czwartek, 19 stycznia 2017

Lek na styczeń: jeżyny i krówki w drożdżówkach

Wszechogarniające ciemności dołują nie tylko C. i mnie, ale również Ptysię. Leży tylko z łepkiem złożonym na łapkach i spod futra wpatruje się w nas okrągłymi, orzechowymi oczami. A gdy już pora spać, ładuje się pod kołdrę i przytula do mojego brzucha. Gdy tylko próbuję się poruszyć, donośnie wyraża swoje niezadowolenie. Jeśli śpię i jej pomruki nie robią odpowiedniego wrażenia, z pełną premedytacją kładzie mi się na głowie. W momencie, gdy zaczyna brakować mi tchu, nie mogę nadal udawać, że ją ignoruję. Przewracam się na bok, mamrocząc pod nosem coś o własnej głupocie sprzed lat, a ona znów zajmuje miejsce tuż przy mnie, łaskocząc mnie futrem w podbródek. 
Gdy do domu wraca C., mości się między nami, rozpychając się puchatymi łapkami. 

Ja tymczasem, niedospana przez te wszystkie nocne pobudki, czuję się, jakbym ciągle była na lekkim rauszu. Popołudniami jestem zupełnie do niczego; kuchnię omijam szerokim łukiem. Za to namiętnie zajadam grejpfruty... Czyżby aż tak brakowało mi witaminy C...?

Zanim jednak weszłam znów w ten dziwny rytm pracy piekarza, upiekłam drożdżówki z myślą o bardzo wczesnych śniadaniach. Mrożę je po jednej, żeby później wyjmować z zamrażarki, odgrzewać i delektować się słodką bułeczką na dzień dobry... 
Tym razem zmotywowały mnie kupione na przecenie jeżyny. Tak, tak, wiem; to nie sezon. Ale co z tego...? Skoro mi się tak bardzo chce słońca i lata...

Oczywiście, w domu okazało się, że w szafce jest tylko resztka mąki pszennej. Niezrażona, sięgnęłam po orkiszową. Cóż, też nie było jej wiele... Dosypałam więc pełnoziarnistej, żeby się gramatura mniej więcej zgadzała. Jakież było zdziwienie, gdy bułeczki wyrosły jak szalone! Tak puchate i delikatne nawet na samej pszennej mi nie wychodzą. Może to zasługa tego, że do wyrastania ustawiłam je w okolicy rozgrzanego kominka...? 
Do środka dałam serka, bo akurat jedno opakowanie po sernikach zostało, i data ważności groziła mi już palcem. Spośród masy cukierków, które C. wysypał do miseczki w ramach Świąt, wyłuskałam pozostałe krówki, i je też do drożdżówek dorzuciłam. W końcu na ten szary styczeń przyda się odrobina słodyczy...

Bułeczki są pyszne. Puszyste, lekkie, wyrośnięte niesamowicie, trochę słodkie, trochę owocowe. Nie można im się oprzeć. 
Ja nie umiem... Zdecydowanie zbyt dużo zniknęło, zanim udało mi się resztkę zamrozić...

Drożdżówki z jeżynami, krówkami i serem


Składniki:
(na 12 sztuk)
  • 200 g mąki pszennej
  • 150 g mąki orkiszowej
  • 150 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  • 1 łyżeczka kardamonu
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 50 g cukru
  • 250 ml letniego mleka
  • 1 jajko
  • 1 białko
  • 60 g masła
  • 25 g świeżych drożdży

nadzienie:
  • 200 g serka kremowego
  • 1 żółtko
  • 50 g cukru
  • 90 g krówek
  • 190 g jeżyn

dodatkowo:
  • 3 łyżki mleka
  • 15 g płatków migdałowych
  • 2 łyżki cukru perłowego

Mąki przesiać do dużej miski (dodać to, co zostało na sicie z pełnoziarnistej). Po środku zrobić wgłębienie, wkruszyć drożdże, dodać 1 łyżeczkę cukru i 100 ml mleka. Odstawić na 10-15 minut.
W tym czasie rozpuścić masło, przestudzić.
Do zaczynu dodać resztę mleka i cukru, kardamon, jajko oraz białko. Zagnieść. Dodać sól, a na końcu powoli wlać masło. Wyrobić gładkie, lekko lepkie ciasto. Odstawić do wyrośnięcia na 45-60 minut.
W tym czasie serek wymieszać z żółtkiem i cukrem, a krówki pokroić na nieduże kawałki.

Wyrośnięte ciasto jeszcze raz szybko zagnieść, rozwałkować na prostokąt o wymiarach 30x40 cm. Posmarować serkiem, równomiernie posypać krówkami i jeżynami. Zwinąć w ciasny rulon wzdłuż dłuższego boku, pokroić ostrym nożem na 12 równej grubości kawałków.
Foremkę wyłożyć papierem do pieczenia, ułożyć w niej bułeczki (3x4). Odstawić do wyrośnięcia na 20-30 minut.

Wyrośnięte bułeczki opędzlować mlekiem, posypać płatkami migdałowymi i cukrem.

Piec w 180 st. C. przez 25-30 minut.
Ostudzić na kratce.

Smacznego!


Jedząc je na śniadanie, tłumaczę sobie, że pełnoziarniste pieczywo jest w takich razach jak najbardziej zalecane. 
W końcu styczeń ma swoje prawa, nieprawdaż...?

6 komentarzy:

  1. ale kusisz tą drożdżówką, jejku,pychota:)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha fajnie napakowane te drożdżówki:) i tak zazwyczaj jest kiedy robimy coś ot tak z tego co mamy pod ręką-wychodzą najlepsze rzeczy:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nienawidzę poranków, wstaje mi się straaasznie! Skandynawia ma niestety to do siebie..:P
    A bułeczki pięknie wyrosły!

    OdpowiedzUsuń
  4. Same pyszności! Szkoda, że nie zamroziłam jeżyn, bo chętnie zjadłabym :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna, puszysta drożdżówka, już się częstuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pyszny pomysł, ale po latach nam już nie wypada jeść takich śniadań ;D korzystaj z tego jak najdłużej :) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń