Zdecydowała, że jednak wyjedzie w poniedziałek. Oczywiście, wiązało się to z zabójczo wręcz wczesną pobudką o wpół do czwartej nad ranem, ale czego nie robi się dla jeszcze jednej nocy we własnym łóżku. Zresztą, była przyzwyczajona; codziennie do pracy wstawała o godzinach, w których istnienie wielu nadal powątpiewa.
Zaskoczył ją brak korków i płynny ruch, nawet w okolicach, w których zazwyczaj nie udawało się uniknąć choćby i krótkich postojów. Wszystko szło gładko; minęła most bez kolejki do kasy. Już od dłuższego czasu zaciskała zęby, powtarzając sobie, że będzie na miejscu już niedługo; okazało się jednak, że natura zwyciężyła nad silną wolą. Zatrzymała się więc na przydrożnym parkingu, żeby skorzystać z toalety. Świat ciągle powlekały ciemności, choć gdzieś na horyzoncie majaczyła bladoróżowa, cieniutka linia.
Opatuliła szyję szalem, wcisnęła dłonie w kieszenie i szybkim krokiem ruszyła w kierunku szarego budyneczku. Weszła do pomieszczenia, zaskoczona jego wielkością; spokojnie można by tu zrobić trzy kabiny zamiast jednej; pomyślała. Zerknęła przelotnie za załom muru, i stanęła jak wryta. Na stoliku w rogu pomieszczenia leżały stopy w czarnych szpilkach, na nich czarne, koronkowe majtki, a całość wieńczyła głowa... Sklepowego manekina. Tuż obok leżała kartka z odręczną notką: Oto moja żona, Tove... Reszta była zamazana; ktoś niefrasobliwie ochlapał intrygujący świstek.
Włoski na karku nieprzyjemnie przypomniały o swoim jestestwie; szybko załatwiła potrzebę, a do samochodu niemal biegła.
I przysięgam, że właśnie to wydarzyło się w miniony poniedziałek.
Niedawno wspominałam, że rozpoczął się sezon na moje ukochane czerwone pomarańcze. Kupiłam ich sporo; z części przygotowałam tartę, którą już Wam pokazywałam, kilka po prostu zjadłam, a resztę zamieniłam w ciasto znalezione u Doroty. Tamto było ze zwykłymi pomarańczami; jestem pewna, że w smaku bardzo się od siebie nie różnią, ale ten kolor... Musicie przyznać, że chyba wszystko wygląda lepiej w krwistej czerwieni niż w banalnym pomarańczu.
Ciasto jest wilgotne, słodkie i intensywnie pomarańczowe, a owoce na wierzchu to prawdziwe delicje. Nie można mu się oprzeć.
Klejące ciasto z czerwonymi pomarańczami
Składniki:
(na tortownicę o średnicy 22 cm)
pomarańcze w syropie:
- 2 pomarańcze
- 150 g cukru
- 100 ml wody
ciasto:
- 185 g creme fraiche (18%)
- 110 g masła
- 4 jajka
- skórka otarta z 1 czerwonej pomarańczy
- 220 g mąki pszennej
- 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
- 160 g cukru
Cukier i wodę zagotować w szerokim garnku lub na patelni.
Pomarańcze pokroić w grube plastry.
Gdy cukier się całkowicie rozpuści, ułożyć plastry pomarańczy w garnku. Gotować na małej mocy palnika 12-15 minut, w połowie przewracając na drugą stronę, aż staną się szkliste. Odsączyć z syropu, ułożyć na dnie tortownicy wyłożonym papierem do pieczenia.
Syrop zachować.
Masło rozpuścić, przestudzić. Wymieszać ze śmietaną. Po jednym wbijać jajka, następnie dodać cukier i skórkę z pomarańczy.
Mąkę przesiać z sodą, dodawać partiami do pozostałych składników, dokładnie mieszając.
Ciasto wyłożyć na pomarańcze, wyrównać wierzch.
Piec w 160 st. C. przez około30 minut, do suchego patyczka.
Przestudzić chwilę w formie, następnie wyjąć na talerz. Gdyby ciasto urosło z dużą górką, należy ją równo ściąć. Ciasto ponakłuwać wykałaczką, polać syropem, zachowując 2-3 łyżki. Zostawić do całkowitego ostudzenia.
Przed podaniem obrócić do góry spodem, wierzch ciasta polać pozostałym syropem.
Smacznego!
A dlaczego nagle zaczęłam pisać o sobie w osobie trzeciej...? Bo ciągle przechodzą mnie dreszcze, jak o tym myślę...
Omg, chyba bym zeszła na zawał 😁
OdpowiedzUsuńciasto jest cudowne, pysznie wygląda;)
OdpowiedzUsuńJa pewnie zapomniałabym o swojej potrzebie i wiała ile sił w nogach :D, ciasto wygląda pysznie.
OdpowiedzUsuńSuperowe ciacho! Te pomarańcze mają niezwykły urok, chyba muszę kupić ;)
OdpowiedzUsuńFajnie napisany post - przeczytałam jednym tchem.
OdpowiedzUsuńCiasto mega fajne. :-)
to ciasto jest pyszne, ale w Twojej wersji wygląda obłędnie:)
OdpowiedzUsuńWspaniałe i bardzo smakowite ciasto <3 Palce lizać :D
OdpowiedzUsuńrzeczywiście ten kolor powala:)
OdpowiedzUsuńCzerwone pomarańcze należą do moich ulubionych. Ciasto biorę w ciemno :)
OdpowiedzUsuńBoże jak bym miała tak rano wstawać chyba bym oszalałą, jestem strasznym śpiochem. A ta historia ciekawe co była dalej:) Ciacho wygląda super
OdpowiedzUsuńMniam, oczywiście że z czerwonymi zdecydowanie piękniejsze! ;-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wszystko wygląda lepiej z czerwoną wersją pomarańczy ;) Ja je uwielbiam ze względu na kwaskowaty smak. Szkoda tylko, że zazwyczaj trafiam na takie z dużą ilością pestek :( Ciasto wygląda super :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czerwone pomarańcze i cytrusowe wypieki! Jestem na tak :)
OdpowiedzUsuńMuszę zapisać przepis i go wypróbować. Za dwa tygodnie wybieram się na Sycylię więc jeszcze zdążę się załapać na sezon czerwonych pomarańczy :)
OdpowiedzUsuńWygląda mega apetycznie :)
OdpowiedzUsuńKiedyś już je robiłam, ale jakoś nikomu nie podeszło i nikt nie umiał domęczyć. Niemniej czerwona pomarańcza w innym wydaniu to zawsze strzał w dziesiątkę :D
Pozdrawiam!
Mniam, t ciasto wgląda rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńOstatnio, jak zobaczyłam czerwone pomarańcze myślałam o podobnym przepisie :).
OdpowiedzUsuńZachwycające!
OdpowiedzUsuń