Marcowa pogoda powoli zaczynać zbierać żniwo. Niby ładnie, słonecznie, a jak człowiek wyjdzie na dwór, to go przeszywa lodowaty wiatr. Z jednej strony słonko bardzo przyjemnie przygrzewa, z drugiej - naprawdę ciężko rozstać się z czapką. I choć jeszcze nie podjęłam trudnej decyzji o zmianie płaszcza i szczelnie opatulam się szalem, to i tak kicham i prycham, a nos mam tak zatkany, że nie czuję zupełnie nic. Chyba będzie trzeba uzupełnić zapas czosnku, i się nim ratować. Bo choć tabletki łykam trzy razy dziennie, poprawy jakoś nie widać... Przypominam więc sobie zasadę, którą często powtarza mój Tato: katar leczony trwa tydzień, a nieleczony siedem dni. W związku z tym nastawiam się optymistycznie - za pięć dni mój nos wróci do stanu pierwotnego, a ja z pewnością poczuję się lepiej. Póki co, skoro mamy weekend, zakopię się pod kołdrą i oddam nowej lekturze. Wczoraj zaczęłam Grę o tron - siedemset stron powinno zapewnić mi rozrywkę na nieco dłużej.
Tymczasem domowa produkcja pieczywa stanęła zupełnie. Ale sami powiedzcie - po co niby mam piec chleb, skoro znoszę do domu takie ilości, że i tak musimy rozdawać? W czwartek zaopatrzyłam nas w ciemny żytni chleb - C. jest zachwycony, a ja stwierdzam, że jak się przerzucimy w szkole na co innego, to będę musiała spróbować taki zrobić w domu. Bo tam poszło bardzo szybko, a efekt nawet mnie zachwycił (a zdecydowanie wolę białe pieczywo).
Niemniej, na dysku znalazłam zdjęcia bułeczek, które zrobiłam w sierpniu zeszłego roku. Tak! Tak dawno. Aż mi wstyd... Nie mam pojęcia, jak one się tam zakamuflowały, w każdym razie zdecydowałam, że najwyższa już pora, aby ujrzały światło dzienne. Były bowiem naprawdę pyszne - skoro nadal pamiętam ich smak, to zdecydowanie dobrze o nich świadczy.
Tak naprawdę powstały przypadkiem - kupiłam serka kremowego na sernik, i kiedy go w domu otworzyłam, moim oczom ukazały się zielone farfocle... Nie, serek nie był zepsuty - z wielkim zdziwieniem zauważyłam informację na opakowaniu, że serek jest ze szczypiorkiem... Ech. Tak to jest, jak człowiek, skuszony promocją, bierze większą ilość i nie ogląda dokładnie każdego opakowania... Serek odłożyłam do lodówki, wyjęłam zwykły, upiekłam sernik i zaczęłam się zastanawiać, co zrobić z tą niespodzianką. Jakoś nie miałam na niego apetytu ot tak, na chlebie. Postanowiłam go więc w chleb zawinąć - upiekłam ślimaczki z serkiem kremowym. Wyszły pyszne - takie od razu gotowe kanapki.
Skusicie się?
Ślimaczki z serkiem kremowym
Składniki:
(na 10 sztuk)
- 300 g mąki pszennej
- 200 g mąki pszennej graham
- 25 g świeżych drożdży
- 1 łyżeczka cukru
- 1 łyżeczka soli
- 250 ml letniej wody
- 1 jajko
- 50 g masła
nadzienie:
- 300 g serka kremowego ze szczypiorkiem
- 1/4 pęczka natki pietruszki
- 1 jajko
dodatkowo:
- 1 jajko
- 2 łyżki mleka
- 15 g sezamu
Mąki przesiać do dużej miski, wymieszać z solą. Po środku zrobić wgłębienie, wkruszyć drożdże. Wsypać cukier, wlać 1/3 wody, odstawić na 15 minut.
Do wyrośniętego zaczynu dodać resztę wody i jajko, zagnieść ciasto.
Masło rozpuścić i przestudzić. Dodać do ciasta, dobrze wyrobić.
Odstawić na 1 godzinę do wyrośnięcia.
Pietruszkę drobno posiekać, utrzeć z serkiem i jajkiem na gładką masę.
Wyrośnięte ciasto rozwałkować na kwadrat o boku 40 cm. Posmarować nadzieniem, zwinąć w ciasny rulon, pokroić na 10 równych kawałków.
Bułeczki ułożyć płasko na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, odstawić na 30 minut do wyrośnięcia.
Jajko roztrzepać z mlekiem. Posmarować wyrośnięte bułeczki, posypać sezamem.
Piec w 180 st. C. przez 25 minut, aż się ładnie zrumienią.
Ostudzić na kratce.
Smacznego!
Kiedy będzie następny przepis na pieczywo? Nie ma pojęcia. Aktualnie z uporem maniaka piekę babki - chyba nadchodząca Wielkanoc rzuciła na mnie jakiś czar, bo co chwilę wymyślam nowe kombinacje, którym nie umiem się oprzeć...
Fajne te Twoje ślimaczki. Ja też zauważyłam, że nie które przepisy powstające z przypadku czy też z konieczności są całkiem, całkiem smaczne... :)
OdpowiedzUsuńwyglądają tak pysznie, ze grzechem byłoby nie skusić sie :)
OdpowiedzUsuńmnie z kolei dopadło jakieś przesilenie wiosenne, zmęczona jestem, niewyspana i w ogóle jakoś wszystko do kitu ;)
Też mi się wydaje, że trzeba te 7 dni jednak jakoś przetrwać, krócej się nie da. Ja jeszcze noszę moja czapeczkę, chociaż szczerze jej nienawidzę;). Fajne te Twoje ślimaki. Dużo zdrówka życzę!
