piątek, 4 stycznia 2013

Historia miłosna i wyzwanie 2013

Nie miałam ostatnio za dużo czasu na czytanie. Praca i dojazdy zajmowały mi sporo czasu, a w związku z tym, że o piątej żadne autobusy jeszcze nie jeżdżą, musiałam jeździć autkiem. A jak ogólnie wiadomo, przy prowadzeniu samochodu ciężko się czyta. W domu głównie spałam albo z C. wymyślaliśmy jakieś dziwne zajęcia - książki zaś stały na półce i patrzyły z wyrzutem. Jednak w okolicach Świąt i Sylwestra, kiedy puszki były już pełne ciasteczek, choinka ubrana, a krasnale uśmiechały się z każdego kąta i parapetu - siadałam na kanapie i nie tylko skończyłam dawno zaczętą książkę, ale przeczytałam też jeszcze jedną. Mam nadzieję, że w tym nowym roku będzie mi szło lepiej, podjęłam bowiem wyzwanie na Good reads - w roku 2013 przeczytam przynajmniej 40 książek. Nie jest to liczba abstrakcyjna - wiem, że dam radę. Jednak będę musiała wygospodarować na czytanie troszkę więcej czasu - trzymajcie kciuki. A może ktoś z Was się skusi i też podejmie wyzwanie? Wydaje mi się, że może to być dobrą motywacją. A czytać przecież trzeba. 

Supersmutna i prawdziwa historia miłosna zaintrygowała mnie tytułem. Jestem kobietą, lubię historie miłosne. Zabrałam się więc za czytanie z dużym optymizmem i sporymi nadziejami na ciekawą lekturę. Hmm... Dostałam nie do końca to, czego oczekiwałam.


Książka to historia miłości Lenny'ego Abramova - syna rosyjskich imigrantów, pracującego w korporacji zajmującej się przedłużaniem życia - do Eunice Park - młodziutkiej Koreanki pochodzącej z bardzo tradycyjnej rodziny, której rodzice również są imigrantami. Lenny i Eunice poznali się w Europie, a po powrocie do Ameryki zamieszkali razem próbując się nawzajem uszczęśliwić. Nie było im łatwo - historie rodzinne miały ogromny wpływ na ich życie. Eunice czułą się winna, że nie pomaga rodzicom i nie jest wzorem dla siostry, jednocześnie chcąc wyrwać się z konserwatywnego, pełnego uprzedzeń środowiska. W epoce konsumpcjonizmu spędzała długie godziny szperając w internecie, kupując ciuchy albo marząc o kupowaniu rzeczy, na które nie było jej stać. Nie rozumiała fascynacji Lenny'ego książkami, ze zdumieniem patrzyła na półki zapełnione tomami dawno zapomnianych autorów. Lenny z kolei czuł się winny, że nie potrafi dostosować się do otaczającego go świata - chciał czytać, chciał realnych kontaktów z drugą osobą. Na przekór temu pracował w najbardziej nowoczesnej firmie - konsultant do spraw nieśmiertelności to nie byle co, prawda? Póki co dopiero pracowano nad najlepszym możliwym rozwiązaniem, ale jego szef i współpracownicy szczerze wierzyli, że jest to tylko kwestia czasu.
Żeby mało było różnic kulturowych, Lenny'emu i Eunice przyszło żyć w trudnych czasach - Ameryka chyliła się ku upadkowi, i kiedy nagle wybuchły zamieszki, wszystko wywróciło się do góry nogami.

Czy miłość okaże się silniejsza niż niesprzyjające okoliczności? Czy mimo wszystkich tych różnic uda im się znaleźć wspólną drogę? Jak zachowają się w obliczu katastrofy? Czy Juni spojrzy w końcu na świat oczami Lenny'ego i dostrzeże realność strasznych wydarzeń mających miejsce tuż za ekranem jej aparatu? 
Na te pytania znajdziecie odpowiedź w książce Shteyngarta.

Dlaczego książka nie zachwyciła mnie tak do końca? Bo choć o poszukiwaniu siebie i miłości, to momentami troszkę nadmuchana, a Lenny w swoim pamiętniku odrobinę przynudza. Mimo wszystko uważam, że warto po nią sięgnąć - bo historie miłosne zawsze są fascynujące.

Supersmutna i prawdziwa historia miłosna
Gary Shteyngart
Świat Książki
Warszawa, 2011

9 komentarzy:

  1. podziwiam za pasję do czytania ;)
    ja lubię czytać, ale mało jest książek jakie mnie interesują, szybką się znudzam. Nie mam pojecia o czym musiałabym czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie wyzwania ale nie dołączę do Ciebie...Czytam codziennie przed snem ale ze zmęczenia zasypiam na 5 stronie...
    Dzieci, dom strasznie trudny do sprzątania, praca zawodowa i ogród dają mi w kość. NAdrobię jak synek dorośnie.
    Podziwiam Twoje postanowienie i trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra inicjatywa:) Sama nałogowo pochłaniam książki:] Trzymam kciuki - z pewnością Ci się uda:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli książki czytane do połowy, ale omawianie przeze mnie tak, jakbym naprawdę je przeczytała(w całości!) się liczą, to będzie u mnie czterdziecha :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie wyzwaniem byłoby nie czytać książek :D Czytam wszędzie - w autobusie, w poczekalniach, w kawiarniach, w restauracjach i na przerwach między zajęciami.
    Za romansami nie przepadam, wolę dobrą fantasy lub fantastykę.
    Choć w sumie wciąga mnie wszystko, co nie jest kryminałem, romansem, horrorem, thrillerem i sensacją ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Toż to prawie 4 książki w miesiącu, jeśli dobrze liczę, ale z matematyki byłam kiepska;) Czyli jedna tygodniowo... jestem w stanie poświęcić tyle dla książki tylko jak naprawdę mnie wciągnie, w przeciwnym razie zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia:) Poza tym lubię książkę mieć własną.. 40 rocznie groziłoby bankructwem:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale podziwiam i popieram postanowienie tym bardziej, bo mam świadomość, że byłam w stanie zrealizować coś takiego w czasie studiów, a dziś już nie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. 40 powiadasz:-), myślę że to realne:-). Mam małe dziecko ale nie pracuję:-), prowadzę bloga ale Ty również:-), dużo piekę i gotuję ale nie pracuję :-), chyba podejmę wyzwanie:-). Ponad 3 książki w miesiącu, jak będą cienkie to może dam radę:-). Właśnie kończę czytać Nauki Don Juana (Carlos Castaneda).

    OdpowiedzUsuń
  9. Ano, średnio jedna na 9 dni :) Póki co dobrze mi idzie, bo jestem w połowie pierwszej, zostało mi 250 stron, ale czytanie idzie szybko, bo jest świetna :)
    Oby tak dalej ;)

    A trzymanie kciuków z pewnością mi pomoże - dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń