Tak, moi Drodzy. To już dwa lata, odkąd Pożeraczka przycupnęła gdzieś w kąciku wirtualnej sieci, i, o dziwo, zadomowiła się tam na dobre. Pierwsze kroki stawiała nieśmiało, mimo pewnego doświadczenia zaczerpniętego z pierwotnej wersji siebie. Bardziej dopracowana, pełniejsza, mimo wszystko czuła się zagubiona i sama nie wiedziała, jak to dalej będzie.
Pierwsze urodziny przeszły bez echa - na Pożeraczce panowała niemal martwa cisza, nic się nie działo, i choć zdawać by się mogło, że wszyscy o niej zapomnieli, wcale tak się nie stało. Zmotywowana ogromną niespodzianką zorganizowaną przez znajome blogerki znów zaczęłam pisać, dając blogowi drugie życie. Sama jestem zaskoczona, jak entuzjastycznie zostało ono przyjęte - coraz więcej odwiedzin, komentarzy, obserwatorów. Pożeraczka rośnie, rozwija się, stała się miejscem, bez którego już sobie nie wyobrażam być. Dzięki niej poznałam mnóstwo wspaniałych osób, rozwinęłam się kulinarnie w niewyobrażalnym wręcz stopniu - starzy znajomi nie wierzą, że potrafię sama upiec te wszystkie rzeczy, nikogo przy okazji nie trując, a przynajmniej nie doprowadzając do nieprzyjemnej i bolesnej niestrawności. Nowi znajomi doceniają, tak samo jak Czytelnicy, za co ogromnie dziękuję!
Dlaczego zaczęłam pisać? Bo lubię. Uwielbiam pisać, a skoro akurat zaczęłam piec, postanowiłam połączyć obie pasje. Pisanie o jedzeniu sprawia mi ogromną frajdę, a Wasze odwiedziny i komentarze motywują mnie do rozwijania umiejętności. Dziękuję, że z mną jesteście, że Pożeraczka zainteresowała Was na tyle, żeby tu wracać. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
Czy mam postanowienia na kolejny rok blogowania? Cóż... Chciałabym być systematyczna (w styczniu pojawiło się naprawdę mnóstwo wpisów, nie sądzę, żeby w kolejnych miesiącach udało mi się ten wyczyn powtórzyć, ale będę się starała). Z pewnością pojawi się więcej książkowych recenzji - wiecie o moim goodreadsowym wyzwaniu - ale odnoszę wrażenie, że tą część również lubicie. Chciałabym zacząć pisać recenzję moich czytadeł kulinarnych - mam sporo książek i gazet, i chciałabym opowiedzieć, które z nich - moim zdaniem - warto mieć w swojej biblioteczce, a bez których spokojnie można się obejść. Bardzo chcę zrealizować kilka kulinarnych wyzwań - idealne ptysie, makaroniki i suflet to szczyt mojej listy. Myślę, że w końcu poczuję się na tyle pewnie, żeby się za to zabrać. Pożeraczka przeszła też mały lifting - mam zamiar go skończyć, przygotować nowy nagłówek, ale to może jeszcze chwilę potrwać. Znudziły nam się niebieskie ściany i żółty sufit - remont okazał się konieczny. Mam nadzieję, że efekt będzie zadowalający.
I na koniec tego przydługiego wpisu - Pożeraczce i sobie - chciałabym życzyć, żeby kolejny rok był przynajmniej tak owocny, jak miniony. Mam nadzieję, że obie będziemy się rozwijać i korzystać nawzajem ze swoich doświadczeń.
Jeszcze raz chciałabym podziękować Wam - za to, że jesteście.
I, oczywiście, zapraszam serdecznie na urodzinowe ciacho.
Miał być tort, ale... Nie dałam rady, nie miałam kiedy, niestety. Zamiast tego przygotowałam tartę, która skradła nasze serca - banalna w przygotowaniu, bardzo bogata w smaku, niesamowicie efektowna. Zdjęcie jest, jakie jest - nie zwracajcie na nie uwagi. Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie bardzo, bardzo czekoladową masę, ciągnącą się niczym najlepsza krówka (podawajcie koniecznie w temperaturze pokojowej!). Na języku czujecie jednak nie tylko czekoladę - delikatnie piekące chilli sprawia, że tarta nabiera oryginalnego charakteru, a wyczuwalny w tle kardamon zmusza do zastanowienia się, co to właściwie jest (C. w pierwszej chwili myślał, że mięta). Przepis na to wspaniałe nadzienie znalazłam w Saved by cake Marian Keyes - jednej z moich ulubionych łasuchowych książek. Marian nie przejmuje się dodatkiem barwników - jedzenie ma być kolorowe i apetyczne. Nie zwraca też zbytniej uwagi na kalorie - ciasta mają być pyszne i sprawiać, że nie będziecie się mogli powstrzymać przed dokładką. Dokładnie taka jest ta tarta - genialna! Wygląda zabójczo, a smak powala i długo nie pozwala się podnieść. Idealna z dodatkiem lodów waniliowych bądź śmietankowych.
Jedyne co, to w przepisie nie było podanych składników na ciasto kruche, sięgnęłam więc do Ciast pikantnych i słodkich Michela Roux - idealny spód, rozwałkowuje się bez najmniejszych problemów, a po upieczeniu nie kruszy i trzyma nadzienie w ryzach.
Jeśli chcecie być jeszcze bardziej eleganccy, należy przygotować tartaletki - gwarantuję, taki deser sprawdzi się po najbardziej wykwintnej kolacji i podbije niejedno podniebienie. Po prostu musicie spróbować!
