niedziela, 15 stycznia 2017

Cztery sukienki na wesele. I o kwintesencji cytrynowości. Sernik

O tym weselu będę pisać do znudzenia, ale co zrobić...? Niecodziennie zdarzają się takie okazje; a kiedy jeszcze dzięki nim w głowie kiełkują kolejne pomysły na posty, nie ma co się bronić. Trzeba korzystać, póki można, bo za chwilę znów tylko styczeń, luty, słota i szarość...

Na wesele, jak większość kobiet, postanowiłam kupić sukienkę. Szafa pęka w szwach, ale cóż z tego...? Wszystkie eleganckie kiecki kupiłam na jakieś konkretne okazje, zaprezentowałam się w nich szerszemu (być może zupełnie niezainteresowanemu, ale kto tam wie) gronu, i po raz kolejny w tym samym outfitcie pokazywać się nie mam zamiaru. Owszem, mam jedną cudną sukienkę, koronkową i zachwycającą, ale... Białą. A takiego faux pas przecież żadna z nas by nie popełniła, prawda...?
O sukienkach zwykłych, codziennych, rozpisywać się nie będę - wiadomo, one się po prostu nie nadają.

Znalazłam więc kreację idealną w internecie. W kolorze czerwonego wina, z koronkową górą, większym wycięciem na plecach. Cud, malina, jednym słowem. Po wewnętrznych walkach z samą sobą (a co, jeśli kupię zły rozmiar...?), w końcu rzeczoną zamówiłam. 
W międzyczasie byłam wymienić sweter, który dostałam na Święta w nieco za dużym rozmiarze. Oczywiście, swetra nie było, więc w drodze powrotnej weszłam do innego sklepu, żeby sobie nieco humor poprawić. Na przecenie akurat mieli bardzo ładną, czarną sukienkę - to kupiłam. Zadowolona, ze sklepu wyszłam, i wtedy na wystawie zobaczyłam koronkowe cudo... Zakochałam się. Ale że pogoda jest, jaka jest, a już się raz w przebieralni tego dnia natrudziłam, stwierdziłam, że spróbuję (może!) innym razem.

Dwa dni przed weselem C. stwierdził, że nie ma się w co ubrać. Znaczy ma w sumie prawie wszystko, ale brakuje mu marynarki. No dobrze, niech będzie i tak. Pojechaliśmy więc na zakupy, nabyliśmy marynarkę, a po drodze weszliśmy do innej filii sklepu, w którym widziałam koronkowe cudo. Niestety! Tutaj go oczywiście nie mieli! Zniesmaczona takim obrotem sprawy, rozglądałam się po sklepie bezradnie, aż mój wzrok padł na kolejną sukienkę...
Granatową, ołówkową, prostą. Stwierdziłam od razu, że tłusto w niej będę wyglądać; nie omieszkałam też tej uwagi wygłosić wszem i wobec. C., zirytowany moją samokrytyką, wręcz wcisnął mnie w rzeczoną kieckę. Cóż, leżała jak ulał... To kupiłam.
I właśnie w niej na weselu wystąpiłam, bo pierwsza, którą zamówiłam przez internet, nie doszła. 

A w środę, kiedy pojechałam po zamówiony wcześniej sweter, przymierzyłam koronkowe cudo... I co? No też pasowało; wyśmienicie, bym rzekła. Czy miałam inny wybór, niż kupić...? No przecież, że nie! A że styczniowe wyprzedaże trwają w najlepsze, dobrałam jej równie atrakcyjną koleżankę...

Hmm... W zasadzie to pięć sukienek... Ale ta wiśniowa okazała się za duża, więc właściwie się nie liczy...

Na swoją obronę dodam, że moje wszystkie sukienki razem wzięte kosztowały mniej niż jedna marynarka C., o!

Cytryny... Bardzo je lubię. Nie wyobrażam sobie bez nich codzienności: wskakują do herbaty, nadają charakteru sałatkowym sosom, łagodzą słodycz ciast i deserów, będąc niejako na drugim planie. Tym razem postanowiłam więc upiec sernik, którego cytryny będą niekwestionowanym bohaterem. Masa serowa jest więc wyraźnie cytrynowa (ale nie kwaśna!), a na niej lekko już kwaskowy lemon curd, czyli najlepszy cytrynowy krem, jaki zdarzyło mi się jeść. Wierzch wieńczą urocze, kolorowe beziki, które pasują tutaj idealnie nie tylko wizualnie, ale też smakowo. 
Całość wyszła boska; istna kwintesencja cytrynowości.