OdpowiedzUsuńU mnie katar trwa w zasadzie non stop, ot raz większy raz mniejszy. Dużo zdrówka, niech moc czosnku będzie z Tobą.
OdpowiedzUsuńFajne te ślimaczki, chciałabym porwać jednego :)
A u nas zimno nadal, deszcz pada i tylko czekam, jak coś złapię, choć mam nadzieję, że grypa mnie już ominie.
OdpowiedzUsuńA ślimaczki pięknie zakręcone, zjadłabym na pewno!; )
Nie narzekaj Kochana, ja juz co prawda juz jestem zdrowa, ale dwa tygodnie musiałam się murować :( Tak to jest jak się choruje całą rodziną, no i teraz jeszcze młody ma świnkę. Masakra jakaś, juz nie mogę doczekać się środy, gdy w końcu wrócę do pracy :)
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczne te twoje slimaczki, chętnie się skuszę na ich upieczenie :) W zamian zapraszam na drożdżowy wieniec z makiem, na Wielkanoc bardzo polecam!
Pozdrawiam serdecznie życząc dużo zdrówka! Na pocieszenie Ci powiem, ze u mnie spadł śnieg :(
Ja świnki nie miałam, więc zaświnkowanych dzieci staram się unikać ;)
UsuńA drożdżówki nigdy nie odmówię :)
Do tej pory takie buły robiłam tylko na słodko. Takie na wytrawny smak muszą być również pyszne. Fajny pomysł :-)
OdpowiedzUsuńPrzepis na czas :) Fajne ślimaczki - taki wysoki, moje wychodzą płaski.
OdpowiedzUsuńA ja w czasie choroby oglądałam filmy o kucharzach :). Najlepszy to "Julie i Julia", zafascynował mnie! Teraz zastanawiam się nad kupieniem książki.
Też mi się "Julie i Julia" podobało, i też chcę przeczytać książkę :)
UsuńA obejrzeć mam wielką ochotę "Szefa" - dużo dobrego o nim słyszałam :)
Bardzo ciekawe wykorzystanie serka z szczypioreczkiem, a taki cieplutki rarytas na śniadanie..... BEZCENNY ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
czy się skuszę?
OdpowiedzUsuńpewnie i to z ogromną ochotą bo serek z szczypiorkiem pożeram kilogramami, a bułeczki wyglądają fantastycznie:D
Piękne ślimaki... i zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuńja właśnie czytam trzecią część gry ;) a na przeziębienia polecam inhalacje olejkami eterycznymi, ostatnio katar przeszedł mi po kilku dniach :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł a wykorzystanie serka:) ... życzę zdrowia, a na babki czekam z niecierpliwością, bo je uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńTeraz wszyscy mają katar ;)
OdpowiedzUsuńŚlimaczki pierwsza klasa!
świetnie wyglądają te ślimaczki, muszą świetnie smakować :-)
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńŚlimaczki śliczne, spałaszowałabym takiego na śniadanie :)
ślimaczki są bezbłędne!
OdpowiedzUsuńświetne! solo albo jako dodatek do sałatki - jadłabym:)
OdpowiedzUsuńprzybijam piątkę, sama nie wiem ile już razy przytargałam do domu pudełeczka, które po wyjęciu z reklamówki okazały się nie tym co wydawało mi się że biorę ze sklepowej półki.Życzę zdrówka i polecam kąpiel lub moczenie stóp w ciepłej wodzie z imbirem, gwarantuję poprawę samopoczucia. Hmm jeszcze nie wspomniałam że bułeczki są bajeczne :)
OdpowiedzUsuńU nas też przeziębienia :( oj :(( Ślimaczki super :)
OdpowiedzUsuńIdealne na drugie śniadanie :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie sobie poradziłaś. Wracaj do zdrowia:)
OdpowiedzUsuńTo dobre rzeczy jedliście w sierpniu tamtego roku :D
OdpowiedzUsuńI życzę Ci, żeby katar poszedł sio :)
Urocze i pomysłowe :)
OdpowiedzUsuńPyszne ślimaczki, fajny pomysł z wytrawną wersją :)
OdpowiedzUsuńJa od razu pomyślałam,że na słodko, a tu zonk. Zaskoczyłaś mnie bardzo pozytywnie:)
OdpowiedzUsuńPiękne wyszły! Takie bułki ślimaczki jadłam na słodko, w wersji wytrawnej aż jestem ciekawa jak smakują :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe bułeczki jakie idealne, co do przeziębienia nawet mnie dopadło, ale tak porządnie że chyba 10 lat temu tak mnie męczyło ;). Dużo zdrówka życzę ps. pożycz jak skończysz :D
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy :)
UsuńSzybkiego powrotu do zdrowia życzę :)
Uwielbiam wszelkie drożdżowe wypieki, więc takie ślimaki przyjęłabym z rozkoszą na śniadanie :)
OdpowiedzUsuńPiękne są! I jak fajnie, że na słono, bo dotychczas takie ślimaczki tylko w słodkiej wersji znałem :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że odnalazłaś to zdjęcie i bułeczki zobaczyły światło dzienne :)
OdpowiedzUsuńTakiego przepisu szukałam! dziękuję :)
OdpowiedzUsuńOj, taką bułeczkę to ja bym bardzo chętnie zjadła mniam, mniam :) Dobrze, że je w końcu jednak znalazłaś na tym dysku ;)
OdpowiedzUsuń