W końcu, po szalonym i wypełnionym po brzegi tygodniu, nastał dzień wolny. Można więc było odkurzyć, posprzątać łazienkę... Tak, tak, nie ma lekko. Szczególnie, że do Danii przyszło lato (i, wbrew ogólnie znanym faktom, trwa już cały tydzień, a nie tylko jeden dzień), a razem z nim temperatury, uwaga!, powyżej trzydziestu stopni Celsjusza! W ogóle się takich cudów nie spodziewałam... I, choć teoretycznie mam wakacje, do pracy muszę chodzić, a C. już w ogóle ma urwanie głowy w związku z sezonem urlopowym, jakoś kiepsko nam korzystanie z pogody idzie. Ale, co się odwlecze, to nie uciecze, jak mawiali starożytni Rosjanie; prawda...?
W ciągu tygodnia piekarnik spróbowałam włączyć raz. Temperatura w kuchni gwałtownie podskoczyła, ja postukałam się w głowę i zawiesiłam pieczenie ciast na czas nieokreślony. Zamiast tego kręcę lody, bo przecież na upały nie ma nic lepszego. Tym razem sięgnęłam do książki Den store dessert og bagebog i przygotowałam sorbet rabarbarowo-imbirowy. Wyszedł lekko kwaskowaty, intensywnie rabarbarowy, z lekką nutą imbiru w tle. Cudownie orzeźwiający, lekki i w ogóle idealny. Jeśli szukacie pomysłów na ochłodę - polecam Wam ogromnie właśnie ten.
Sorbet rabarbarowo-imbirowy
Składniki:
(na 1,2 l lodów)
- 700 g rabarbaru
- 250 g cukru
- 300 ml wody
- 3-centymetrowy kawałek świeżego imbiru
- sok z 1 cytryny
Rabarbar pokroić w 2-centymetrowe kawałki. Umieścić w garnku razem z cukrem, wodą i sokiem z cytryny. Imbir obrać, zetrzeć na tarce o małych oczkach, dodać do rabarbaru.
Całość zagotować, a następnie dusić przez 5-10 minut, aż rabarbar zmięknie i będzie się rozpadał.
Ostudzić.
Ostudzoną masę zmiskować na gładko blenderem, ewentualnie przetrzeć przez sitko. Schłodzić w lodówce.
Schłodzoną masę wlać do maszyny do lodów. Gdy maszyna skończy pracę, przełożyć do plastikowego pojemnika, zamrozić.
Smacznego!
I nawet gorącą herbatę zamieniłam na mrożoną, bo inaczej po prostu wytrzymać nie idzie! I tak mi zasmakowała, że w lodówce musi znajdować się karafka tego cuda, inaczej czuję lekki, wewnętrzny niepokój...
Czy to już uzależnienie...?
Ponieważ przepis znalazłam w duńskiej książce, idealnie nada się do akcji Mopsika Skandynawskie lato 2015.
Genialny sorbet! Ja wczoraj robiłam malinowo- jagodowy;)
OdpowiedzUsuńPozazdrościłam maszyny do lodów, więc sprawiłam sobie i teraz też kręcę lody, kiedy tylko mam ochotę. A mam często, bo pogoda do tego nastraja. Ten sorbet też mnie kusi, więc zapiszę na listę do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńDorwałabym się do niego teraz :-)
OdpowiedzUsuńAle jak przyjemnie to uzależnia :) Na dzisiejszy upał taki sorbet pasuje idealnie;)
OdpowiedzUsuńTo nie jest tak źle w tej waszej Danii : )
OdpowiedzUsuńOj zjadłabym, teraz taki sorbet...
OdpowiedzUsuńPyszności :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemne poącznie, z chęcią wypróbuję.
OdpowiedzUsuńIdealny na ochłodę :)
OdpowiedzUsuńPyszny! Na takie upały jakie teraz u nas tylko LODY ;)
OdpowiedzUsuńLody w tym okresie, to istny strzał w 10. U nas też mega upały. Mi przez 99% roku jest ciągle zimno, ale muszę przyznać, że od tygodnia jest mi na prawdę ciepło:). jak dla mnie to tak by mogło zostać do października:).
OdpowiedzUsuńAle świetny przepis! Nie zapomnij dodać do akcji ;)
OdpowiedzUsuńTak właśnie się zastanawiam robiąc podsumowanie akcji... Nie myślałaś, żeby swój blog pisać równolegle po duńsku?
OdpowiedzUsuńMyślałam. Ale póki co nie za bardzo mam czas, bo to jednak duże wyzwanie by było... No i trochę się boję, że będzie to tragicznie wyglądać ;)
Usuń