Wyjazd na wakacje zaplanowaliśmy na późny wieczór. Podróż nocą ma swoje plusy - ruch jest mały, nie jest gorąco, wszystko idzie jakoś szybciej. Oczywiście, trzeba uważać, żeby nie zasnąć za kółkiem. Ale skoro jesteśmy we dwójkę i możemy się zmieniać, to akurat nie problem. Tym razem wszystko poszło gładko - najpierw prowadził C., ja sobie pospałam (chociaż spanie w aucie to jednak średnia przyjemność; nawet tak wygodnym, jak nasze); następnie to ja wzięłam kierownicę w dłonie. Jak mi już zupełnie stopy ścierpły (odzwyczaiłam się od prowadzenia na długie dystanse), C. był na tyle rześki, żeby dowieźć nas cało i zdrowo do celu.
Zanim jednak wyruszyliśmy w podróż, pojechaliśmy do rodziców C., i razem z nimi poszliśmy do teatru. W Varde (zachodnie wybrzeże Danii w okolicach Esbjerg) co roku przez trzy tygodnie codziennie wystawiana jest jedna sztuka. W zeszłym roku było to Den eneste ene, czyli Jedna jedyna, na podstawie duńskiego filmu. Wzruszająca sztuka mnie oczarowała, i w tym roku już miesiąc przed premierą siedziałam jak na szpilkach. Kiedy okazało się, że wyjeżdżamy w dniu premiery, a wydarzenie zakończy się przed naszym powrotem, miałam niemal łzy w oczach. Na szczęście tata C. stanął na wysokości zadania i kupił bilety właśnie na premierę. I to naprawdę dobre miejsca - piąty rząd, choć trochę z boku. Widok był znakomity!
W tym roku aktorzy przedstawili The best little whorehouse in Texas na podstawie znanej amerykańskiej komedii. I muszę przyznać, że wyszło im znakomicie! Miss Mona, czyli główna rola kobieca, wypadła niesamowicie. Ostatnia piosenka wycisnęła łzy z niejednych oczu, a w międzyczasie aktorka pokazała znakomity kunszt. Pozostali również byli wspaniali - zabawni, z mocnymi, urzekającymi głosami. Byłam absolutnie zachwycona!
Jedynym minusem była pogoda - spłatała nam fatalnego psikusa, i lało jak z cebra. Tak sobie jednak myślę, że my narzekaliśmy siedząc na widowni, zawinięci w koce i płaszcze przeciwdeszczowe, kiedy aktorki z uśmiechami biegały po scenie w samej bieliźnie... Z pewnością odczuwały skutki aury boleśniej niż my. Spisały się jednak znakomicie i zostały nagrodzone ogromnymi brawami. Krótkimi, ale szczerymi.
Za rok wystawią Shreka. To dopiero będzie zabawa!
A teraz chciałabym opowiedzieć Wam o wyjątkowych bułeczkach. Przygotowane właśnie z myślą o teatrze (który zawsze połączony jest z rodzinnym piknikiem) dla siostry C., uczulonej na gluten i laktozę. Są więc na mące orkiszowej, z dodatkiem mleka ryżowego. Nie mają nawet jajek - zamiast nich użyłam musu z dyni, który czekał grzecznie w zamrażarce na swoją kolej (a to już najwyższa pora, bo w Polsce, tuż przed wyjazdem, widziałam dynie na targu). Wyszły po prostu boskie! Siostra C. i on sam zajadali tak, że aż im się uszy trzęsły. Mięciutkie, pachnące i słodkie. Z chrupiącą kruszonką i aromatycznymi truskawkami. Wyciekający z nich podczas pieczenia sok razem z mąką ziemniaczaną utworzył taki kisiel - nie kisiel, który zachwycił wszystkich. A do tego ciasto nie rozmiękło i nie miało nawet śladu zakalca!
Koniecznie musicie spróbować, póki jeszcze można dostać truskawki. W zasadzie sezon się skończył, ale ciągle są dostępne na przykład niemieckie (dzisiaj kupiłam opakowanie bardzo ładnych), więc warto skorzystać. Albo zrobić takie bułeczki z malinami czy jagodami - z pewnością zasmakują nie tylko alergikom.
Inspirację znalazłam na blogu Moje wypieki, ale sporo w przepisie zmieniłam.
