Ten weekend był dla mnie niesamowicie miłą niespodzianką. Jak wspominałam w poprzednim wpisie, planowaliśmy krótki wyjazd do Kopenhagi. Okazało się jednak, że w czasie, który wybraliśmy, C. nie dostanie wolnego. W pierwszej chwili bardzo mnie to zmartwiło - ogromnie cieszyłam się na te nasze mini ferie. Jednak C. sprawę szybko załatwił - okazało się, że możemy wyjechać nazajutrz. W pierwszej chwili byłam w szoku - im jestem starsza, tym bardziej lubię wszystko planować, szczególnie tego rodzaju wycieczki. Lubię mieć czas na zrobienie listy, spakowanie, sprawdzenie, czy spakowałam wszystko... Tak powoli i z namysłem. Skoro jednak zostałam postawiona przed teraz albo nigdy (a przynajmniej nie w najbliższym czasie) stwierdziłam, że odrobina spontaniczności jeszcze nikogo nie zabiła. Kiedy więc C. poszedł do pracy w sobotę, ja zrobiłam wszystko, co do zrobienia było, i w niedzielę rano wyruszyliśmy w naszą podróż. Dzisiaj już wracamy - z jednej strony trochę za szybko, bo przecież tyle jeszcze do zobaczenia, z drugiej - miło będzie usiąść na własnej kanapie z ulubionym kubkiem pełnym parującej herbaty (to chyba kolejny dowód na to, że się starzeję).
Całą wycieczkę opiszę Wam niebawem, bo była naprawdę cudowna - Kopenhaga jest już w świątecznym nastroju, błyszczy się i miga milionami kolorowych świateł, na jarmarku można kupić jabłka i migdały w karmelu, a Tivoli zamieniło się w miejsce jeszcze bardziej magiczne niż na co dzień. Wrażeń było co nie miara! Teraz przed nami ostatni spacer ulicami duńskiej stolicy, a potem wsiadamy do auta i wracamy do domu.
Ponieważ sezon na świeżą żurawinę trwa w najlepsze, dzisiaj mam dla Was kolejny sposób na jej wykorzystanie. Inspiracją był przepis Beaty, ale zmieniłam w nim niemal wszystko. Zamiast dużego tortu - mniejsze puchate bezy, do tego odrobina kremówki i sos ze świeżej żurawiny. Wyszło coś obłędnie pysznego; C. stwierdził, że to chyba najlepsze bezy, jakie jadł. Słodko-kakaowe, chrupiące z wierzchu i ciągnące w środku - idealne. Do tego śmietana ubita na delikatny puch i nieco cierpki mus z żurawiny. Całość pięknie wygląda, i jeszcze lepiej smakuje. Niekonwencjonalny deser na Święta, lub, dla tradycjonalistów, coś na zimową niedzielę.
Deser nie jest trudny w przygotowaniu, jedynie beza może płatać figle. Można ją jednak upiec dzień lub dwa wcześniej, i przechowywać w szczelnie zamkniętym opakowaniu. Dzięki temu pozostanie idealnie chrupiąco-ciągnąca. Polecam Wam bardzo.
Deser nie jest trudny w przygotowaniu, jedynie beza może płatać figle. Można ją jednak upiec dzień lub dwa wcześniej, i przechowywać w szczelnie zamkniętym opakowaniu. Dzięki temu pozostanie idealnie chrupiąco-ciągnąca. Polecam Wam bardzo.
Kakaowa mini Pavlova z musem z żurawiny
Składniki:
(na 4 sztuki)
beza:
- 4 białka
- 220 g cukru
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1 łyżka kakao
mus żurawinowy:
- 150 g żurawiny (świeżej lub mrożonej)
- 50 g cukru
- 1 łyżka soku z cytryny
dodatkowo:
- 250 ml śmietany kremówki (38%)
Białka ubić na sztywno, pod koniec partiami dodając cukier. Na końcu wlać sok z cytryny i wsypać kakao, połączyć.
Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia uformować cztery okrągłe, dość wysokie bezy.
Piec w 120 st. C. przez 2-2,5 godziny.
Wystudzić w uchylonym piekarniku.
Żurawinę z cukrem i sokiem z cytryny umieścić w rondelku. Gotować, aż żurawina popęka. Przetrzeć przez sitko, ostudzić.
Kremówkę ubić na sztywno. Ułożyć na bezach, polać musem.
Smacznego!
Przed wyjazdem spotkała mnie jeszcze jedna miła niespodzianka. Rano, gdy jeszcze wylegiwaliśmy się w łóżku, ktoś nagle zapukał do drzwi. C. z niezbyt zadowoloną miną poszedł otworzyć, a po chwili wrócił, wyręczając mi paczkę z niezbyt zadowoloną miną. Zmienił ją jednak szybko, gdy tylko zobaczył, co jest w środku. W pięknym czerwonym pudełku kryły się bowiem prawdziwe szwajcarskie słodycze, a pod nimi zupełnie niespodziewany dodatek w postaci ziaren tonki. Beo, dziękuję Ci ogromnie - słodkości są obłędnie pyszne, i muszę od nich C. odganiać, żeby wszystkiego od razu nie wyjadł. Nie mogę się też już doczekać pierwszego wykorzystania tonki w mojej kuchni - bardzo jestem tym podekscytowana, bo marzyła mi się od dawna. Raz jeszcze - bardzo, bardzo dziękuję! Idealny prezent na Mikołajki.
