piątek, 27 stycznia 2017

Codzienność. I gofry na weekend. Dyniowe

Zaniedbałam w tym tygodniu bloga straszliwie; w dodatku bez choćby słowa wyjaśnienia.
Nadrabiam więc czym prędzej.

Jak nasza codzienność wygląda, wiecie doskonale. Pracujemy tak, że czasem nie widujemy się przez cały tydzień, a przecież razem mieszkamy! Tymczasem minione dni upłynęły nam zupełnie inaczej. Zamiast pisać smutne posty o tym, jak to jest mi ciężko i samotnie, wygrzewałam się na kanapie przy kominku, który - nie zgadniecie - rozpalił C. (ja nie umiem). Gotowaliśmy razem obiadki, później je jedliśmy, czasem zupełnie zapominając o jedzeniu, tak zajęci byliśmy rozmową; na końcu zaś układaliśmy się na wyżej wspomnianej kanapie i oddawaliśmy błogim chwilom nic nierobienia. Ach! 
Oczywiście, nadal jeżdżę do mojego oddalonego o dokładnie sto dziewięć kilometrów miejsca pracy, więc czasu na pisanie bloga po prostu mi nie starczyło. A biorąc pod uwagę fakt, że już za tydzień czasu spędzonego bez C. będę miała pod dostatkiem (tak, tak, znów jadę do internatu; przed Wami cała seria smętnych postów i narzekania na cały rok z góry), doszłam do wniosku, że póki możemy trochę razem pobyć, to należy z tej możliwości skorzystać. 
No to korzystaliśmy. Oj, tak...

Tymczasem niespodziewanie nadszedł piątek. Oj, proszę, bez ekscytacji; jutro idę do pracy na trzecią. Rano.
Niemniej, poprzedni weekend miałam wolny, a poranek, gdy C. ciągle słodko drzemał, wykorzystałam na przygotowanie kolejnych gofrów.
Sprawa bowiem wygląda tak, że chleb nam się najzwyczajniej w świecie przejadł. Nie mogę już patrzeć na kanapki. I nawet te najbardziej kolorowe i pyszne mnie odrzucają. Wyciągnęłam więc z szuflady gofrownicę, z zamrażarki dyniowe puree i zabrałam się do dzieła.
Przepis znalazłam już dość dawno u Asi, i bardzo mi się to połączenie dyni z miodem spodobało. Nieco zmieniłam proporcje, dałam też więcej puree - akurat tyle miałam zamrożone w woreczku.
Gofry wyszły chrupkie z wierzchu i mięciutkie w środku, o cudownym, intensywnie pomarańczowym kolorze. Są boskie! Z pewnością jeszcze do tego przepisu wrócę.

Gofry dyniowo-miodowe


Składniki:
(na 8 gofrów)
  • 200 g puree z dyni
  • 1 jajko
  • 200 ml mleka
  • 60 g masła
  • 65 g miodu
  • 200 g mąki pszennej
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Masło z miodem rozpuścić, przestudzić. Dodać mleko, roztrzepane jajko i dyniowe puree, połączyć.
Mąkę przesiać z proszkiem, dodać sól i cynamon, wymieszać. Do suchych składników wlać mokre, dokładnie wymieszać.

Nakładać porcje ciasta do gofrownicy, piec gofry według instrukcji urządzenia.
Podawać od razu.

Smacznego!


To jak? Weekend za pasem; robicie gofry...?

10 komentarzy:

  1. Te gofry wyglądają przecudnie! Jeszcze z dodatkiem dyni to dodatkowe zdrowie w posiłku. :)
    https://jaglusia.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mam przeczucie, że przyjdzie mi zrobić gofry :) Z moim już tydzień się widziałam, a zawsze w leniwe poranki prosi właśnie o gofry. Twoje wyglądają mega!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale apetyczne i jaki ładny kolorek

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog nie uciekła, a jak sobie porządnie odpoczęłaś, to świetnie. Gofry godne pozazdroszczenia, ja niestety nie zdążyłam zamrozić dyni ;-(

    OdpowiedzUsuń
  5. dla mnie idealne na leniwe chwile:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpoczynek jest niezbędny do złapania równowagi :)
    Marzą mi się takie gofry... ale albo mam złą gofrownicę, albo po prostu nie umiem robić gofrów. Może ten przepis to odczaruje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gofry, już dawno ich nie jadłam. Gofrownica na szafie leży zapomniana, chyba czas ją odkurzyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe gofry! Już żałuję, że nie mam gofrownicy... Muszę koniecznie kupić, może doradzisz..?

    OdpowiedzUsuń