Nareszcie! Udało się!
Moi drodzy, radość i energia mnie rozpierają, cieszę się jak nastolatka po zdaniu matury. A może nawet bardziej, bo maturę się jednak częściej zdaje niż nie, a tutaj niepewność towarzyszyła mi do ostatnich chwil.
Jakiś czas temu miałam ostatni egzamin w szkole językowej. Przyszłam do szkoły, i wyobraźcie sobie, że nie mogłam znaleźć odpowiedniej klasy! Zachowałam jednak zimną krew, i poszłam prosić o wskazówki w recepcji. Okazało się, że nie jestem aż tak roztrzepana, jak myślałam - egzamin miałam rozpocząć w sali konferencyjnej, w której normalnie nie ma zajęć, a znajduje się ona w tajemniczej, drugiej części korytarza, gdzie swoje pokoje mają nauczyciele. Usiadłam więc, wyjęłam ołówek i gumkę (nauczyciel poradził mi nie pisać długopisem ze względu na mój piękny, aczkolwiek zupełnie nieczytelny charakter pisma), i czekałam. I czekałam. I czekałam. Dwadzieścia minut. Niepewna, o co chodzi, znów poszłam do recepcji. Pani sekretarka wyjaśniła mi, że egzamin właściwie zaczyna się o dwunastej, a na liście jest jedenasta czterdzieści pięć, żeby nikt się nie spóźnił... Jasne, nie ma sprawy. Postresuję się w samotności jeszcze trochę. W końcu przyszła nauczycielka - miałam z nią wcześniej zajęcia, więc zanim przystąpiłyśmy do części zasadniczej, czyli dyktanda, pogadałyśmy trochę o tym i owym. W końcu podyktowała mi dwadzieścia słówek, ja zapisałam je, jak umiałam, i odprowadziła mnie do innej klasy, gdzie moi towarzysze niedoli pisali swój egzamin. Usiadłam z nimi, dostałam nowe kartki, i zagłębiłam się w zadania. A tam - przeszczepy organów! No nie... Na szczęście nałogowo oglądam Chirurgów, a od czasu do czasu Dr House'a, więc miałam niejakie pojęcie, o co mnie pytają. Kiedy jednak doszłam do zadania pisemnego, gdzie miałam opowiedzieć, co sądzę na ten temat, mina mi zrzedła... Nie wiedziałabym, co o tym po polsku napisać na trzy strony, a co dopiero po duńsku! Niemniej, wycisnęłam z siebie wszystkie na ten temat posiadane informacje, postarałam się je w miarę sensownie i gramatycznie zapisać, po czym z ulgą oddałam wszystko nauczycielce. Wtedy zaczęło się najgorsze - trzy tygodnie oczekiwania... Które zmieniły się w cztery, bo przecież jak są ferie, to nauczyciele też wolne mają...
Dlatego kiedy dostałam list, nie bardzo wierzyłam, że wynik będzie pozytywny. Na szczęście jednak się udało - szkoła skończona, papier jest. Można działać dalej.
Bo nauka w Danii tak mi się spodobała, że w styczniu zaczynam kolejną szkołę... Ale o tym innym razem.
Po odniesionym sukcesie przygotowałam dla nauczyciela i szkolnych kolegów mały poczęstunek. Były babeczki, o których opowiem innym razem, i ciasto, które zachwyciło mnie w każdym calu.
Najpierw chciałam upiec brownie, ale że babeczki były mocno czekoladowe stwierdziłam, że to już by było za dużo szczęścia na raz... Jak zwykle z pomocą przyszedł mi blog Moje wypieki i ciasto ze świeżą żurawiną. Nie zastanawiałam się długo, bo świeżą żurawinę uwielbiam za jej cudownie kwaśny smak, który idealnie komponuje się ze słodkimi, mięciutkimi ciastami... To wyglądało idealnie, więc szybko zakupiłam, czego brakowało, i zabrałam się do pracy. Zamiast mleka dałam kwaśnej śmietany, bo akurat trochę mi zostało (dzięki temu wyszło chyba jeszcze bardziej wilgotne), a ekstrakt z pomarańczy zastąpiłam likierem. Jest miękkie i pyszne, pięknie pachnie pomarańczą. Słodki, pomarańczowy lukier idealnie uzupełnia kwaśny smak żurawin. Rewelacyjne ciasto jesienno-zimowe, nie tylko na pożegnanie szkoły.