Jeśli chcecie, by Wasz sernik był wyższy, upieczcie go w mniejszej tortownicy. Będzie prezentował się jeszcze bardziej elegancko.

A cytrynowe smakołyki znajdziecie dzisiaj również u Mirabelki.

Sernik cytrynowy z lemon curd


Składniki:
(na tortownicę o średnicy 24 cm)

spód:
  • 150 g ciastek digestive
  • 55 g masła
masa serowa:
  • 500 g twarogu 3krotnie mielonego
  • 250 g serka mascarpone
  • 200 ml śmietany kremówki (38%)
  • skórka otarta z 1 cytryny
  • sok z 1/2 cytryny
  • 150 g cukru
  • 4 jajka
dodatkowo:
bezy:
  • 1 białko
  • 40 g cukru
  • 15 g cukru pudru
  • czerwony barwnik spożywczy w paście
  • żółty barwnik spożywczy w paście
Masło rozpuścić, przestudzić. Ciastka dokładnie pokruszyć, wymieszać z masłem. 
Dno formy wyłożyć papierem do pieczenia. Wysypać masę ciasteczkową, ugnieść na dnie łyżką lub dłońmi.
Schłodzić w lodówce przez 15 minut.

Piec w 180 st. C. przez 12 minut.
Ostudzić.

Twaróg, mascarpone, kremówkę, cukier, jajka, sok oraz skórkę z cytryny krótko zmiksować, tylko do połączenia składników.
Przelać masę na przestudzony spód.

Piec w 180 st. C. przez 10 minut.
Następnie zmniejszyć temperaturę do 140 st. C. i piec kolejne 50-60 minut.
Ostudzić w lekko uchylonym piekarniku.

Następnie schłodzić w lodówce przez noc.

Białko ubić, pod koniec dodając partiami cukier, a następnie cukier puder.
Na worku cukierniczym od wewnątrz namalować pędzelkiem 1 czerwony i 2 żółte paski barwnikami. Przełożyć bezę do woreczka. Wyciskać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia małe beziki.

Piec w 120 st. C. przez 45-60 minut.
Ostudzić w piekarniku.

Przed podaniem wierzch sernika posmarować kremem cytrynowym, udekorować bezikami i kandyzowanymi kumkwatami.

Smacznego!


W tajemnicy powiem Wam, że tak naprawdę nieczęsto kupuję ubrania. Ale od czasu do czasu napada mnie chęć na coś nowego... I wtedy nie umiem się powstrzymać.
Teraz obiecałam sobie solennie, że aż do wyjazdu do Polski nie kupię nic. 
Myślicie, że się uda...?

9 komentarzy:

  1. Oj ten sernik to musiał być wspaniały w smaku;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na sukienki sobie szlabanu nigdy nie robię, za bardzo je lubię, ale zimą tak rzadko noszę....
    Sernik rewelacyjny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakupy to dla mnie koszmar ;) a już sukienek w szczególności :P

    Sernik wygląda bosko i zapewne tak smakuje. Świetny pomysł z tymi kolorowymi bezikami :)

    PS Podlinkuj mnie proszę, bo i ja przygotowałam cytrynowy deser ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Serniczek cud, malina!
    A co do sukienek to doskonałe Cie rozumiem ;) uwielbiam je. W ciągu ostatniego roku nabyłam jakieś 15 sztuk ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No widzisz, tyle przyjemności, a mniej kosztują niż jedna męska marynarka :D Sernik wspaniały! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pyszności! Miałam okazję kiedyś robić domowy lemon curd i bardzo mi posmakował. Z pewnością świetnie zgrał się z sernikiem:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepięknie udekorowany, zjadłabym :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po takich obniżkach - żal było nie kupić, a sernik apetyczny - to mało powiedziane:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow - małe dzieło sztuki!

    OdpowiedzUsuń