Pisałam już o tym, że piekę ostatnio zawrotne wręcz ilości pieczywa. Wszystko dlatego, że teraz codziennie jemy razem śniadania (i, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziemy je jeść przynajmniej do końca listopada). Owszem, bywają na śniadanie placuszki, jadamy owsiankę, albo najzwyklejsze płatki kukurydziane z mlekiem. Pieczywo jednak jest niezwykle mile widziane. Tak naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam chleb... I bardzo mi z tym dobrze. Domowy jest stokroć smaczniejszy, można sobie nawymyślać, co się chce, powkładać różne ciekawe składniki, i delektować się tymi smakołykami. Poza tym zapach wydobywający się z piekarnika w trakcie pieczenia - nie do zastąpienia... Nie narzekam więc, tylko szukam coraz to nowych to przepisów. Ostatnio zawędrowałam na bloga Tatter - jednego z najlepszych dotyczących domowego pieczywa. Tam znalazłam prześliczne bułeczki z makiem, i w związku z tym, że w porównaniu do na przykład dziewięć godzin wyrastającego chleba są niemal błyskawiczne, a w składzie miały akurat tyle drożdży, ile czekało na mnie w kuchni, od razu się za nie zabrałam.
Bułeczki są lekko chrupiące z wierzchu (choć nie aż tak, jak sobie wyobrażałam. Ale może za krótko trzymałam je w piekarniku i nie zdążyły się odpowiednio przyrumienić), mięciutkie w środku, z makiem wciskającym się między zęby. Pyszne!
Chrupiące bułeczki z makiem
Składniki:
(na 12 bułeczek)
- 625 g mąki pszennej
- 400 ml letniej wody
- 12 g świeżych drożdży
- 2 łyżeczki cukru
- 2 łyżeczki soli
dodatkowo:
- 1 jajko
- 1 łyżka wody
- 15 g maku
200 g mąki, wodę, drożdże i cukier dokładnie razem wymieszać. Odstawić na 15 minut.
Po tym czasie dosypać resztę mąki i sól, zagnieść gładkie ciasto (może się nieco lepić). Odstawić na 1 godzinę do wyrośnięcia.
Wyrośnięte ciasto raz jeszcze szybko zagnieść, odstawić na kolejną 1 godzinę do wyrośnięcia.
Po tym czasie ciasto podzielić na 12 części, ułożyć na blacie obsypanym mąką, i zostawić na 15 minut. Następnie uformować z każdej części okrągłą bułeczkę, ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawić do wyrośnięcia na 20-30 minut.
Wyrośnięte bułeczki posmarować jajkiem roztrzepanym z wodą, posypać makiem. Każdą naciąć ostrym nożem.
Piec w 220 st. C. przez 20-25 minut.
Ostudzić na kratce.
Smacznego!
Połowa listopada... Czy to źle, że powoli zaczynam myśleć o świątecznych łakociach...?
Hahaha robiłam dzisiaj identyczne. Choć nie z makiem a sezamem, siemieniem lnianym oraz słonecznikim :) właśnie zrzucam zdjęcia na komputer
OdpowiedzUsuńPyszne takie domowe bułeczki!
OdpowiedzUsuńDomowe pieczywo pachące w domu to coś co się pamięta na całe życie.
OdpowiedzUsuńFajnie wyglądają :)) Chyba się skuszę :)) Dawałaś zwykłą pszenną, czy tortową? :)
OdpowiedzUsuńRobiłam te bułeczki, nie doczekały nawet sesji zdjęciowej:-). Twpje wyglądaja idealnie:-)
OdpowiedzUsuńZwykła pszenną :)
OdpowiedzUsuńPyszne bułeczki ,muszę się zebrać i też upiec.
OdpowiedzUsuńNo i moje też już na blogu :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają, muszę w końcu do końca przemóc się do robienia domowego pieczywa: )
OdpowiedzUsuńPrzepis wydaje się być świetny. Chętnie zjadłabym takie bułeczki na śniadanie. Chlebek już piekłam. Dlaczego miałabym pominąć takie bułeczki?
OdpowiedzUsuńnie ma to jak świeże bułeczki prosto z pieca :) Pięknie wyglądają!
OdpowiedzUsuńMy z mężem uwielbiamy razem spędzać śniadania i wtedy robię coś pysznego w postaci bułeczek czy innych smakołyków tak jak jest u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo profesjonalnie! Zgadzam się zapach piekącego się pieczywa jest obłędny :D
OdpowiedzUsuńprzepięknie Ci się upiekły :) koniecznie muszę takie upiec!
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja myślałam o piernikowym, ale cięższym spodzie i masą serową, ale nie wiem jeszcze z jakiego przepisu i rozmyślam :-))
OdpowiedzUsuńMnie też zaczyna kusić, zachęciłaś mnie tą pomarańczową masą serową. Mmmm. i to na takim spodzie :-)) wypróbuję w tym tygodniu, zaraz po pierniku ;))
Usuńwyglądają jak prosto z piekarni :)
OdpowiedzUsuńMarzą mi się takie na śniadanko :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne bułeczki. Idealne!
OdpowiedzUsuńgdyby nie to, że śniadania jadam zazwyczaj w pojedynkę to z pewnością już dawno szarpnęłabym się na jakieś "swojskie" pieczywo :)
OdpowiedzUsuńco do świątecznych wypieków jak najbardziej jest to normalne przecież po 6.grudnia czas przyspiesza trzykrotnie! ;)
Ja mogę pochwalić się jedynie bułeczkami maślanymi.:) Ale tworzenie piekarni w domu jeszcze przede mną .:D
OdpowiedzUsuńŚwięta niczym wąglik wkradają się do układu nerwowego człowieka;P Ja dziś robiłam listę sałatek świątecznych...
Wyglądają fantastycznie! : )
OdpowiedzUsuńPiękne bułeczki!
Zrobiłam. Super są! :)
OdpowiedzUsuńhttp://kulinarneprzeboje.blogspot.com/2013/11/chrupiace-pszenne-buki-z-makiem.html