przepisach. Bardzo ją lubię dodawać do różnych pieczonych wyrobów :)
OdpowiedzUsuńPiękny! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że sezon na dynię trwa tak krótko :( chlebek dyniowy - jadłabym!
OdpowiedzUsuńO, jaki ładny i smakowity chlebuś :)
OdpowiedzUsuńpyszny chlebuś :) bardzo lubię pieczywo z dynią !
OdpowiedzUsuńZakochana jestem w domowym pieczywie, a ten chleb po prostu czaruje swoim wyglądem :)
OdpowiedzUsuńSuper chlebek , mam jeszcze puree z dyni w lodówce to na pewno go zrobię
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Tak zbieram się i zbieram by upiec chleb, aż kolejne wypieki przychodzą i dopiero po uświadamiam sobie co mnie omija, muszę się wziąć w końcu i upiec. :-)) Pięknie i smakowicie wygląda :)
OdpowiedzUsuń