Są takie owoce i warzywa, które dostępne są cały rok, i przez okrągłe dwanaście miesięcy jemy je z największą przyjemnością. Któż by bowiem wyobrażał sobie czekać na jabłka czy ziemniaki do jesieni...? No nikt (chyba; poprawcie mnie, jeśli się mylę).
Są też takie, które niby są dostępne, ale poza sezonem smakują jak woda; w najlepszym przypadku. W dodatku ich cena poraża; jestem pewna, że koszt zakupu stu gram truskawek w styczniu niejednego przyprawił o palpitację serca, a może i wizytę na oddziale ratunkowym. Mnie bowiem dech zaparło już nie jednokrotnie; a gdy pomyślę o smaku (czy raczej jego braku) rzeczonych truskawek, to nie mogę wymyślić, kto to w ogóle kupuje...
Są wreszcie takie specjały, których poza sezonem próżno szukać w najbardziej wyspecjalizowanych sklepach. Po kilku tygodniach bytności na półkach, znikają z nich niespodziewanie, pozostawiając po sobie niedosyt i świadomość, że będzie trzeba na nie czekać okrągły rok. Do tych frykasów, których wyglądam niczym spragniony wielbłąd oazy, zaliczają się rabarbar, świeża żurawina i kasztany, a także czerwone pomarańcze. Te zwyczajne, pomarańczowe, dostępne są cały rok, ale wszyscy wiedzą, że najlepiej smakują zimą; szczególnie w okresie Bożego Narodzenia. Ich czerwone kuzynki są produktem dużo trudniej dostępnym, ciągle uważanym za kaprys kulinarnych blogerek i kucharzy, którzy pragną imponować niecodziennym menu. Ja jestem ich wielką miłośniczką; czekam na nie, przebierając nóżkami, już od listopada. W Danii pojawiają się jednak dopiero pod koniec lutego lub na początku marca, a kupić je można aż do maja, jeśli się ma szczęście i wie, gdzie szukać. Uwielbiam je oczywiście za ten urzekający, krwisty kolor, który sprawia, że ciasta i desery z nimi niesamowicie zyskują na aparycji. W dodatku mają nieco głębszy smak - o ile tak można to określić. Dla mnie są zupełnie wyjątkowe.
Sezon zacznie się już niedługo (czas pędzi tak szybko, że lutowa kartka z kalendarza opadnie, nim zdążymy się obejrzeć), wygrzebałam więc z czeluści twardego dysku zapomniany przepis na konfiturę z tych najlepszych z pomarańczy.
Przygotowałam ją w marcu zeszłego roku; zdjęcia zrobiłam w maju, w pełni sezonu rabarbarowego. Ciężko jest znaleźć oba te smakołyki jednocześnie na sklepowych półkach, u mnie jednak mrożonych, różowych łodyg nie brakowało nawet, gdy miałam zamrażarkę rozmiarów kopertówki. Za namową jednej z Czytelniczek (która niestety się pod komentarzem nie podpisała) odwróciłam proporcje konfitury rabarbarowo-pomarańczowej, tworząc coś tak pysznego, że nikt nie jest w stanie się oprzeć. Intensywny smak pomarańczy przełamany kwaskowatym rabarbarem. I więcej słów nie potrzeba.
Konfitura z czerwonych pomarańczy z rabarbarem
Składniki:
(na 3 słoiczki)
- 2 kg czerwonych pomarańczy
- 300 g rabarbaru
- 400 g cukru
Z połowy pomarańczy zetrzeć skórkę. Owoce wyfiletować, wycisnąć sok z resztek. Wszystkie błonki i pestki zawinąć w gazę lub włożyć do pończochy, zawiązać. Umieścić z pomarańczami i rabarbarem w misce, wstawić na noc do lodówki.
Następnego dnia jak najdokładniej wycisnąć zawiniątko, wyrzucić. Pomarańcze przelać do garnka, dodać cukier, zagotować. Na małej mocy palnika gotować 2-3 godziny, aż do osiągnięcia pożądanej konsystencji (im dłużej gotowana, tym gęstsza będzie konfitura).
Konfiturę przełożyć do wyparzonych słoiczków, zamknąć, ostudzić, ewentualnie zapasteryzować.
Smacznego!
W zeszłym roku (jak te słowa dziwnie brzmią wypowiadane w styczniu!) użyłam tej właśnie konfitury do przełożenia piernika staropolskiego. Raj na Ziemi to mało powiedziane...
po prostu odkrycie roku! to rabarbar można mrozić? nie zrobi się z niego papka? taka konfitura musi smakować bosko!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że można :) Rabarbar jest bardzo wdzięczny do mrożenia (na surowo), bo jest twardy. Kroi się go na kawałki, i po rozmrożeniu jest "jak nowy" ;)
Usuńszkoda,że nie ma mrożonego rabarbaru w normalnej sprzedaży....
OdpowiedzUsuńUwielbiam pomarańczowe konfitury <3
OdpowiedzUsuńAch pyszne musi być to połączenie, a na mrożenie rabarbaru jeszcze nie wpadłam :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO rany, no na takie połączenie w konfiturze to bym nie wpadła, ale z chęcią bym spróbowała :D
OdpowiedzUsuńkuszące, juz wiem, że późną wiosną zamroże trochę rabarbaru :)
OdpowiedzUsuńInteresujące połączenie :) Widzę, że też zaczęłaś już sezon na przetwory :D Ja myślałam właśnie dziś o dżemie z czerwonych pomarańczy, ale u mnie raczej będzie bez rabarbaru ;)
OdpowiedzUsuń