Pomarańczowe ciasto z żurawiną i lukrem
Składniki:
(na formę 25x25 cm)
- 350 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 200 g miękkiego masła
- 150 g cukru
- 5 jajek
- skórka otarta z 1 pomarańczy
- 2 łyżeczki cointreau
- 200 g kwaśnej śmietany
dodatkowo:
- 250 g świeżej żurawiny
lukier:
- 175 g cukru pudru
- 4 łyżki soku z pomarańczy
Mąkę przesiać, wymieszać z proszkiem
Masło utrzeć z cukrem na puszystą, jasną masę. Po jednym wbijać jajka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Dodać skórkę z pomarańczy i likier, połączyć.
Partiami dodawać mąkę na zmianę ze śmietaną, miksując tylko do połączenia składników.
Masę przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównać wierzch. Równomiernie rozłożyć żurawiny, delikatnie wciskając je w ciasto.
Piec w 180 st. C. przez 50-60 minut, do suchego patyczka.
Wystudzić.
Cukier puder przesiać, dodać sok z pomarańczy, utrzeć na gładki, gęsty lukier. Polać nim ciasto, odstawić do zastygnięcia.
Smacznego!
C. ma dzisiaj wolne, więc mamy zamiar leniuchować. Może nawet zrobimy grzane wino - pogoda zdecydowanie do tego zachęca...
też ostatnio zdawałam taki egzamin tylko z j. norweskiego, na razie czekam na wyniki:) Gratulacje i zazdroszczę też nie mogę się doczekać momentu aż skończę szkołę i będę miała papier w ręce:)
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda bardzo smacznie:) po takim stresie dawka takich słodyczy wskazana:)
Gratuluję! :) A ciasto jak zawsze wyśmienite :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Ciasto cudowne! :)
OdpowiedzUsuń:)Gratuluje zdania egzaminu:)Pamiętam swoj egzamin i te emocje w szkole jezykowej w Niemczech:) teraz sama wlasnie zaczynam kolejną szkole juz profilową:)Zycze powodzenia!Ciacho apetyczne bardzo uwielbiam żurawine!
OdpowiedzUsuńNo no, gratulacje :D
OdpowiedzUsuńgratuluję zdanego egzaminu :) tym wspaniałym ciastem mogłabyś z rozpędu zdać przy okazji egzamin na cukiernika :)
OdpowiedzUsuńGratuluję, a ciacho rewelacyjne!!!
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda jak zwykle rewelacyjnie:). Gratuluję Ci sukcesu. A swoją drogą na tego typu egzaminach mogli by dawać bardziej pożyteczne tematy z życia codziennego. Nawet po polsku nie często przytrafiają się pogawędki na tego typu tematy;).
OdpowiedzUsuńChciałam jeszcze dodać, że zmieniłam nazwhttp://swiatwild.blogspot.com/2014/10/air-show-2014-hyakuri.html mojego bloga, teraz jest Lifestyle By Ania:)
UsuńGratuluuuuję!!!! Mogę sobie wyobrazić Twoją radość. No, to masz za sobą trudne chwile. Czas teraz na relaks. Przy takim cieście z pewnością było miło :)
OdpowiedzUsuńGratulacje kochana! Ciasto pyszne- idealne do okazji:)
OdpowiedzUsuńGratulacje, cieszę się razem z Tobą! :) Pysznie uczciłaś swój sukces :)
OdpowiedzUsuńgratuluję Ci z całego serca :*
OdpowiedzUsuńSuper Gin. Gratuluję :) Ja ostatnio też wykorzystuję świeżą żurawinę, ale w nieco innej formie.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nowych przepisów :)
UsuńGratuluję :)
OdpowiedzUsuńA ciasto sama chciałabym zjeść:)
Gratulacje :) Masz ważny etap za sobą :) Trzymamy kciuki za realizacje kolejnych planów i pozdrawiamy serdecznie
OdpowiedzUsuńGratulacje ! Takie ciasto jak najbardziej tu na miejscu. Wygląda pysznie :D
OdpowiedzUsuńGratuluję zdanego egzaminu! A ciacho obłędne :))
OdpowiedzUsuńGratuluję zdanych egzaminów i udanych wypieków :)
OdpowiedzUsuńmusi być wysmienite!
OdpowiedzUsuńGratulacje :) ciasto idealne :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGratulacje, przebrnęłam też tę Twoją drogę niepewności czytając po kolei o "kamyczka" na drodze do sukcesu.Życzę dalszych owocnych zmagań na drodze do wiedzy.