Czekoladowa tarta z chilli i kardamonem
Składniki:
(na formę do tarty o średnicy 20 cm)
spód:
- 125 g mąki pszennej
- 50 g masła w temperaturze pokojowej
- 50 g cukru pudru
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 jajko
masa:
- 250 ml śmietany kremówki (38%)
- 1 czerwona papryczka chilli
- 9 nasion kardamonu
- 50 g cukru
- 250 g ciemnej czekolady (60%)
- 70 g masła
dodatkowo:
- złoty barwnik spożywczy w proszku
Mąkę przesiać z cukrem pudrem, wymieszać z solą. Dodać pokrojone w kostkę masło, wetrzeć je w mąkę. Wbić jajko, szybko zagnieść gładkie ciasto.
Z ciasta uformować kulę, zawinąć w folię spożywczą i schłodzić w lodówce przez 1 godzinę.
Chilli pokroić, nasiona kardamonu zmiażdżyć nożem. Umieścić w garnku razem z cukrem i kremówką, zagotować.
Odstawić do całkowitego ostudzenia, na mniej więcej 1 godzinę.
Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość 2-3 mm. Spód formy wyłożyć papierem do pieczenia, następnie ułożyć w formie ciasto, dociskając kanty. Spód gęsto ponakłuwać widelcem.
Piec w 190 st. C. przez 20 minut.
Ostudzić.
W tym czasie posiekać czekoladę, masło pokroić w kostkę. Umieścić razem z misce.
Kremówkę zagotować raz jeszcze, wlać do czekolady przez sitko. Wymieszać, aż czekolada całkowicie się rozpuści.
Masę przelać na ostudzony spód, wyrównać. Ostudzić.
Wierzch obsypać delikatnie złotym proszkiem.
Przechowywać w lodówce, wyjąć 30 minut przed podaniem.
Smacznego!
Obiecuję, że na kolejne urodziny przygotuję tort, taki z prawdziwego zdarzenia. W końcu mam rok, żeby się przygotować...
nie ma tortu ale tarta wygląda świetnie, jak jeszcze jest czekoladowa to jak dla mnie rekompensuje wszystko:) Życzę sto i jeszcze więcej pomysłów na posty:)!
OdpowiedzUsuńTo ja Pożeraczce i Tobie życzę, by nigdy nie zabrakło Wam chęci i pomysłów i byście nigdy się sobą nie znudziły :))
OdpowiedzUsuńTwój opis tarty brzmi obłędnie! Szkoda, że nie ma zdjęcia wnętrza ;))
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin:) Mam tylko pytanie. Chodziło Ci o kremówkę 36%? Bo przyznam, że więcej procentowej nigdy nie widziałam na półkach sklepowych.
OdpowiedzUsuń100 latek życzę i wiele smakowitych pomysłów ;)
OdpowiedzUsuńA tartę chętnie skubnę, mniam, uwielbiam!
Wszystkiego najlepszego z okazji 2 urodzin Pożeraczki :D Mam nadzieję, że jeszcze wiele lat z nami będzie :) Tort być nie musi, tarta też świetna :)
OdpowiedzUsuńGratulacje i życzę kolejnych udanych lat blogowania:) Książkę o której wspomniałaś w poprzednim poście muszę namierzyć:) A taka tarta marzenie - czekolada, chilli i kardamon! Nie można przejść obojętnie obok takich smaków:D
OdpowiedzUsuńGratulacje Gin! :) I oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia wnętrza nie udało się zrobić, niestety, bo za szybko zniknęła ;)
A śmietany używam 38% - mieszkam w Danii, i taka tutaj jest :) U nas używałabym 36%, bo faktycznie, wyżej procentowej nie ma :)
Wiesz co? nie da się ukryć tarta jest boska:)
OdpowiedzUsuńGratuluję i życzę wielu kolejnych udanych lat blogowania:)! Tarta...cudo!
OdpowiedzUsuńGratulacje, a tarta o matulu, smakowita :)
OdpowiedzUsuńMmmm, tarta jak malowana! Aż chciałabym jej spróbować!;)
OdpowiedzUsuńchyba zrobię w weekend bo wygląda super zachęcająco:)
OdpowiedzUsuńNajlepszego! Pomysłów! Pycha ciasto!
OdpowiedzUsuńtillyke med dagen!
OdpowiedzUsuńa do tej tarty mnie zachęciłaś, marzyła mi się taka od jakiegoś czasu, więc się wezmę, jak tylko będę miala chwilę :)
Wszystkiego naj z okazji 2 urodzin:-). Tarta wygląda nieziemsko i ta czekolada taka kusząca:-), mniam!
OdpowiedzUsuńKupiłaś mnie tą tartą:) Jest zwolenniczką połączenia czekolada&chili:) Oczywiście gratuluję również rocznicy blogowania:) Życzę dalszych sukcesów na wirtualnym stole:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam połączenie chilli z czekoladą, zabiłaby za jeden kawałek!
OdpowiedzUsuńGratulacje dlugiego stażu w blogosferze, oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńGratuluje wytrwałości :) Ja tez obchodzę mały jubilesusz i Twoja tarta świetnie wpisuje sie tematykę konkursu: http://sweetandchili.wordpress.com/2013/01/29/pierwszy-konkurs-na-blogu-sweetchili-szalenstwa-podniebienia/
OdpowiedzUsuńAle ten czas leci!! :) gratuluję i oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuń