Nie szuraj nogami! - powtarzała mi do znudzenia Babcia. Dziewczynkom nie wypada - dodawała, jakby to miało pomóc. A czy to znaczy, że chłopcom wypada? I w ogóle dlaczego to właśnie dziewczynkom ogranicza się te najprzyjemniejsze zabawy, przy których można się porządnie wybrudzić i pozdzierać kolana?
Dziś mi już nikt nie mówi, że mam nie szurać. Nie szuram zresztą - nie na co dzień. Gdy jednak przychodzi jesień, a chodniki i ścieżki w parku pokrywają dywany suchych liści, zupełnie zapominam o przestrogach babci (a może nawet trochę im na przekór), i szuram z zapamiętaniem. Ciężko zresztą nie szurać, gdy brodzi się w szeleszczącym morzu aż po kostki. Ten dźwięk zawsze wprawia mnie w lepszy humor - oznacza bowiem pogodny dzień i powrót do beztroskich spacerów z dzieciństwa.
Czasem tak dobrze jest się zapomnieć...
Ten deser to też już wspomnienie. Nie mam pojęcia, jakim cudem przepis uchował się przed publikacją aż do dzisiaj.
Geranium znalazłam w moim tajemniczym ogrodzie, i od razu nabrałam ochoty na przygotowanie czegoś z jego dodatkiem. Padło na pannę cottę - deser prosty i uniwersalny, gdzie to właśnie dodatki bez problemu mogą grać pierwsze skrzypce. Nie bez znaczenia był fakt, że akurat potrzebowałam deseru bezglutenowego, a nie miałam czasu wymyślać bardziej skomplikowanych ciast.
Żeby nie było nudno, dodałam na wierzch kwaskowaty mus porzeczkowy. Następnym razem zamiast białych, użyłabym porzeczek czarnych - dla kontrastu kolorystycznego. Tutaj bowiem ciekawa, ukośna linia między masami gubi się w pastelowych barwach.
Niemniej deser wyszedł wyśmienity. Nieoczywisty, delikatny smak geranium sprawia, że goście zaczynają się głowić, co to właściwie jest. Całość jest lekka i kremowa, i choć porcje wyszły mi raczej słuszne (spokojnie wystarczy na osiem), to zawartość szklanek zniknęła bez problemów.
Cudowne wspomnienie lata...
Panna cotta z geranium z musem porzeczkowym
Składniki:
(na 6-8 porcji)
panna cotta:
- 500 ml mleka
- 500 ml kremówki (38%)
- 10 liści geranium
- skórka otarta z 1 cytryny
- 100 g cukru
- 5 listków żelatyny
mus porzeczkowy:
- 200 g białych porzeczek ze słoika (razem z sokiem) lub 170 g białych porzeczek i 30 g cukru
- 3 listki żelatyny
- 350 ml śmietany kremówki (38%)
- 1 białko
- 40 g cukru
dodatkowo:
- 100 ml śmietany kremówki (38%)
- czarne porzeczki
- maliny
Przygotować pannę cottę:
Mleko, kremówkę, geranium, skórkę z cytryny i cukier zagotować. Zdjąć garnuszek z palnika, odstawić pod przykryciem na 2-3 godziny.
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie.
Kremówkę z mlekiem zagotować raz jeszcze, przecedzić. Dodać odciśniętą żelatynę, dokładnie wymieszać. Przestudzić.
Masę przelać do szklanek, ustawić je w lodówce przechylone, oparte o kuchenne ściereczki, aż masa całkowicie zastygnie.
Przygotować mus:
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie.
Porzeczki z cukrem zagotować, gotować na niewielkiej mocy palnika kilka minut, aż cukier się rozpuści.
Porzeczki ze słoika podgrzać.
Owoce przetrzeć przez sitko; do masy dodać odciśniętą żelatynę, dokładnie wymieszać. Przestudzić.
Kremówkę ubić na sztywno.
Białko ubić, pod koniec partiami dodając cukier.
Do letnich owoców dodać najpierw kremówkę, delikatnie mieszając łyżką, a następnie ubitą bezę. Delikatnie połączyć.
Mus wylać na pannę cottę, wstawić do lodówki i schłodzić przez 2-3 godziny.
Przed podaniem ubić pozostała kremówkę, udekorować nią desery. Na wierzchu ułożyć owoce.
Smacznego!
Tak właściwie, to wspominając ten deser, naszła mnie ochota na listopadową wersję panny cotty. Jakieś sugestie...?
Mmmmm, z geranium... interesuje. Ps ja też lubię szurać nogami wśród liści.pozdrowienia miłego tygodnia
OdpowiedzUsuńJa pamiętam, że moja babcia wsadzała sobie geranium do ucha jak ją bolało :P
OdpowiedzUsuńJak ładnie podane.
OdpowiedzUsuńnawet nie sądziłam,że geranium można jeść, dla mnie to nowość, ciekawa nowość :)
OdpowiedzUsuńBardzo pomysłowy i piękny deser! <3
OdpowiedzUsuńMniam! Panna cotta wygląda świetnie. Geranium jeszcze nigdy nie jadłam, ale mogę to nadrobić:)
OdpowiedzUsuńJaki ładny ten deser! Na pewno jest pyszny.:)
OdpowiedzUsuńDziewczynki to ogólnie miały (niekiedy wciąż mają)przechlapane. Mnie zawsze wkurzały, że babcia mnie upomina, że DZIEWCZYNKA nie może mieć takiego bałaganu w pokoju. No jak to, a chłopak może? :(
Rewelacja, świetny deser, pierwszy raz się spotykam z geranium ;)
OdpowiedzUsuńMoże dyniowa lub kasztanowa? Kasztanowo-dyniowa? ;) Uwielbiam dzikie miejsca, gdzie można nazbierać zapomniane i niedoceniane dary natury jak np. pokrzywa (czy próbowałaś Tort pokrzywowy? :)) I wszystko wówczas staje się takie nieoczywiste... Uwielbiam to! Miłego :)
OdpowiedzUsuńAch, zapach geranium jest niepowtarzalny i pasuje do deseru. A co do szurania, to chyba w liściach można : )
OdpowiedzUsuńCzy jadłam geranium...? Uwielbiam je :) ten zapach i smak! Najczęściej wrzucam listki do herbaty ale w deserach, syropach też jest super :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy bym rozpoznała tak znienacka, bo przecież znam smak pachnącej pelargonii. Jest tak nieoczywisty i odświeżający w kuchni, że niech się trawa cytrynowa schowa. ;)
OdpowiedzUsuń