OdpowiedzUsuńA ciasto świetne.
Gratulacje! Teraz pozostaje tylko świętowanie :-D
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję zdanego egzaminu!! a ciacho piękne i na pewno bardzo smaczne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam ogromnie :)
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda przepysznie ^^
OdpowiedzUsuńI gratuluję zdanego egzaminu :) Ja bym poległa na takim temacie nawet po polsku :D
Zapraszam do mnie :)
Pięknie wyrośnięte ;).
OdpowiedzUsuńGratulacje zdania egzaminu ;)
W ogóle zazdroszczę Ci mieszkania w Danii.
To świetnie odkrywać i poznawać na co dzień inna kulturę.
gratulację :) a ciast wygląda przepysznie :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGratuluję kochana! :* Może kiedyś opublikujesz post po duńsku?;) A co do ciasta to ja osobiście lubię takie "mokre" ciasta z owocami i to chyba one najczęściej lądują na moim stole:)
OdpowiedzUsuńMogę spróbować, ale nie wiem, czy ktokolwiek by to przeczytał ;)
UsuńSuper, gratuluje :D
OdpowiedzUsuńGratulacje i pozdrowienia z Rømø, jakkolwiek się tą nazwę wymawia ;)
OdpowiedzUsuńJest czego gratulowac , wyobrażam sobie stres z jakim przyszło Ci się mierzyć .Bravo ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje:)
OdpowiedzUsuńGratuluję!! :) Duński chyba nie jest łatwym językiem?
OdpowiedzUsuńTego najbardziej nie lubię na egzaminach, znasz dobrze język, a nie wiadomo co pisać na dany temat... :P
Ciacho wygląda przepysznie. Też mam zamiar niedługo zrobić ciasto pomarańczowe ;)
Dziękuję :)
UsuńNie jest, głównie przez wymowę, która ma niewiele wspólnego z tym, co jest napisane ;)
Gratulację a ciasto porywam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim bardzo :)
OdpowiedzUsuńGratulacje:) .... a nowej szkoły ciekawa jestem:) ... ciasto pieknie się prezentuje i na pewno smakowało obdarowanym:)
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńJesteś mega utalentowana, dla mnie zawsze grupa języków nordycki była czymś nieosiągalnym :)
OdpowiedzUsuńA ciastko marzenie :p
Super zdolna dziewczyna!!! Wiedziałam, że sobie poradzisz i przechylisz szalę dobrych opinii o Polakach za granicą na właściwą stronę. Wiwatuję razem z Tobą i życzę powodzenia w dalszych planach
OdpowiedzUsuńGratuluje i życzę sukcesów w dalszej nauce, a ciacho rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńGratulacje :) Ciasto pycha :)
OdpowiedzUsuńZ uśmiechem na ustach przeczytałam Twoja drogę egzaminacyjną. Mój pełen podziw dla Ciebie za duński. Uwielbiam języki obce i w naszym domu różne się przewijają, więc tym bardziej doceniam Twoje zdolności. Pozdrawiam - Beata
OdpowiedzUsuńBrawo! Ja nie wiedziałam, że ty Dunka praktycznie ;) a ja tu kombinuję z duńskimi przepisami na blogu :D
OdpowiedzUsuńGeneralnie powinnam więcej duńskich przepisów tu zamieszczać, bo są naprawdę ciekawe, i takie inne od naszych... A efekty bardzo smakowite :)
UsuńOooo to ciasto też jest na mojej liście żurawinowych wypieków! Wygląda pysznie. Gratulacje zdanego egzaminu! :)
OdpowiedzUsuńSpóźnione gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńBardzo spóźnione gratulacje ;-) Nienawidzę egzaminów (brrrr)! Straszne mam zaległości u Ciebie (wytłumaczę się, choć wiem, ze tylko winny się tłumaczy) ze względu na notoryczny brak czasu! A tu tyle smakołyków! Widziałam oryginał i na widok Waszych ciast zrobiłam się okrutnie głodna! Jak tylko znajdę gdzieś żurawinę świeżą (nie wiem, czy jest szansa, że jeszcze znajdę), to sobie też takie ciacho upiekę! A co!
OdpowiedzUsuńMi też ostatnio czasu na wszystko brakuje :) Tak to chyba jest przed Świętami :)
UsuńA żurawina świeża jeszcze jest, przynajmniej u mnie :)