czwartek, 20 lipca 2017

Duńska sztuka i prawie duńskie drożdżówki. Z marcepanem i porzeczkami

W zeszły piątek, jak co roku zresztą, wybraliśmy się na sztukę wystawianą przez 7kanten. Co roku w Varde przez trzy tygodnie na przełomie czerwca i lipca, codziennie grana jest ta sama sztuka. W tym roku był to duński klasyk, czyli Midt om natten. Oryginalny film z Kimem Larsenem, jednym z najpopularniejszych piosenkarzy pokolenia moich Rodziców, jest prawdziwym hitem. Znają go wszyscy. Nawet ja obejrzałam już ładnych parę lat temu. Tym bardziej byłam ciekawa sztuki.
Okazało się, że została mocno odnowiona (film jest z tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego roku). Tutaj bohaterowie posługują się komórkami i odnotowują kolejne kroki przedsięwzięcia na facebooku.

Historia jest prosta - grupa młodych ludzi nielegalnie zamieszkuje opuszczone budynki. Po najeździe policji rozpraszają się po całej Kopenhadze. Główny bohater nie chce jednak na to pozwolić; znajduje opuszczone magazyny, i z pomocą znajomych odnawia je na tyle, aby można było je zasiedlić. Problemy zaczynają się, gdy pojawia się Spacey, który według plotek zginął podczas policyjnego najazdu. Okazuje się, że Spacey nie tylko jeździ na wózku inwalidzkim, ale ma poważne zatargi z lokalnym gangiem, wobec którego ma spore długi za heroinę. Jest więc kolejna napaść, a w to wszystko miesza się burmistrz, który nie chce w swoim mieście dzikich osiedli. Jest też miłość, przyjaźń, zdrada i... Wiecie co...? Nie powiem Wam więcej; sami obejrzyjcie film.
Na zachętę dodam, że z pewnością znacie jednego z duńskich aktorów w nim występujących: Ove Sprogøe, czyli nieśmiertelnego Egona Olsena.

Sztuka, choć znaczącą się od filmu różniła, wywołała ciarki. Świetna muzyka, rewelacyjni aktorzy (znów drugoplanowi skradli cały występ), gra na żywo - to wszystko sprawia, że już niecierpliwie czekam na kolejną. A za rok Chaplin - the musical.

Oczywiście, jak zwyczaj nakazuje, zabrałam ze sobą przekąski. Tym razem upiekłam orzechowe ciasteczka (o których innym razem) i drożdżówki z porzeczkami. Puszyste, maślane ciasto drożdżowe połączyłam z typowo duńską masą marcepanową: mazarin masse. To tylko marcepan, cukier, masło, jajka i mąka, a smakuje naprawdę wybornie. Dzięki niej bułeczki nabierają migdałowego smaku i niesamowitej wilgotności. Dla przełamania słodyczy - ostatnie zamrożone porzeczki. Można dodać też czarne, i w sumie wskazane jest zwiększenie ich ilości - u mnie to były ostatki.

Drożdżówki z masą marcepanową i porzeczkami


Składniki:
(na formę 30x22 cm)
  • 650 g mąki pszennej
  • 25 g świeżych drożdży
  • 80 g cukru
  • 300 ml letniego mleka
  • 1 jajko
  • 80 g masła
  • 1 łyżeczka soli
masa marcepanowa:
  • 100 g surowego marcepanu
  • 100 g cukru
  • 100 g miękkiego masła
  • 2 jajka
  • 30 g mąki pszennej
dodatkowo:
  • 175 g czerwonych porzeczek
  • 2 łyżki mleka
  • 2 łyżki cukru perłowego
  • 20 g płatków migdałowych
Masło rozpuścić, przestudzić.
Mąkę przesiać do dużej miski. Po środku zrobić wgłębienie, wkruszyć drożdże, wsypać 1 łyżeczkę cukru i wlać 100 ml mleka. Odstawić na 10-15 minut, aż na powierzchni pojawią się bąbelki. Dodać pozostałe mleko i cukier, wbić jajko. Zagnieść. Powoli wlać masło, na końcu dodać sól. Wyrobić gładkie, nieco lepkie ciasto.

Odstawić do wyrośnięcia na 45-60 minut.

W tym czasie przygotować masę migdałową. 
Marcepan utrzeć z cukrem, następnie dodać masło, dokładnie zmiksować tak, żeby nie było grudek. Po jednym wbijać jajka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Na końcu dodać mąkę, wymieszać tylko do połączenia składników.
Odstawić.

Wyrośnięte ciasto jeszcze raz szybko zagnieść, delikatnie podsypując mąką. Rozwałkować na prostokąt o wymiarach 45x35 cm, posmarować masą marcepanową, równomiernie posypać porzeczkami. Zwinąć ciasno wzdłuż dłuższego boku, pokroić ostrym nożem na 12 kawałków.

Blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia, ułożyć w niej płasko kawałki ciasta.
Odstawić do napuszenia na 15-20 minut.

Po tym czasie posmarować bułeczki mlekiem, posypać migdałami i cukrem.

Piec w 180 st. C. przez 30-35 minut.
Ostudzić.

Smacznego!


Przepis dodaję do akcji Ani. Przepis na masę marcepanową mam z pracy, połączenie jej z porzeczkami jest już niemal duńskim klasykiem, a puszyste, maślane drożdżowe jest uniwersalne dla całego chyba świata.

10 komentarzy:

  1. marcepan, porzeczki, co za wspaniałe połączenie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią wypróbuję przepis:) Piękne zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam drożdżowe wypieki :) Pysznie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja marcepanu nie lubię:P Ale może w takich bułeczkach by mi posmakował

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Spróbuj :) Może marcepan po duńsku przypadnie Ci do gustu...? ;)

      Usuń
  5. Świetnie to wygląda, nie miałam okazji próbować, ale wygląda interesująco.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale pysznie wygląda - tak świeżo i puchato ;)
    Masa marcepanowa brzmi bardzo ciekawie - nigdy nie jadłam marcepanu w drożdżówkach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta bułeczka wygląda tak obłędnie, że obśliniłam laptopa, mięciutka, puchata, marzenie... a teatr na świeżym powietrzu to musi być coś. Raz jeden brałam udział w koncercie unplugged w ogrodzie, bardzo kameralnie, bardzo intymnie,uwielbiam takie wydarzenia

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo te drożdżóweczki jak znalazł dla mojej rodzinki, uwielbiamy ciasta drożdżowe :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ pyszne, aż się głodna zrobiłam. Przydałoby się właśnie jakieś ciacho do popołudniowej kawki.

    OdpowiedzUsuń