Piękna! I na pewno równie smaczna :) Że też mi te bezowe słodkości nigdy nie wychodzą:P a tak poza tym, też chcę na mini ferie do Kopenhagi.. :( ;)
OdpowiedzUsuńZimowa wersja Pavlovy, zazdroszczę takich słodkości :)
OdpowiedzUsuńBoska beza!
OdpowiedzUsuńOoo ojeju, ojeju, ten deser wygląda niesamowicie! Chętnie bym się do was przysiadła :D
OdpowiedzUsuńmusi być pyszna:)
OdpowiedzUsuńAle ładna:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten intensywnie czerwony kolor żurawiny!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się połączenie musu żurawinowego z bezą , który łagodzi słodycz bezy:))
OdpowiedzUsuńU nas też jeszcze żurawina jest w sprzedaży. Piękna Pavlova, smacznie kusi.... Oj, zjadłabym taką :)
OdpowiedzUsuńAle poszalałaś wygląda obłędnie, a jaka musiała być pyszna :)
OdpowiedzUsuńPysznoiści.. :)) Zresztą jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńŻurawiny nigdy dość! <3
OdpowiedzUsuńCzy ja się mogę poczęstować tą piękną damą:)? Wycieczki zazdroszczę- teraz, w okresie przedświątecznym Kopenhaga musi być magiczna..
OdpowiedzUsuńSłodka beza i kwaskowaty sos- pyszne połączenie;)
OdpowiedzUsuńjaka zimowa i kusząca! Udane połączenie smaków, skusiłabym się bez wahania;)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam zdjęcie, to opadła mi szczęka a gdy przeczytałam opis to już w ogóle musiałam ją zbierać z biurka ;) musi być pyyyyyszne!
OdpowiedzUsuńAle świetnie wygląda! Ehh żeby i moje takie wychodziły, zawsze się przypalają...
OdpowiedzUsuńPyszności. A tu późna godzina, a zjadłabym kawałek:)
OdpowiedzUsuńpiękna Ci wyszła ta pavlova! bardzo świątecznie :-)))
OdpowiedzUsuńPrzepyszna pavlova! Doskonale u Ciebie wygląda :)
OdpowiedzUsuńPavlovą z każdym dodatkiem biorę od razu!
OdpowiedzUsuńZdjęcie wygląda ślicznie. Pyszności :D
OdpowiedzUsuńMmm... uwielbiam bezy :P to mój najulubieńszy deser!
OdpowiedzUsuńCo do wycieczek, też lubię wszystko wcześniej sobie zaplanować, ale wykonanie tego planu zawsze się przeciąga na ostatnią chwilę ^^
Piękna pavlova! ja jeszcze do bez nie mam ręki, zapał jest ale jak przychodzi do pieczenia to ręce mi opadają :)
OdpowiedzUsuńNie musisz mnie zachęcać :) Wygląda obłędnie!! Mus żurawinowy znam więc wiem, że wszystko smakuje bosko!!
OdpowiedzUsuńsmacznie :)
OdpowiedzUsuńJak ślicznie wygląda :) Chociaż za pavlova nie przepadam to chętnie bym spróbowała takiej z żurawiną :)
OdpowiedzUsuńDo mnie dziś zapukał Mikołaj o imieniu Bea:) ....przyszedł z cudowna tonką i foremką aniołkiem:) .... przyda się jak nie powiem co:) ... a pavlova idealna:)
OdpowiedzUsuńJaka śliczna, ależ musi być pyszna :).
OdpowiedzUsuńBardzo ładna Pavlova!
OdpowiedzUsuńTeż by chciałam taki prezent :)!
Piękna dostojna pavlova :D a jaka pewnie pyszniutka ;)
OdpowiedzUsuńOj kusisz... kusisz :)!
OdpowiedzUsuńależ kusisz
OdpowiedzUsuńNo kawę piję, zabieraj ją i bądź za chwilę, co? :)
OdpowiedzUsuńPięknie komponuje się beza z czerwienią żurawiny... pysznie :)
OdpowiedzUsuńCudownie pyszna beza, cóż dodać więcej...
OdpowiedzUsuńWygląda obłędnie!
OdpowiedzUsuńale dawno do Ciebie nie zaglądałam! a tu tyle żurawiny! nie mogło być lepiej : )
OdpowiedzUsuńwygląda obłędnie i pewnie genialnie się komponuje z żurawiną ;)
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforlife.blog.pl/
Pięknie Ci wyszła :) I ten dodatek żurawiny...pycha! :)
OdpowiedzUsuńzjawiskowe :) przepięknie udekorowane :)
OdpowiedzUsuńOjej, ale narobiłaś mi ochoty! :)
OdpowiedzUsuńChodzi za mną taka pavlova ostatnio. A Twoja kusi
OdpowiedzUsuńWspaniała
OdpowiedzUsuń