poniedziałek, 9 stycznia 2017

Sposób na kasztany

Jak Wam mija początek nowego roku? Ja, choć z pracy dostałam całe trzy dni wolnego, niesamowicie jestem zabiegana. Wszystko przez to, że w miniony weekend mieliśmy przyjemność udać się na wesele najmłodszej siostry C., a mi zostało powierzone niezwykle odpowiedzialne zadanie przygotowania tortu na tą doniosłą okazję. Wierzcie lub nie, ale od tygodni o niczym innym nie myślałam, a gdy już zabrałam się do rzeczy, ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania i podekscytowania. Bardzo chciałam, żeby panna młoda była przynajmniej zadowolona, a i gościom zaimponować byłoby miło. Długie godziny na pieczeniu spodów, kręceniu musów i lepieniu różyczek z marcepanu zaowocowały łzami wzruszenia u głównej zainteresowanej i wieloma komplementami od gości. 
Jak nic, urosłam ze trzy centymetry. 

O torcie opowiem Wam bardziej szczegółowo, jak tylko dostanę zdjęcia. W ferworze i zamieszaniu zupełnie bowiem zapomniałam, żeby pstryknąć kilka fotek. Na szczęście pan fotograf wiedział, co do niego należy, i tortowi uwagi nie skąpił. Będą więc zdjęcia i przepis, choć nie jestem pewna, czy ten ostatni komuś się przyda... A już z pewnością nie w tych proporcjach.

Dzisiaj coś zdecydowanie prostszego i szybszego, choć może też nie do końca na czasie. Sezon na kasztany już bowiem minął, a ciężko krem kasztanowy bez owych przygotować. Na pocieszenie dla tych, którym ślinka pocieknie i nie będą mieli ochoty czekać do września napiszę, że już upieczone lub ugotowane i obrane kasztany można kupić od czasu do czasu na przykład w Lidlu. Śmiało z nich takie puree można przygotować.
Co później można z nim zrobić? Ja zamroziłam w małych porcjach, żeby później rozmrozić i przygotować na przykład creme brulee. Kasztanowy to prawdziwa uczta...

Krem z kasztanów


Składniki:
(na około 650 g kremu)

Kasztany włożyć do garnuszka, zalać wodą i mlekiem. Laskę wanilii rozciąć wzdłuż, wyskrobać ziarenka, włożyć i ziarenka, i laskę do garnuszka. Gotować na średniej mocy palnika bez przykrycia przez 40 minut, aż kasztany całkowicie zmiękną. Wyjąć laskę wanilii, zmiksować kasztany blenderem na gładki krem, w razie potrzeby dolewając więcej mleka.

Smacznego!

Przepisów widziałam kilkanaście; różnią się od siebie proporcjami i dodatkami smakowymi. Ja postawiłam na najprostszy, z dodatkiem wanilii, bez cukru. Już przy przygotowywaniu ciasta czy deseru dosładzam tak, żeby pasowało. 

11 komentarzy:

  1. Nie jadłam jeszcze takiego kremu. Musi być pyszny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy jeszcze nie jadłam kasztanów! Muszę to jak najszybciej nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam kasztany,ale chwilowo przez chorobę nie docinałbym ich smaku,nic a nic;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jadłam jeszcze kasztanów, ale kiedyś muszę spróbować, bo wiele osób je chwali. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś, jak byliśmy w Paryżu kupiliśmy krem z kasztanów w puszce. To było kilka lat temu i pamiętam, że nie bardzo wiedzieliśmy do czego go wykorzystać, a sam nie bardzo nam smakował. Ignoranci byliśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pyszniasty krem!
    A tortu nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo jestem ciekawa Twojego tortu, jestem pewna że był przepyszny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pyszne. Podobny krem lub konfiturę otrzymałam jakiś czas temu prosto z Włoch.

    OdpowiedzUsuń
  9. Podziwiam,że podjęłaś się upieczenia tortu. Z doświadczenia wiem,że jak się człowiek stara, to nie wychodzi tak jak ma być. Skoro się jednak udało, to gratuluję ;-) Będę czekała na foty i przepis ;-) Jak dla mnie krem z kasztanów jest zbyt mdły. Ja go łączę z kwaśnymi dodatkami.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja sie musze przyznać że nie jadłam jeszcze kasztanów i ciekawa jestem smaku

    OdpowiedzUsuń
  11. Na kasztany poczekam do wrzenia, a na Twój tort, czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń