Uwierzycie, że już jutro pierwsza niedziela Adwentu? Mi ciągle jakoś ciężko przyjąć to do wiadomości. Owszem, był już pierwszy śnieg, i to całkiem obfity, zniknął jednak raptem po kilku dniach, zastąpiony najpierw listopadową, depresyjną szarością, a ostatnio niemal wiosennym słońcem i temperaturami zachęcającymi do pozostawienia czapki w domu. Poza tym kalendarz nie kłamie: do grudnia zostały jeszcze całe cztery dni. Wszystko to razem sprawia, że choć doskonale zdaję sobie sprawę z zaistniałej sytuacji, to jednak nie do końca ją ogarniam.
Zakupy świąteczne ciągle jeszcze przed nami (próbujemy je zaplanować, ale co chwilę coś staje nam na drodze; mam już tylko nadzieję, że uda się przed dwudziestym czwartym grudnia), planu pracy nadal nie dostaliśmy, a przecież to pierwsza Wigilia, którą organizujemy z C.! I tak, wiem, że to on jest odpowiedzialny za przygotowanie jedzenia, ale mimo wszystko jest całe mnóstwo innych rzeczy, które muszę zrobić ja.
Brzmi to, jakbym zaczynała lekko panikować, i w sumie nie jest to dalekie od prawdy. Tak więc: trzy głębokie wdechy, szeroki uśmiech, i już.
Będzie cudownie, prawda...?
Będzie cudownie, prawda...?
Oczywiście, w tym roku ciasteczkowe szaleństwo też zaczęło się u mnie nieco wcześniej niż zwykle. W tej chwili produkcja jest w toku, a ja co chwilę wynajduję nowe przepisy, które koniecznie muszę wypróbować! C. twierdzi, że to, co już mamy, spokojnie wystarczy nam do Świąt Wielkiej Nocy, ale mu nie wierzcie... Dobrze wiem, że ciasteczka znikają zawsze najszybciej. Są takie niezobowiązujące; nie wymagają talerzyka ani łyżeczki, nie można się nimi pobrudzić, za to można je zjeść niemal w biegu. Wszyscy kochają ciasteczka; tak to już jest.
I choć słynne pieprzne orzeszki piekłam już nie raz, tym razem w Mad og bolig, nr 11/2016 znalazłam przepis, obok którego nie mogłam przejść obojętnie. Bez jajek i amoniaku; szczególnie to drugie przemawia na jego korzyść. Za to z dodatkiem pieprzu w optymistycznej, różowej barwie.
Tradycyjnie używa się pieprzu białego, najczęściej czarnego, więc taka odmiana bardzo mi się spodobała. W gotowych ciasteczkach można wyczuć bardzo delikatną nutę różowego pieprzu; każdy, kto go próbował, powinien wychwycić ten drobny niuans. Inaczej uzna, że to po prostu bardzo dobre orzeszki.
W przepisie podano, że wyjdzie dwieście pięćdziesiąt sztuk. Mi wyszło dwa razy więcej! Zrobiłam je malutkie, takie w sam raz na jeden kęs; oczywiście, możecie przygotować je nieco większe, w mniejszej ilości. Wybór pozostawiam Wam.
Orzeszki z różowym pieprzem
Składniki:
(na około 450 sztuk)
- 250 g miękkiego masła
- 250 g cukru
- 100 ml śmietany kremówki (38%)
- 500 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka mielonego imbiru
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- 1 łyżeczka mielonego kardamonu
- 1 łyżeczka różowego pieprzu
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Masło utrzeć z cukrem na puszystą, jasną masę. Cały czas ucierając, powoli wlewać kremówkę.
Pieprz utrzeć w moździerzu. Mąkę przesiać z proszkiem i sodą, wymieszać z przyprawami. Partiami wsypywać do masy maślanej, miksując na najniższych obrotach miksera.
Gotowe ciasto podzielić na równe części, z każdej uformować wałeczek grubości małego palca. Pociąć je na kawałki długości 1 cm.
Ciasteczka układać pionowo na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, spłaszczając palcem.
Piec w 200 st. C. przez 7-8 minut.
Ostudzić na kratce.
Przechowywać w szczelnej puszce.
Smacznego!
Przepis dodaję do akcji Mopsika:
zachwycił mnie ten przepis, muszą być przepyszne:)
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się z tym przepisem. Spodziewałam się tradycyjnych orzeszków, a tu taka miła niespodzianka:))
OdpowiedzUsuńPyszne orzeszki :)
OdpowiedzUsuńCoś nowego, coś ciekawego:)
OdpowiedzUsuńJa bym nawet nie wiedziała, że Adwent już tuż, tuż za rogiem... ale za to obwieszenie wszystkiego lampkami świątecznymi może być już uzasadnione ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis, uwielbiam tę mnogość przypraw w skandynawskich słodkościach!
śliczne pyszności, oj tak ciasteczka znikają szybko, słoik zawsze pusty :)
OdpowiedzUsuńPowiało świątecznym klimatem ;) Super
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te ciasteczka, świetne są :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na przekąskę ;D
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł te orzeszki :)
OdpowiedzUsuńPyszne maluszki!
OdpowiedzUsuńAle fajny ,,dzbanuszek"
OdpowiedzUsuńŚwietne, zapisze sobie przepis :D Tylko trochę przeraża mnie ilość i czuję że spędzę przy piekarniku trochę czasu :/
OdpowiedzUsuńNo trochę czasu pieczenie zabiera... Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić z połowy porcji :)
UsuńBardzo interesujący przepis, na pewno kiedyś wypróbuję. Ciekawa jestem co upieczesz na Święta ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tego smaku, bo zapowiadają się świetnie:)
OdpowiedzUsuń