Ostatnio nabrałam znów ochoty na pieczenie drożdżowych ciast. Może dlatego, że niby jest lato, ale jednak chłodno i drożdżowe wydaje się takie... Pocieszające. Kiedy zapach słodkich bułeczek roznosi się po domu, deszcz i wiatr tracą na znaczeniu. I nie ważne, że tylko na chwilę...
Problem jednak jest taki, że kaloryfery oczywiście nie grzeją, w kominku w środku lipca palić nie będę (swoją drogą, w kominku nie palę w ogóle, bo nie umiem; to zadanie C. A on by mnie tak wyśmiał, gdybym wyszła z tak niedorzeczną propozycją, że wolę sobie temat odpuścić), a jakby nie patrzeć, osiemnaście stopni to nie jest optymalna temperatura wyrastania. Co robić...?
Wiedziona piekarniczym instynktem, przystąpiłam do szczegółowej inspekcji jednego z piekarników. Tego z funkcją parowania. I wiecie, co odkryłam...? Że ma specjalny program do wyrastania! Przetestowałam go najpierw na słodkich bułeczkach z porzeczkami, następnie na chlebie, na który przepis znajdziecie poniżej - i jestem zachwycona! Nie dość, że można ustawić idealną dla danego rodzaju ciasta temperaturę, to jeszcze piekarnik sam z siebie utrzymuje odpowiednią wilgotność tak, że powierzchnia ciasta nie ma nawet szansy pomarzyć o wysuszeniu. W dodatku przyspiesza cały proces, i w najwyżej czterdzieści pięć minut mam idealnie wyrośnięte, cudownie puszyste ciasto. No żyć, nie umierać! Jestem zachwycona i jednocześnie zdegustowana samą sobą, że wcześniej tego nie odkryłam. Teraz, skoro coraz lepiej rozumiem mój piekarnik (a nie jest to łatwe, zważywszy na fakt, że rozmawia ze mną po duńsku), możecie spodziewać się kolejnych drożdżowych wypieków. Z tego co wiem, nie zanosi się bowiem na zmianę aury, i lody póki co schodzą na dalszy plan...
Ten chlebek upiekłam z myślą o wspólnym gotowaniu, gdzie miałyśmy przygotować danie z trzech produktów: bobu, czosnku i pomidorów. I muszę przyznać, że trochę naoszukiwałam...
W Danii świeży bób jest nieosiągalny, sięgnęłam więc po mrożony. Bardzo chciałam coś przygotować, myślałam długo, aż w końcu wpadłam na pomysł upieczenia chleba. Tylko te pomidory... Nie bardzo pasowały do mojej wizji. W końcu wykombinowałam, że użyję suszonych; i choć wiem, że sezon na świeże, dorodne jest teraz w pełni, mam nadzieję, że wybaczycie mi to lekkie nadużycie. Na usprawiedliwienie dodam, że chlebek podałam jako dodatek do roladek z kurczaka z mozzarellą i pieczonych pomidorków koktajlowych. Może być...?
Pasta z bobu jest wyborna; śmiało można jej używać jako smarowidło do kanapek, albo nawet wymieszać z ugotowanym makaronem. Sok z cytryny i olej najlepiej dodawać po trochu, do osiągnięcia odpowiedniej konsystencji i smaku. W końcu nie wszyscy lubimy to samo...
Chlebek jest mięciutki, delikatny i puszysty; świetnie nadaje się jako dodatek do zup, ale również do kanapek. Naprawdę warto sobie taki upiec.
Po inne przepisy na inne dania z bobem, czosnkiem i pomidorami koniecznie zajrzyjcie do Ani, Malwinny, Shinju i Martynosi.
Chleb z pastą z bobu i suszonymi pomidorami
Składniki:
(na keksówkę o wymiarach 27x15 cm)
- 350 g mąki pszennej
- 200 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
- 23 g świeżych drożdży
- 1 łyżeczka cukru
- 350 ml letniej wody
- 1,5 łyżeczki soli
- 2 łyżki oliwy
pasta z bobu:
- 350 g ugotowanego, wyłuskanego bobu
- 2 ząbki czosnku
- 10 gałązek mięty imbirowej
- sok z 1 cytryny
- 100 ml oleju pistacjowego
- sól
- pieprz
dodatkowo:
- 75 g suszonych pomidorów w oleju
- 2 łyżki oleju od pomidorów
Mąki wymieszać, po środku zrobić wgłębienie, wkruszyć drożdże. Wsypać cukier, wlać 150 ml wody, odstawić na 15 minut.
Po tym czasie dodać do ciasta pozostałą wodę, zagnieść. Pod koniec wyrabiania dodać sól i oliwę.
Ciasto odstawić do wyrośnięcia na 45-60 minut.
W tym czasie przygotować pastę z bobu.
Bób, przeciśnięty przez praskę czosnek, oberwane listki mięty, sok z cytryny i olej zmiksować blenderem. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Odstawić.
Wyrośnięte ciasto jeszcze raz szybko zagnieść, a następnie rozwałkować na prostokąt o wymiarach 35x40 cm, delikatnie podsypując mąką. Posmarować równomiernie pastą z bobu, posypać pokrojonymi na mniejsze kawałki pomidorami odsączonymi z zalewy. Zawinąć ciasno w rulon wzdłuż dłuższego boku, złożyć na pół i włożyć do wyłożonej papierem do pieczenia formy.
Odstawić do wyrośnięcia na 20-25 minut.
Posmarować ciasto olejem z pomidorów.
Piec w 180 st. C. przez 40 minut.
Ostudzić.
Smacznego!
Ja tymczasem jutro wybieram się do fryzjera na ułożenie próbnej fryzury i zrobienie makijażu ślubnego. Jestem nawet lekko podekscytowana, muszę przyznać.
Bardzo smakowity. Dla mnie bardzo kreatywnie i ciekawie. Chętnie zrobię go u siebie.
OdpowiedzUsuńależ cudownie wygląda, wspaniale umilać musi śniadania :)
OdpowiedzUsuńGin, cóż, Twoje odkrycie, czyli takie super funkcje w piekarniku, może być, i jest, powodem do lekkiej zazdrości:). Ale mój i bez tych funkcji jest niezły. Przede wszystkim nowy a to już jego wielki plus:). A że nadciągają do Polski najprawdziwsze upały, wprost z Afryki, to pieczenie będę zmuszona, na szczęście tylko chwilowo, zawiesić. Twój chlebek wygląda smakowicie:).
OdpowiedzUsuńCo do jutrzejszych prób fryzury i makijażu, to życzę byś była z nich zadowolona:). Panna młoda zawsze jest piękna:). Ty też taka będziesz:).
Pysznie wygląda :) Nie tylko ładny, ale też na pewno bardzo smaczny :)
OdpowiedzUsuńSwietny pomysl na chleb! Chyba go kiedys wyprobuje, ale paste z bobu zrobie na pewno! :)
OdpowiedzUsuńTen chlebek brzmi wyśmienicie :)
OdpowiedzUsuńWszystko co z bobem biorę w ciemno. Chlebek musiał wyjść przepyszny z dodatkiem takiej aromatycznej pasty.
OdpowiedzUsuń