Dyniowo-orkiszowe drożdżówki z truskawkami
Składniki:
(na 10 bułeczek)
- 400 g mąki orkiszowej
- 100 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
- 20 g świeżych drożdży
- 125 ml mleka ryżowego
- 200 g pure z dyni
- 45 g bezmlecznej margaryny
- skórka otarta z 1 cytryny
- 60 g cukru
- 1/4 łyżeczki soli
kruszonka:
- 85 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
- 55 g zimnego masła
- 50 g cukru
dodatkowo:
- 3 łyżki mąki ziemniaczanej
- 400 g truskawek
- 4 łyżki mleka ryżowego
Mąki przesiać, dodać to, co zostało na sitku z mąki pełnoziarnistej. Wymieszać z solą. Po środku zrobić wgłębienie, wkruszyć drożdże. Wsypać łyżeczkę cukru, wlać mleko ryżowe, odstawić na 15 minut.
Do zaczynu dodać pure z dyni, skórkę z cytryny i resztę cukru. Zagnieść ciasto. Margarynę rozpuścić i przestudzić, wlać do ciasta, dokładnie wyrobić.
Odstawić na 1 godzinę do wyrośnięcia.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 10 równych części. Z każdej uformować okrągłą bułeczkę, ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w sporych odstępach.
Odstawić na 30 minut do wyrośnięcia.
W tym czasie zagnieść kruszonkę: wymieszać mąkę z cukrem, zagnieść z masłem. Wstawić do lodówki.
Truskawki umyć, osuszyć, odszypułkować.
Dnem szklanki robić w bułeczkach wgłębienia niemal do samej blachy. Każde oprószyć mąką ziemniaczaną, wcisnąć w każde kilka truskawek. Brzegi bułeczek opędzlować mlekiem ryżowym. Wierzch posypać kruszonką.
Piec w 190 st. C. przez 20-25 minut, aż się ładnie zrumienią.
Ostudzić na kratce.
Smacznego!
A teraz zaczynam się zastanawiać, które przepisy Wam przedstawić - przez urlop moje zaległości dramatycznie wręcz wzrosły, i nie za bardzo mam pomysł, jak to wszystko opanować...
Fajne te drożdżówki :)
OdpowiedzUsuńwyglądają fantastycznie! orkisz niby trochę mniej glutenu zawiera, ale jest zdecydowanie glutenowy, nie zaszkodziło jej? chociaż na tylko pszeniczny gluten też można być uczulonym, więc różnie z tym może być.
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie, już wcześniej testowałam ;)
UsuńZ tego co zauważyłam zresztą, dużo osób uczulonych na gluten może jeść wypieki z mąką orkiszową - ten widocznie uczula inaczej...
Teatr jest niesamowity, bardzo lubię do niego chodzić: ) Po przerwie wakacyjnej na pewno się wybiorę: )
OdpowiedzUsuńAch, tęsknię za dynią...ale jeszcze trochę i będę robić zapasu puree na cały rok; D
Pyszne drożdżóweczki!! :-)
OdpowiedzUsuńJa niestety boje sie jezdzenia noca... Wole juz cierpiec w ukropie, niz jechac na noc... :/
OdpowiedzUsuńFestiwal brzmi bardzo ciekawie, oby 'Shrek' w przyszlym roku byl tak dobry jak tegoroczny sukces :)
A buleczkami kusisz, bede musiala cos chyba wymyslec na ten weekend... ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo smakowicie wyglądają Twoje bułeczki. Lubię wypieki z kruszonką. A kto jej nie lubi? Chętnie jedną bułeczkę wzięłabym teraz do porannej kawy :)
OdpowiedzUsuńŚwietne bułeczki :)
OdpowiedzUsuńDrożdżówki widze że są pyszne ,widać można zrobić na mleku ryżowym i maka orkiszową. Na medal. A teatr fajnie macie w Dani :-) wakacyjnie i ze sztuka
OdpowiedzUsuńbardzo apetyczne drożdżówki!
OdpowiedzUsuńJakie urocze i do tego ta kusząca kruszonka.
OdpowiedzUsuńmmmniam! kocham drożdżówki!
OdpowiedzUsuńMam ochotę zrobić Twoje drożdżówki, na pewno będą lepiej smakowały niż te ze sklepu. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Twoje drożdżówki wyglądają pysznie
OdpowiedzUsuńTakim drożdżówkom nie można się oprzeć :)!
OdpowiedzUsuńAch mam ochotę na takie pyszne drożdżówki, a na takie wyrośnięte z kruszonką-mniam!
OdpowiedzUsuńŚwietnie się prezentują Twoje bułeczki :)
OdpowiedzUsuń