Jadę na rozmowę. Dzisiaj. Niby nic wielkiego, a od jej powodzenia zależy mnóstwo rzeczy. Jeśli nic z tego nie będzie, nic się nie zmieni, i będę musiała szukać nowych pomysłów. Jeśli się uda, wywrócę do góry nogami życie nie tylko moje, ale i C., bo się biedak będzie musiał dostosować. On oczywiście nie narzeka, wręcz popiera moje szaleństwo i twierdzi, że to taka długofalowa inwestycja. No, zobaczymy... W każdym razie do wszystkiego dołożył jeszcze jeden swój szalony pomysł (strach się bać), ale może to i dobrze... Bo takie zmiany mogą być niezwykle motywujące, i choć kosztują mnóstwo pracy, to w rezultacie dają ogromną satysfakcję. A ja aktualnie za zmianami i wyzwaniami wręcz przepadam - jedno się kończy, czas pomyśleć o następnym...
Tak czy inaczej - trzymajcie za mnie kciuki, proszę. A jutro Wam wszystko opowiem.
W weekend nie było na blogu pieczywka - wszystko przez to, że mnóstwo czasu spędziliśmy na zewnątrz, bo pogoda dopisała wyjątkowo. A jak wiadomo wszystkim mieszkańcom Danii - gdy pokazuje się słonko, to nie wybrzydzamy, tylko korzystamy. Bo nie wiadomo, kiedy zaświeci znowu. Zebrałam nawet młode listki pokrzyw i zrobiłam z nich... A, nie powiem co. Ale wyszło pysznie.
Dzisiaj, w ramach zadośćuczynienia, pieczywo jako przekąska. Grissini. Znacie? Często jadałam kupne, ale nigdy nie przygotowywałam ich sama. Aż do teraz. Sprawa jest dziecinnie prosta i szybka, mimo użycia drożdży. Wychodzą pyszne - chrupiące na zewnątrz, trochę miękkie w środku. Mocno pieprzne, ale bez przesady. Idealne do maczania w jakimś łagodnym dipie.
Przepis znalazłam w Italieniske brød: fra focaccia til grissini Maxine Clark.
Grissini z pieprzem
Składniki:
(na 15-20 sztuk)
- 12 g świeżych drożdży
- 1/2 łyżeczki cukru
- 125 ml letniej wody
- 250 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżka oliwy
- 1 łyżka grubo zmielonego czarnego pieprzu
Drożdże rozetrzeć z cukrem, wlać wodę, wymieszać. Odstawić na 10-15 minut.
Po tym czasie dodać przesianą mąkę, sól, oliwę i pieprz, zagnieść gładkie ciasto. Odstawić na 1 godzinę do wyrośnięcia.
Po tym czasie ciasto jeszcze raz szybko zagnieść, rozwałkować na prostokąt o szerokości blachy do pieczenia i grubości 3-5 mm. Pociąć na pasy o szerokości 1-1,5 cm, każdy skręcić. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowując niewielkie odstępy.
Piec w 200 st. C. przez 10-15 minut, aż nabiorą ładnego, złotego koloru.
Wystudzić.
Smacznego!
A teraz trzy głębokie wdechy, i rzucam się na głęboką wodę (spokojnie, w przenośni - aż tak szalona nie jestem...).
Muszę je w końcu zrobić, wyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia na rozmowie ;)
OdpowiedzUsuńPysznie wyglądają, ale żeby tak od poniedziałku zawstydzać innych i od rana piec.... :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie duże paluchy, ale niegdy nie myślałam żeby je sama zrobić :) A tu proszę, można? Można ;))
OdpowiedzUsuńnie jadłam jeszcze takiego cudeńka :) muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńNo to trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńAleż Ty dzisiaj tajemnicza...Tyle piszesz o sobie, ale my i tak nic nie wiemy ;-)...na pociechę częstuję się grissini :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia, trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńFajna przekąska :)
Uwielbiam paluchy grissini! Nigdy nie jadłam domowych, musiały być pyszne. Dziękuję za miłą wizytę na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki więc; ))
OdpowiedzUsuńA grissini jadłam, ale tylko kupne. Mam nadzieję, że to domowe jest o niebo lepsze, bo to kupne dla mnie przynajmniej jest takie, no smaczne, ale bez tego efektu wow: )
oooooo coś pod piwko dobrego :>
OdpowiedzUsuńI do tego widzę sos z sera, czosnku, majonezu i ketchupu. Ach jak ja lubię maczać takie patyczki w nim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Di
może i ja się skuszę na taki apetyczny wypiek
OdpowiedzUsuńPyszna przekąska:)
OdpowiedzUsuńCzegoś takiego nie mogę mieć w zasięgu rak, oj nie, bo zniszczę :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
OdpowiedzUsuńWyglądają apetycznie, chętnie wypróbuję je w najbliższy weekend -rodzinka przyjeżdża do domku :)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci swoje pesto :) To Twoja zasługa, że się za niego zabrałam...
http://ziolowaszuflada.blogspot.com/2014/05/pesto-inaczej.html
Pozdrawiam, Ela
Lubimy grissini :) może spróbujesz w innych smakach?
OdpowiedzUsuńZapraszamy: http://www.foodcooklove.pl/grissini-w-5-smakach/
Super przekąska muszę w końcu taką zrobić
OdpowiedzUsuń