Jak Wam mija początek nowego roku? Ja, choć z pracy dostałam całe trzy dni wolnego, niesamowicie jestem zabiegana. Wszystko przez to, że w miniony weekend mieliśmy przyjemność udać się na wesele najmłodszej siostry C., a mi zostało powierzone niezwykle odpowiedzialne zadanie przygotowania tortu na tą doniosłą okazję. Wierzcie lub nie, ale od tygodni o niczym innym nie myślałam, a gdy już zabrałam się do rzeczy, ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania i podekscytowania. Bardzo chciałam, żeby panna młoda była przynajmniej zadowolona, a i gościom zaimponować byłoby miło. Długie godziny na pieczeniu spodów, kręceniu musów i lepieniu różyczek z marcepanu zaowocowały łzami wzruszenia u głównej zainteresowanej i wieloma komplementami od gości.
Jak nic, urosłam ze trzy centymetry.
O torcie opowiem Wam bardziej szczegółowo, jak tylko dostanę zdjęcia. W ferworze i zamieszaniu zupełnie bowiem zapomniałam, żeby pstryknąć kilka fotek. Na szczęście pan fotograf wiedział, co do niego należy, i tortowi uwagi nie skąpił. Będą więc zdjęcia i przepis, choć nie jestem pewna, czy ten ostatni komuś się przyda... A już z pewnością nie w tych proporcjach.
Dzisiaj coś zdecydowanie prostszego i szybszego, choć może też nie do końca na czasie. Sezon na kasztany już bowiem minął, a ciężko krem kasztanowy bez owych przygotować. Na pocieszenie dla tych, którym ślinka pocieknie i nie będą mieli ochoty czekać do września napiszę, że już upieczone lub ugotowane i obrane kasztany można kupić od czasu do czasu na przykład w Lidlu. Śmiało z nich takie puree można przygotować.
Co później można z nim zrobić? Ja zamroziłam w małych porcjach, żeby później rozmrozić i przygotować na przykład creme brulee. Kasztanowy to prawdziwa uczta...
Krem z kasztanów
Składniki:
(na około 650 g kremu)
- 350 g upieczonych, obranych kasztanów
- 250 ml mleka
- 250 ml wody
- 1 laska wanilii
Kasztany włożyć do garnuszka, zalać wodą i mlekiem. Laskę wanilii rozciąć wzdłuż, wyskrobać ziarenka, włożyć i ziarenka, i laskę do garnuszka. Gotować na średniej mocy palnika bez przykrycia przez 40 minut, aż kasztany całkowicie zmiękną. Wyjąć laskę wanilii, zmiksować kasztany blenderem na gładki krem, w razie potrzeby dolewając więcej mleka.
Smacznego!
Przepisów widziałam kilkanaście; różnią się od siebie proporcjami i dodatkami smakowymi. Ja postawiłam na najprostszy, z dodatkiem wanilii, bez cukru. Już przy przygotowywaniu ciasta czy deseru dosładzam tak, żeby pasowało.
Nie jadłam jeszcze takiego kremu. Musi być pyszny.
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie jadłam kasztanów! Muszę to jak najszybciej nadrobić :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam kasztany,ale chwilowo przez chorobę nie docinałbym ich smaku,nic a nic;)
OdpowiedzUsuńNie jadłam jeszcze kasztanów, ale kiedyś muszę spróbować, bo wiele osób je chwali. :-)
OdpowiedzUsuńKiedyś, jak byliśmy w Paryżu kupiliśmy krem z kasztanów w puszce. To było kilka lat temu i pamiętam, że nie bardzo wiedzieliśmy do czego go wykorzystać, a sam nie bardzo nam smakował. Ignoranci byliśmy ;)
OdpowiedzUsuńPyszniasty krem!
OdpowiedzUsuńA tortu nie mogę się doczekać!
Pozdrawiam
Bardzo jestem ciekawa Twojego tortu, jestem pewna że był przepyszny!
OdpowiedzUsuńPyszne. Podobny krem lub konfiturę otrzymałam jakiś czas temu prosto z Włoch.
OdpowiedzUsuńPodziwiam,że podjęłaś się upieczenia tortu. Z doświadczenia wiem,że jak się człowiek stara, to nie wychodzi tak jak ma być. Skoro się jednak udało, to gratuluję ;-) Będę czekała na foty i przepis ;-) Jak dla mnie krem z kasztanów jest zbyt mdły. Ja go łączę z kwaśnymi dodatkami.
OdpowiedzUsuńja sie musze przyznać że nie jadłam jeszcze kasztanów i ciekawa jestem smaku
OdpowiedzUsuńNa kasztany poczekam do wrzenia, a na Twój tort, czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuń